-Rozdział 6-

30 4 137
                                    

Pov: Gerard

Po długich sześciu godzinach (miały być cztery, ale po drodze zepsuł się autokar i była dwugodzinna przerwa na zakupy na życiodajnej stacji i ruch na świeżym powietrzu) w końcu dojechaliśmy na miejsce. Tym razem nie pomylili hotelu, jak to zdarzyło się kiedyś.

- Zimno mi kurwa - poskarżyłem się, wyciągając Cescowi jego walizkę z luku.

- Trzeba było się jakoś ubrać, a nie jedziesz w bluzie bo podoba ci się kolor, w dodatku rozpiętej - wyrzucił mi, biorąc bagaż.

- No ale spodziewałem się, że będzie cieplej - westchnąłem, zapinając bluzę.

- Dobra, zaraz już będziemy w pokoju, to będziesz miał ciepło.

Poszliśmy do hotelu i rozpoczęliśmy oczekiwanie na klucze. W międzyczasie zdążyli nam wygłosić po raz dwudziesty cały regulamin wycieczki, hotelu i objaśnić nam, co będziemy robić, ale tak niespecjalnie słuchałem, bo właśnie w tamtej chwili odkryliśmy z Xavierem zepsute gniazdko, do którego można włożyć drut i nic się nie stanie.

- Götze, Reus - wyczytał jakiś hot gość z niebieskimi oczami. Mamy meczing oczu.

- Kurwa, Geri, nie patrz się na niego, jakbyś chciał go przelecieć - szepnął Cesc.

- Nie patrzę się tak - fuknąłem.

W końcu nadeszła nasza kolej.

- Piqué, Fàbregas, Villa, Pedro.

Podszedłem do niego z uroczym uśmiechem, wziąłem klucz i podziękowałem. Cesc przypatrywał mi się, jakbym miał go teraz na środku wyruchać.

- Chodź, a nie się na mnie gapisz.

Poszliśmy na górę, a za nami David i Pedro. Włożyłem klucz do zamka pokoju z numerem 310. Wysoko usytuowani jesteśmy, aż trzecie piętro. To dużo wchodzenia po schodach. Otworzyłem je zwinnie za pierwszym (dziesiątym) razem i weszliśmy do dość przestronnego pomieszczenia.

- Biorę łóżko jak najdalej od was - oznajmił nam Pedro, rzucając plecak na jakieś odizolowane miejsce do odpoczynku.

Wzruszyłem ramionami i czarującym ruchem usiadłem na łóżku obok tego, które wybrał Cesc.

- Słuchaliście, o której obiad albo kolacja? - zapytał, nie zwracając na mnie uwagi. A to chuj.

- Jest dopiero trzynasta, a ty już myślisz o kolacji? - jęknąłem, opierając się o ścianę. - Mam wrażenie, że twoje cele życiowe to tylko spać, jeść i pierdolić mi o jakimś gównie.

- Nowa piosenka sąsiedztwa to nie jest gówno - powiedział obrażonym tonem.

- Może... - wzruszyłem ramionami, nie poświęcając już temu uwagi. - Hej, koledzy, wracając do pytania pseudofana sąsiedztwa, słuchaliście coś z ich pierdolenia?

Popatrzyli na siebie i pokręcili głowami.

- Ustalałem akurat zakłady na mecz z Marco - usprawiedliwił się Pedro.

- A ja namawiałem Ikera do gry w butelkę dzisiaj w nocy - dodał David. Nie powiem, solidne wytłumaczenie.

- Tooo... Idziemy do kogoś czy zdamy się na intuicję? - zapytał Cesc.

Wzruszyłem ramionami.

- Możemy iść, ale nie za daleko, bo mnie nogi bolą.

- Księżniczka - parsknął, podnosząc się. - I tak będziesz musiał schodzić i wchodzić po tych schodach parę razy dziennie.

'Illegal'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz