-Rozdział 4-

37 4 34
                                    

Pov: Cesc

Pierdolony piątek wieczór w końcu nadszedł. Oglądałem sobie film w domu, wpierdalając czipsy, które kupił mi Geri za wjebanie go do wody.

Skoro o nim mowa, to kiedy te chuje na filmie znowu zaczęły się całować czy coś, spojrzałem na telefon i zobaczyłem troszkę wiadomości od Gerarda. Westchnąłem. Ten to zawsze ma jakiś problem. Odblokowałem go - to znaczy telefon, bo na insta chyba nadal mam zablokowanego tego chuja - i wszedłem na messa.

18:14

okaz spierdolenca umyslowego
hejka mordo chcesz moxw do mnie prxyjwc i spedzic dwie noxw bo starzy mi wyjechali i mam wolna chatw

raczysz ladkawie odpowiedziex

oki robiwx cos poczekan

18:36

okaz spierdolenca umyslowego
kurwo pi2rdolona

czekqm fale 22 minuty i 42 sekund6

n orzyjqxnimy sie juz

pa.

19:06

okaz spierdolenca umyslowego
JAPIERDOLE CESC BLAGAM XIW CHODZ TU

coe mi trzeszczy w sufit.

SERIO PROSZE.

jak n orzyjdziesz i cos mnie teraz zajebie bedziesz mial wyrzury sumienai do konca swojego kurwd pierdolonego zycia

czekam pls chodx

No nie mogę ten to jest spierdolony.

19:13

Ty
XDDD

Jux ide przyjacielu

nie panikuh tam

Czipsy ci przyniosw

Zeskoczyłem niczym superbohater (jestem supermenem tak naprawdę) ze swojego siedziska, wyłączyłem film i szybko się ubrałem. Spakowałem do plecaka parę rzeczy, bo przecież Geriś mi pożyczy ubrania, ale też byłem u niego tyle razy, że zostawiłem parę swoich. Schowałem telefon do kieszeni i wypierdoliłem z domu, drąc się do rodziców, żeby ci usłyszeli, no bo przecież głusi są.

- WYCHODZĘ, BĘDĘ W NIEDZIELĘ!

Nie protestowali. Kocham ich. Uznałem, że przejadę się na pojeździe zwanym rowerem, mimo że miałem dosłownie pięć minut spaceru do jego domu. Ale trochę kondycji mechanicznej mi się przyda.

Po paru minutach, bo musiałem oczywiście popierdalać okrężną drogą, dotarłem pod jego dom. Był na jakichś obrzeżach miasta, koło lasu i dlatego uwielbiałem tam chodzić (żart, nie wiedziałem nawet, że w tym mieście są lasy). Otworzyłem furtkę, bo ten debil musi ją mieć (mam własny klucz ez). Odstawiłem rower i zacząłem walić do drzwi domu. Po długich czternastu sekundach otworzył.

- Wiesz, że możesz wchodzić, co nie? - rzucił, odchodząc w głąb domu. Zamknąłem drzwi i podążyłem za nim.

- Drzwi były zamknięte. - wzruszyłem ramionami.

'Illegal'Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz