Rodział 6 ,,Panika"

54 1 2
                                    

Pierwsze zabójstwo.
Widzę jak dziewczyna wybiega z lasu krzyczy i drży, jaki to piękny widok po zabiciu pierwszego opiekuna.
Nie mogę się doczekać kolejnego morderstwa

-Paisley powiedz, że to nieprawda- mówi Kaisa- t-to niemożliwe.
-Widziałam ją- szlocha dziewczyna- chyba się w-wykrwawiła.
Wszyscy opiekunowie się zbierają i każą zostać obozowiczą tam gdzie siedzą.
- Tina, Frank i Rase zabierzcie wszystkich obozowiczów w bezpieczne miejsce, najlepiej do stołówki zamknijcie drzwi na klucz gdy usłyszycie trzy pukania to znaczy, że to my.- mówi Olly.
Trójka opiekunów od razu idzie do wszystkich obozowiczów.
-Max i Kasia idziemy sprawdzić wiecie co możliwe, że mamy tu osobę na gapę, która lubi mordować ludzi- dodaje powoli Olly.- Paisley gdzie dokładnie była ona?
-Jakieś sto- dwieście metrów stąd..?- czuje, że dziewczyna dalej płaczę.
-Pójdziemy do domku Paisley niech trochę odpocznie, zaraz pójdziemy na stołówkę i zapukamy trzy razy- mówię.
-No dobrze, tylko zamknijcie drzwi w środku są klucze i będzie ostrożni- mówi Max.
-Będziemy na pewno...
Powoli wstaję, a za mną dziewczyna zaczynamy iść do domku. Widzę jak opiekunowie idą w stronę lasu powodzenia.
Weszliśmy do dziewczyn domku. Paisley siada przy samym brzegu swojego łóżka gotowa do ucieczki. Siadam obok niej.
-Patryk, nie chcę umrzeć- mówi dziewczyna.
-Nie umrzesz nic ci nie będzie obiecuje- mówię i się lekko uśmiecham.
Dziewczyna patrzy mi się w oczy, całe miała w łzach, a później po prostu się do mnie przytula. Odwzajemniam uścisk.
-Coś mi tutaj nie pasuję...- mówi dziewczyna.
-Niby co?
-Czemu po starszą grupę przypłynął statek, a po nas nie?
-Sam nie wiem naprawdę...
-Co jeśli morderca jest teraz na stołówce?- Paisley odrywa się z uścisku.
-To niemożliwe, jak mógł się tam dostać.- mówię spokojnym głosem.
-Idę do łazienki- dziewczyna nagle wstaję, idzie i wchodzi zamykając za sobą drzwi.

Czekam już parę minut na dziewczynę, dalej nie wychodzi. Coś się jej stało? Idę do łazienki. Chcę już zapukać i spytać czy wszystko dobrze, ale słyszę jak dziewczyna wydaję z siebie jęk bólu
-Paisley, wszystko gra?
-Tak, tak! Moment już wychodzę!- odpowiada i się delikatnie śmieje- Kurwa- mówi gdy myśli, że siedzę na łóżku.
Po dwóch minutach dziewczyna dopiero wychodzi. Ma na sobie czarne dresy oraz czarną top.
-Musiałam się przebrać sorki, że tak długo czekałaś- tłumaczy się.
-Okej, ale czy na pewno wszystko gra?- patrzę na nią czule- pamiętaj, że mi możesz powiedzieć wysłucham cię i postaram się pomóc.
-Chodźmy do reszty- ignoruje moje słowa.
Dziewczyna chce już wyjść, ale ja jej odgradzam drogę i zasłaniam wyjście.
-Paisley nie wieże ci. Nie wieże, że tyle zajęło ci się przebranie. O co chodzi? Jak mi nie powiesz nie wyjdziemy z tąd dopóki nie powiesz mi co cię męczy...
-Patryk NIC mnie nie męczy naprawdę po prostu jestem zmęczona i tyle.
-No dobrze jeśli nic ci nie jest to okej chodź do reszty, jak dalej żyją- przybieram chłodny głos.
-Mhm
Wychodzimy idziemy do stołówki rozglądając się cały czas. Nie wiadomo kto nas obserwuje.
Kątem oka widzę jak dziewczyna kuleję. Na pewno nic ją nie męczy, ani nic jej nie jest. Kłamie
Gdy podchodzimy pod drzwi stołówki pukam trzy razy. Od razu otwiera mi Tina.
-O boże jesteście już!- krzyczy- no wchodźcie już.
Od razu pokierwoałem się do Vinna, który siedział na podłodze przy ścianie.
-Jak się czyma Paislay?- pyta chłopak.
-Jakoś się trzyma, ale zamyka się chyba w sobie każdy by tak robił gdy zobaczył martwe ciało, kdy to się skończy na pewno pójdzie do jakiegoś psychologia czy coś.
-Jak my wszyscy pójdziemy.
-Najprawdopodobniej masz rację...
-Nie interesują mnie morderstwa czy coś, ale jak niby ona została noo wiecie... zabita?- odzywa się Nina, która siedzi obok Vinna.
-Pewnie zadźgana.- bruknoł Vinn.
Popatrzyliśmy na chłopaka.
-Serio? Mówisz to jagbyś tym się w ogóle nie przejmował! Co jeśli ktoś z nas umrze!?- krzyczy Nina.
-Napewno nie umrze- odpowiadam.
Siedzimy tak przez jakiś czas w ciszy dopóki nie podchodzi do nas Margo.
-Hejka?
-Stało się coś- pyta zmartwiona Nina.
-Nie. Po prostu przyszłam zobaczyć co tam u was normalnie siedzę z Leą.
-Jakoś takoś u nas się dzieje mam tylko ochotę zapa...- Vinn nagle przerywa swoją rozmowę bo zapomina, że gada z Margo, a nie Sweaterem czy kim tam- Mam tylko ochotę się przespać- poprawia się.
-Okej to nawet prawda każdemu przydałby się odpoczynek- mówi dziewczyna- Ide już do Lei papa.
Nie musieliśmy czekać bo podszedł do nas Frank.
-Napewno jesteście zmęczeni ta cała akcja, ale najlepiej by było żebyśmy spali tutaj wiecie będzie raźniej wszyscy będziemy razem- chłopak daje nam dwa koce.
-Dziękujemy- mówię za nas wszystkich.
-Nie ma sprawy.
Chłopak odchodzi.
-Ma ktoś z was zegarek?- pytam.
-Prawie jedenasta rano- odpowiada mi Nina, która jako jedyna z naszej trójki ma telefon.
-Wogule gdzie Paislay? Widziałem ostatnio jak siedziała przy stole- mamrocze Vinn.
Zaczynam się rozglądać.
Odycham z ulgą bo widzę, że zmieniła miejsce i teraz siedzi w koncie.
-Tak szczerze nie podoba mi się jej zachowanie- szyczy przez żeby Nina.
-Przeszła dużo jak na jeden dzień. Straciła kontakt z rodzicami jak my wszyscy, ale po za tym widziała MARTWE ciało, które nie wiadomo ile leżało już może od wczoraj? Może od samego samego rana?- Bronie jej- pójdę z nią pogadać.
-No ok.
Wstaję z miejsca i idę w stronę Paislay. Siedzi ona na drugim końcu sali.
-Hej gwiazdka, wszystko gra?
Czy ja ją nazwałem gwiazdką? O nie. Nie. Nie. Nie.
Dziewczyna lekko się śmieje.
-Tak tylko jak mówiłam przedtem jestem zmęczona i g-głowa mnie boli- mamrocze pod nosem.
-Musisz się przespać
-Nie zasnę tutaj. Boje się, że jak się obudzę to nad moją głową będzie morderca, albo nikogo tu już nie będzie- na samą myśl dziewczyna dostaje gęsiej skórki.
-Jak chcesz to chodź do nas, nie pozwolę by coś ci się stało- mój głos coraz bardziej mięknie.
-No no okej...
Dziewczyna powoli wstaję. Niepewnymi krokami idzie za mną. Pewnie dlatego, że chce ukryć, że kuleję.
-Mam nadzieję, że jej towarzystwo wam nie będzie przeszkadzać- po tych słowach patrzę błagalnie na Ninę by tego nie komentowała.
-Jasne nie ma sprawy im więcej tym raźniej- przerywa nasze spojrzenia znudzony Vinn Smith.
Siadam obok chłopaka, a Paislay obok mnie. Po drugiej stronie Vinna natomiast jest Nina.
Siedzimy tak przez pół godziny. Vinn i Nina gadają ze sobą, a Paislay cały czas bawi się palcami.
-Gramy nigdy przenigdy?- urywam ciszę.
-Co to?- pyta chłopak.
-No taka gra, że masz dziesięć palców i ktoś tam zadaje pytanie "nigdy przenigdy..." I jeśli to zrobiłeś chowasz palec. Wygrywa osoba, której zostanie najwięcej palców- tłumaczy mu dziewczyna.
Wszyscy po chwili namysłu się zgadzają.
-Nigdy przenigdy nie chodziłam cały dzień bez koszulki- zaczyna Nina. Oczywiście ja z Vinnem chowamy palec.
-Nigdy przenigdy nie całowałem chłopaka- odzywa się Vinn i patrzy złowieszczym wzrokiem na dziewczyny, które chowają palce.
-Dobra moja kolej- mówię i się zastanawiam- okej nigdy przenigdy nie byłem w yyy... Rosji!
-Kurwa musiałeś akurat Rosję!?- krzyczy na mnie Vinn i chowa palec.
-No rel- w końcu odzywa się Paisley i chowa palca- dobra nigdy przenigdy nie byłam na prawdziwej imprezie.
Wszyscy chowamy palca oprócz niej.
-Dobra nigdy nie paliłam ha!- zaczynamy od nowa kolejkę.
Vinn od razu chowa palca, a ja po nim. Zauważam, że Paislay też schowała palca.
-Nie wiedziałem- kieruję słowa do niej.
-Tylko ze stresu, albo studenckiego robiłam z przyjaciółką albo byłym- tłumaczy się.
-Ze stresu?- zaczyna chroczeć Vinn- ja to z byle jakiego powodu.
Walnąłem chłopaka z bruch
-Udkaj się, każdy ma swoje poglądy palenia.

Sweet Island- Dark Camp #1 |+15|Where stories live. Discover now