Rozdział 8 ,,Jeszcze im mało?''

18 1 1
                                    

Było sześć strzałów.

Ten ostatni go zabił. Ale i tak wiadome, że by się wykrwawił na śmierć.
Czy tak wszyscy skończymy? Wszyscy zostaniemy zamordowani w ten sposób?

-Japierdolole jeśli jest tylko jedna osoba mordercą to już seryjnym!- piszczy Harper.
-Szczera racja- mówi Paislay.
-Wiadomo, że na pewno jesteśmy tu wszyscy bezpieczni- uśmiecha się słabo Vinn.
Siedzieliśmy z Niną, Vinnem, Paislay, Harper, Blazem oraz z Sweaterem.
-A co jeśli morderca jest wśród nas?- wypala z pytaniem Sweater.
-Gdyby był to by dawno nam poderżnął gardła, nie prawda?- mówi Vinn.
-Dobra psychopacie ty tu nie masz nic do gadania- szczery się Blaze.
-Aha??? Czuję się bardzo obrażony.
Pierwszy raz od tej całej rozmowy uśmiecham się.

-Vinn? Możesz na chwile?- pyta się Jason, który wraz z Leą i Margo siedzą stolik dalej.

-Spokoo- chłopak wstaje- Narka moi mili...

Gdy Vinn odchodzi naszą konkretną rozmowę zaczyna Sweater.

-Dobra ja mam taką teorię, ale nie wiem czy by się mogło potwierdzić.

-No dobra, ale jaka?- pytamy.
-Co jeśli morderca, albo mordercy najpierw chcą zabić wszystkich opiekunów żebyśmy zostali, później sami?
-Zostali tylko Max, Olly, Frank i Tina- mówię z poważną miną.
-A więc ktoś najprawdopodobniej z nich dziś umrze- przyznaję chyba prawdę Paislay.
-Niestety najwyraźniej tak...
-Okej, okej i okej jeśli chodzi o zmianę tematu to- Nina przerywa- Komu możemy ufać na sto procent?
-Tobie, mi, Harper, Paislay, Blaze, Sweater- możemy sobie ufać, prawda?- mówię.
-Tak.
-A co z Vinn'em?- pyta zaskoczona Nina.
-Wątpię- mamrocze Sweater.
-A-ale czemu..?

Oczy Niny patrzą na mnie, są przepełnione smutkiem.
-Chodzi mi o to- urywam- Tak Vinowi można ufać.
-Co?- wyskakuje Sweater.
-To przecież tutaj był to, że go Jason zaprosił do siebie to nie znaczy, że jest mordercą no błagam- mówię
-No racja- wzrusza ramionami.
-Ale czekaj, czekaj czy ty sugerujesz, że ktoś może być mordercą?- wnioskuję Paislay.
-Może.

***

Trzeba być czujnym nie wiadomo kiedy ktoś wbije ci nóż w plecy.

-Vinn?- podchodzę do chłopaka, który siedzi w naszym kawałku stołówki (można powiedzieć, że taka nasza miejscówka).

-Ta?
-Takie pytanie, od kiedy ty tak w ogóle znasz Jasona no i Leę?
-Tak szczerze Jason mi się pojawił tak nagle jak byłem w Malibu, nie wiem nawet nie pamiętam skąd go znam- chłopak lekko się śmieje.
-Przyjaciel od paru lat powiadasz- też się uśmiecham.
-No tak jakby...
-O czym pierdolicie?- Paislay przychodzi do nas i siada obok mnie dość blisko.
-O różnych pierdołach- Vinn wzrusza ramionami.
-Aha to świetnie.
-No wiem- chłopak ponownie się uśmiecha- A tak w ogóle gdzie Nina?
-Poszła gadać z Dianą- odpowiada.
Vinn patrzy zamyślony.
-Jej siostrze głąbie- wtrącam się.
-AAA, faktycznie ona ma siostrę.
-Twoja przyszła szwagierka- mówię i wraz z Paislay wybuchamy śmiechem.
-HAHA bardzo śmieszne.

Po godzinie wraz z Paislay poszliśmy na kuchnię po wodę, suchary, drzem oraz jakieś batoniki. Akurat na kuchni był Max.
-Dla ilu osób bierzecie jedzenie?- pyta się
-Dla nas, Vinna i Niny.
-Okej to dostaniecie dwa litry wody- trzeba oszczędzać bo nie wiadomo na ile jeszcze będziemy tutaj mam nadzieje, że to wam nie przeszkadza, paczkę sucharów, jeden drzem truskawkowy i cztery batoniki czekoladowe.
-Dziękujemy.- mówimy jednocześnie.
Akurat gdy przyszliśmy Vinna i Niny nie było więc gdy położyłem rzeczy które wziąłem (wody i dżem) od razu położyłem i się i zacząłem gapić się w sufit, które o dziwo przemieniło się w moje hobby.
-Patryk- po niepełnej minucie odzywa się Paislay.
-Tak gwiazdka?- najwidoczniej już jest to jej stałe przezwisko.
-Myślisz, że rodzice się o nas martwią, albo przynajmniej próbują coś zrobić?
-Oczywiście, że tak- mówię chodź sam nie mam pewności.- A... coś się stało, że tak nagle się pytasz?
-Nie wiem czy robić sobie nadzieję czy nie.
Nie odpowiadam tylko odwracam się w jej stronę, a ona robi to samo. Patrzę na nią po czym słabo się uśmiecham, a potem zawieszam na dosłownie sekundę wzrok na jej ustach cholera. Dziewczyna zaczyna się śmiać.
-Chyba nie pora na to, panie kapitanie.
-NIE O TO MI CHODZIŁO!- szybko w zrywam się do siadu, a ona robi to samo śmiejąc się.
-Dobra, dobra idę do Harper bo musi mi oddać moją klamrę do włosów.
-Okej- mówię.

Włączam telefon którego próbuje jak najmniej używać, podłączam słuchawki i włączam piosenkę Metamorphis- Interworld. Po jakiś dziesięciu minutach podchodzi do mnie Blaze.
-Co jest?- pytam.-Frank znikł.
-Co? Czekaj CO?
-To co słyszysz podsłuchałem rozmowę Maxa i Tiny, gadali, że już go nie ma od prawie pół godziny. A Max i Jason poszli go szukać.- gdy chłopak kończy zaczyna drapać się po skroni.
-Po pierwsze ktoś o tym jeszcze wie? A po drugie czemu Jason poszedł przecież on jest tylko obozowiczem!- mówię trochę zszokowany.
-Powiem ci, że na początku nie ufałem mu za bardzo, ale gdy zaczęliśmy gadać to powiedział mi, że chciał wraz z Leą wracać razem też chłop ma prawie siedemnaście lat, a dokładniej za niecały miesiąc więc powiedział mi cytując ''nie będę siedział na dupie i patrzył jak ten psychol nas wymorduję''.
-No to git...
-A tak po za tym możemy ufać Elzie chyba jedyna dziewczyna z jaką się dogaduje.- mówi chłopak.
-No zauważyłem dosłownie macie te same charaktery.- uśmiecham się
-Dzięki ziomek.
-Nie ma za co.

Później zacząłem gadać z Harper, która próbowała mnie przekonać, że Deanowi można zaufać.
-No, ale naprawdę możemy mu ufać, czego ty nie rozumiesz do cholery Patryk?
-Ty możesz mu ufać, ale ja nie mam na chwilę obecną zamiaru.
-Boże!!!
Całej akcji przysłuchuję się Paislay. Od naszego ''incydentu'' nie gadaliśmy w ogóle.
-Dobra choć Paisaly- mówi Harper
-Okej.- mówi dziewczyna bez uczuć.
Po chwili i tak przychodzi do mnie Vinn i siada obok mnie.
-Co jest?- pytam jego.
-Prawie wypaliłem całą jednorazówkę.- wzdycha.
-I?
-I to, że nie wiem czy mi wystarczy do końca tego czegoś.
-Ja bym tu się martwił o bezpieczeństwo nasze, a nie o to czy ci starczy czy nie.
-Zamknij się.
-Ja tu tylko mówię to co mówię Smith.
-Niech ci będzie Pomi.
-Dziecko- mamroczę.
-Słyszałem.
-Bo miałeś to usłyszeć.
-AHA?! Taki z ciebie kumpel?- chłopak jest oburzony.
-Aż mi się przykro zrobiło
-Mam taką nadzieję.
Nagle słyszymy wrzask. Głośny wrzask.
Od razu z Vinnem się zrywamy.
-Co to?!
Podbiega do nas od razu Lea.
-Co to było do cholery?!
-Kurwa chciałbym wiedzieć- mówię.
Niemal od razu Olly każe nam się schować pod stoły, a sam on z Tina łapią noże.
-Przecież to może być morderca- mówi Margo która wraz z Leą, Vinnem są wraz ze mną pod stolikiem.
-Gdzie Nina i Paislay?- pyta mnie chłopak.
Momentalnie odwracam się by je odnaleźć wzrokiem.
-Dwa stoliki dalej, są z Diana, Harper i
Dean.
Chłopak kiwa głową.
Po chwili słyszymy wołanie o pomoc.
-To ja Max! Wpuście nas!
Olly powoli przysuwa się w stronę drzwi gdzie po chwili powoli zaczyna otwierać drzwi. Serce momentalnie mi stanęło gdy wbiega na stołówkę Max trzymał Jasona. Lea i Vinn od razu zerwali się.
-Było ich dwóch gdy byłem z Jasonem zobaczyliśmy ciało Franka leżał głową obok kamienia, gdy podeszliśmy bliżej jeden dźgnął Jasona w brzuch, a drugi trzymał mnie i mówił, że mamy spierdalć z stołówki bo inaczej ja podpalą- jąkał się Max.
O boże.

Jeszcze im mało?

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Oct 01 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Sweet Island- Dark Camp #1 |+15|Where stories live. Discover now