☆1☆

17 2 0
                                    

- Miałeś tak banalnie proste zadanie- Hans uderzył pięścią w stół.
W jego oczach tłumiła się wściekłość i zawiedzenie na jego jedynym synu- Co masz na swoje wytłumaczenie?
- O...o.. ona znowu nas wykiwała- wilk przełkną z
trudem ślinę- by... była za dobra.
Te słowa jeszcze bardziej go rozwścieczyły. Podeszedł do niego w milczeniu. Wyciągną dłoń w kierunku nie świadomego Maksa i uderzył go z taką siłą że ten zawył z bólu.
-Zamknij się nieudaczniku! - ten zamilkł szłuchając ojca.- Wiesz co będzie jeżeli ona nam pokrzyżuje plany- chłopak pokiwał nie chętnie głową- No właśnie. A Pan Oroku Saki nie życzy sobie, żeby coś poszło nie po jego myśli.
- A co ten cały Oroku Saki ma do gadania? Zwykły koleś, przebrany za blaszaka, udajcecego jakiegoś mordercę. Przegryw jak wielu na tamtym wymiarze.- mrukną pod nosem-A tak pozatym mamy jej mistrza dziewczyna odrazu wymięknie jak się dowie o jego śmierci.
-Ty bezszczelny gówiniarzu- Hans Zacisną kły, a pod jego bradą zaczeło spływać więcej krwi- Rozumiesz, że dzięki niemu możemy podbić wszystkie wymiary o jakimi mażyliśmy od wielu lat! I czy ci się to podoba czy nie, ale ja tu wydaje rozkazy. I masz do pana Oroku Sakiego wymawiać sie z szaczunkiem! Zrozuminae?
- Tak zrozumiałem. To ty wydajesz tu rozkazy nie ja. Przepraszam Sensej.- wilk zasłonił twarz na wszelki wypadek, gdzy znowu chciał go uderzyć.
- Mam taką nadzieje.-odwrucił się w stronę okna- A teraz wynoś sie stąd i nie pokzuj mi sie bez tej przeklętej żółwiczki- wskazał palcem w stronę dzwi, nie patrząc na syna.
- Pff wielki Oroku Saki... też mi coś!- wstał oburzony i miał już wychodzić ale przeszła mu myśl. Co jego ojciec by mógł zrobić z nim jeżeli go zawiedzie poraz kolejny? Maks szybko się otrząsną i wyszedł, zatrzaskując hukiem dzwi

*******
Zaczynał sie sobotni wieczór. Mikey przeskakiwał po kanałach, szukając czegoś ciekawego do oglądania jednocześnie zajadał się kawałkami pizzy. Nie mógł zagrać w żadne gry video, ponieważ każdy z jego braci był zajety. Leonardo medytował z mistrzem Splinterem. Donnie sprzątał w swoim lobatorium i pewnie musiał by mu pomóc a Raph majstrował przy swoim motorze i by sie na nim pewnie wyrzył. Więc każdy z nich odpada tak samo jak April i Casey. Wyłączył telewizor i chwycił za swój nowy tom komiksu.
- Mikey, nudzi ci się?- Donnie ustał przed nim, a w rękach trzymał duże stare pódło.
- No trochę- powiedział przewracając komiks na nastepną stronę- A co?
- Wiesz... jak ci sie nudzi to możesz pomóc mi w segregowaniu kartonu. A przy okazji może znajdziesz coś dla siebie?
- Nie jestem zbytnio zainteresowany sprzątaniem.- ziewną- przyniesziesz mi cipsy z kuchni? Bo pizza mi się skończyła.
- Mikey!-Donn zmarszczył brwi.
- Co!?
- Mikeyangelo... pomóż swojemu bratu- Mistrz Splinter ustał za nim a obok niego Leo- nic ci sie nie stanie jak posprzątasz.
- Ale Mistrzu! Nie może mu pomóc na przykład Raph albo Leo? Tylko zawsze musze ja.
- Rusz się wreście i przestań tak nażekać.- położył przed nim katron- Pójde do Rapha, pomoge mu przy tym motorze. Idziesz zemną Leo?
- Nie zostanę z Mikey'em- usiadł obok niego i chwycił po pierwszą rzecz.
Była to stara podziurawina skarpetka oblana jakimś sokiem z pare dobre lat temu. A cuchniała tak że odrazu żucił ją na bok.
- Jak chcesz. Jeżeli znajdziecie coś co wyda wam sie podejrzane zawołajcie mnie.- Pokiwali głową a Donnie ruszył szybko w strone garażu.
- Poszedł - Mikey wyją z pod kanapy dwie gry video- To co Leo jesteś gotowy na przegraną.- zaczą wymachiwać nimi- Co wolisz strzelanie czy coś na rozgrzanie palców?
- Zajmij sie robotą... jak skończymy to pogramy.
Dla Mikey'a sprzątanie zawsze trwało wiecznie a taka wiadomość dała mu cioś. Jednak nie chciał tak łatwo sie poddać i próbował namawiać brata, żeby z nim zagrał. Chociaż jedną runde, ale na próżno. Na każde słowo była jedna odpowiedź ,,NIE''. Nagle do jego głowy wpadł na gienialny pomysł. Kopną z całej siły pódełko i cała z niego zawrtość wyleciła na podłoge. Leo spojrzał się na niego zażenowany a ten tylko uśmiechną się nie winnie.
- Serio Mikey- odezwał się.
- No co? Sam powoedzoałeś im szybciej skończymy to pogramy.
- Tylko dałeś nam jeszcze więcej roboty!- krzykną ale ujrzał coś świecącego pod białą szmatą.
Chwycił za to i powoli zaczą odwijać a to coś zaczeło jeszcze mocniej świecieć i wydawać nie znośny dźwięk.
- Co wydaje ten dźwięk?- weszedł wściekły Raph zatykając uszy tak mocno jak mógł-ściścię to do cholery!
- Leo, Mikey co wy znaleźliście?- Donnie był zaciekawiony i podbiegł do brata, uchylając sie nad nim
Jego oczom ukazała sie mała fiigurka, która miała na całym swoim ciele rózowe paski kończące się nad oczami. A sprawcą tych dźwieków i jasnego swiatła był diamencik umieszczony na jej skrupce
- Fascynujące...- dodał nie odrywając od tego wzroku- nie przypominam sobie, żebym takie cacko miał...
- Dawaj to..- Mieky wyrwał ją z rąk Leonarda- Co jest w niej niby fascynującego, oprucz tego że przydała by się jej pożądna kompiel z tego kurzu.
- Ty się lepiej to tego nie dobieraj. Znając twoje szczęcie w kopiesz nas znowu jakieś kłopty.- Raph uderzył go w głowe, tak że figurka wyślizgneła mu sie z rąk.
O mały włos a leżała by rozbita na małe kawałki, gdyby nie Don. Złapał ją w ostatniej chwili i spojrzał się na braci
- Lepiej, we dwoje sie trzymajcie od niej zdaleka.- zacisną dłonie i ostrożnie wstał- Nie wiemy...
Nie do kończył, bo zaczął czuś dziwne obijanie. Otworzył powoli dłonie, a figurka znalazła się nad jego głową. Stali jak wryci. Żaden z nich nie mógł tego wyjaśnić. Jak ona to zrobiła?
- Łapcie to!!- wykrzykną Leonardo,ale to było ostatnie słowo które usłyszeli.

Tajemnicza Figurka /TMNTOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz