Obudził go ból i krew spływająca po twarzy. „Co, do licha?" — pomyślał. Rozejrzał się, ale nie zobaczył zbyt wielu szczegółów, gdyż mgła, powstała od osłabienia, przytępiała mu wzrok. Czuł pulsujący ból w głowie, pieczenie całego ciała.
— Co się stało? Gdzie ja jestem? — W jego głowie kłębiły się pytania, które wypowiadał na głos. Nikt go nie słyszał, oprócz niego samego. Nie do końca rozumiał, co się stało. Spróbował zebrać myśli, ale nie dał rady. Oparł się plecami o ścianę, ale natychmiast się odsunął, czując na nagim ciele okropne zimno i ból, z czego wywnioskował, że musiał mieć jakieś rany albo zadrapania.
Nagle do pomieszczenia wpadło trzech mężczyzn. Jeden z nich przemówił ze złośliwym uśmiechem:
— Och, Qui-Gon Jinn. Co za niespodzianka...
„Żadna" — chciał odpowiedzieć Qui-Gon, ale szybko się powstrzymał. Zamiast tego wyprostował się i spojrzał mężczyźnie w oczy.
— Witaj, Mistrzu i zdrajco — powiedział cicho. Jego głos brzmiał pewnie, nawet jeśli sylwetka nie wyglądała przekonująco.
— To on? — upewnił się inny, jak się okazało, Sith. — Ten dzieciak, to Wybraniec?
— Tak. Hesan, zabierz go do Sali Głównej. — Dooku skinął na mężczyznę stojącego dotychczas z boku.
Człowiek nazwany Hesanem podszedł i szarpnął Qui-Gona za ramię, po czym pociągnął w stronę Sali Głównej. Ten z kolei próbował wyłączyć myśli. Wolał nie wiedzieć, co go czeka, rozumiał jednak, że będzie to coś strasznego. Prawdziwe piekło, znając Sithów.
Gdy Sithowie i Hesan zatrzymali się, Qui-Gon poczuł, jak serce mu staje, a potem zaczyna bić jeszcze mocniej. Nie mógł oddychać, łzy cisnęły mu się do oczu. Postarał się je powstrzymać, żeby nie dać oprawcom satysfakcji ze złamania go. Próbował powstrzymać strach, bo, jak mówił Mistrz Yoda, „strach był drogą do Ciemnej Strony", a Qui-Gon nie chciał opuścić Światła. W momencie, w którym Hesan popchnął go brutalnie na środek pomieszczenia, zdał sobie sprawę z tego, co go czeka. Tortury. Sithowie postanowili torturować go aż do śmierci.
W momencie, gdy został przykuty łańcuchami, jego ciało spięło się mocno. Nie potrafił wyobrazić sobie bólu, który go czekał. Zaczął szybciej oddychać, wbrew własnej woli. Bał się i nie mógł nic z tym zrobić. Zamknął oczy i zacisnął zęby, aż tu nagle...
— Zobacz tylko — przemówił jeden ze zgromadzonych mężczyzn, machając mu czymś przed twarzą. Qui-Gon mimo woli otworzył oczy, ale zaraz znów zacisnął powieki, gdy zobaczył, co trzyma Hesan. Bicz. Coś na kształt biczy starożytnych, nawet identyczny. Z dziewięcioma paskami skóry zakończonymi hakami i metalowymi kulkami, skonstruowany był specjalnie po to, by zadawać jak najwięcej bólu i jak najbardziej niszczyć ciało ofiary. Qui-Gon zdusił w sobie łzy, bo nie chciał dać oprawcom okazji do drwienia z niego.
Przy pierwszym uderzeniu powstrzymał się od krzyku, ale przy następnych nie poszło tak łatwo. Po dziesięciu nie potrafił już powstrzymać krzyków bólu, łez i drżenia na całym ciele. Sithowie śmiali się sadystycznie, gdy haki wbijały się i rozrywały ciało ich ofiary. Qui-Gon, gdy to widział, czuł się jeszcze gorzej. Nawet nie próbował się wyrwać, tylko skupić myśli na Mocy. „Tylko ona mi pomoże" — myślał. W miarę jak tortury nie ustawały, a wręcz nasilały się, coraz szybciej tracił siły. W pewnym momencie jeden z Sithów krzyknął do Hesana:
— Masz przerwę. Teraz nasza kolej.
Hesan posłusznie odsunął się, a Sithowie podeszli bliżej Qui-Gona. Jeden z nich, hrabia Dooku znany także jako Darth Tyranus, odpiął łańcuchy, przez co Qui-Gon osunął się bezwładnie na ziemię.
CZYTASZ
Blizny w sercu (one-shot)
FanficMówi się, że czas leczy rany. Tej jednak nie wyleczy nigdy... Qui-Gon Jinn, dwudziestopięcioletni Mistrz Jedi noszący ten tytuł dopiero od trzech lat, przeżywa coś, na co nie zasługuje nikt. Ale wie, że może liczyć na miłość.