Rozdział XX „Mgliste iluzje"

20 9 0
                                    

Trzymali się za ręce, krok za krokiem przemierzając mgłę, starając się nie słuchać przerażających głosów. Mgła była gęsta jak mleko, a chłód przenikał ich ciała. Everett czuł, jak jego serce bije coraz szybciej, ale utrzymał je mocno w bezpiecznych ryzach, wiedząc, że musi chronić księcia.

Ciche szepty z przeszłości zaczęły nie tylko stawać się coraz głośniejsze i wyraźne, ale także nabierały kształtu. Mgła, która ich otaczała, zaczęła przybierać formy ludzkich postaci.

Blancius zmrużył oczy, starając się dostrzec cokolwiek w tej nieprzeniknioności. Jego serce zabiło szybciej, gdy przed sobą ujrzał postać swojej matki. Kobieta o bladej cerze
i jasnych włosach wyciągała do niego białe, zimne ręce.

— Blan... — szeptała głosem, wydobywającym się jakby z obcego świata. — Blan, wróć do mnie, synku.

Książę poczuł przypływ smutku i tęsknoty. Wiedział jednak, że to tylko iluzja, kolejna podstępna sztuczka Ravengara. Jego matka umarła i nic nie jest w stanie tego zmienić. Odwrócił wzrok, starając się zignorować widmo królowej.

— To tylko magia, to nie jest prawda. — powiedział do siebie, próbując utrzymać koncentrację.

Jednak Everett nie był na tyle odporny. Gdy w mgle ujrzał postać swojej siostry, jego serce zamarło. Mała dziewczynka z kasztanowymi włosami splecionymi w dwa warkocze, stała przed nim, wyciągając do niego dziecięce ręce.

— Ev, uratuj mnie! Proszę, zostań ze mną na zawsze — powtarzała, a jej głos odbijał się echem w głowie mężczyzny. — Podejdź do mnie braciszku!

— Nie mogę cię znowu stracić, El. — powiedział pełen bólu. Bezmyślnie puścił dłoń księcia
i ruszył w kierunku widma swojej siostry.

— Everett, nie! — krzyknął Blancius, próbując go powstrzymać. — To nie jest prawdziwe! To tylko magia Ravengara!

Łowca nie słuchał. Jego serce było przepełnione rozpaczą i tęsknotą. Przemierzał mgłę w kierunku widma dziewczynki, ignorując ostrzeżenia księcia.

— Ev, uratuj mnie! — powtarzała dziewczynka. Jej głos stawał się coraz bardziej naglący.

Blancius zrozumiał, że musi działać szybko. Wiedział, że jeśli Everett dalej będzie podążał za iluzją, może stać się coś strasznego.

— Everett, proszę, zawróć! — krzyczał zdesperowany książę. — Zaufaj mi! Razem znajdziemy wyjście z tej mgły! Potrzebuję cię, cały czas cię potrzebuję! Nie możesz jej uratować, ale możesz uratować mnie! Pamiętasz, co powiedziałeś?! Mamy siebie. Nie jesteśmy już sami! Nigdy więcej sami!

Everett zatrzymał się na chwilę, wciąż patrząc na widmo swojej siostry, stojącej już
o krok od niego. Słowa Blanciusa zaczęły przenikać przez barierę bólu i smutku, która go otaczała.

— Ev! Everett! — nawoływali na przemian młodzieniec i dziecko.

Łowca spojrzał wreszcie na zrozpaczonego księcia, a potem na swoją siostrę. Jego umysł odzyskał trzeźwość. Chwycił mocno topór, uniósł go nad głową i jednym szybkim machnięciem przeciął widmo dziewczynki. Mgła zaczęła opadać, dziwne zjawy rozpłynęły się w powietrzu, a przed nim pojawiło się ogromne osuwisko. Everett zdał sobie sprawę, że stoi o krok od stromej przepaści. Gdyby nie upór Blanciusa, mógłby spaść, a upadku z takiej wysokości z pewnością by nie przeżył.

Wystraszony książę podbiegł do Everetta i złapał go za ramiona, przyciągając
w bezpieczne miejsce. Byli wolni od mglistej pułapki.

— Dziękuję, Blan.— powiedział oszołomiony łowca.

— Razem jesteśmy silniejsi — rzekł książę. — Musimy być ostrożni. Ravengar zrobi wszystko, by nas skrzywdzić.

Baśń o Magicznym Zwierciadle i Zatrutym JabłkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz