Lauren:
Dojechałam do parku niedaleko klubu i zsiadłam z motoru. Nie chciałam nim podjeżdżać za blisko reszty więc zostawiłam go na małym parkingu i ruszyłam w głąb. Po chwili zobaczyłam ławeczkę na której siedziała Eli z Markiem i Nataszą. Zatrzymałam się i zaczęłam się zastanawiać czy na pewno powinnam do nich podchodzić. Od trzech miesięcy nie dawałam znaku życia bo zaproponowali mi prochy! Z zamyślenia wyrwał mnie czyjś ciepły oddech na karku. Odwróciłam się i zobaczyłam Maxa stojącego za mną z uśmiechem na ustach. Spojrzałam mu w oczy, a na mojej twarzy zagościł prawdziwie prawdziwy uśmiech.
- Jesteś czysty - wyszeptałam bo miałam problem by cokolwiek powiedzieć.
- Rzuciłem jak przestałaś się odzywać. Nie wiem czemu Nat proponowała ci wtedy... - nie dałam mu dokończyć bo dosłownie rzuciłam się na niego. - Bez ciebie nic nie miało sensu - wyszeptał mi do ucha. - Przy okazji starzy kupili mi motor - spojrzałam na niego i się uśmiechnęłam.
- Jedziemy na przejażdżkę?
- Jeszcze się pytasz - wywrócił oczami i mnie podniósł na co zapiszczałam. Zakręcił mną dookoła i odstawił na ziemię.
- Choć - powiedziałam i pociągnęłam chłopaka w stronę parkingu na którym ja miałam swój motor. Jak się po chwili okazało on też.
Wsiedliśmy na maszyny i odjechaliśmy z piskiem opon. Jeździliśmy głównie bocznymi uliczkami bo na drodze głównej było za durze prawdopodobieństwo spotkania psów.
Zwolniliśmy i zjechaliśmy na drogę główną bo zaczynaliśmy być głodni i chcieliśmy podjechać do jakiejś restauracji. Nagle zjechałam na bok i się zatrzymałam.
- To moja mama - pokazałam na ławeczkę po drugiej stronie ulicy. - Zapomniałam, że często tu przesiaduje jak się pokłócimy.
- Chcesz z nią pogadać? Mogę iść z tobą.
- Nie. Powinnam to zrobić rano. Sama jeszcze sobie tego nie ułożyłam do końca. Obie potrzebujemy czasu. Przejdziemy się?
- Możemy.
Wyłączyliśmy motory zostawiając je na poboczu i ruszyliśmy chodnikiem przed siebie. Liczyłam, że przez makijaż mama mnie nie rozpozna. Strój też miałam nie typowy dla mnie więc miałam podstawy do tej złudnej nadzieii. Czy ktoś kiedyś powiedział, że ,,matka cię nie pozna"? Bo chyba robił to po pijaku.
- Lauren - usłyszałam głos mamy gdy miałam nadzieję, że już mnie nawet nie zauważy.
Odwróciłam się i spojrzałam na nią. Stała po drugiej stronie ulicy i patrzyła na mnie jakimś innym wzrokiem.
- Mama - oparłam chłodno.
- Przepraszam kochanie - powiedziała z bólem w głosie.
- Za co? Pokłóciłyśmy się i tyle.
Pokiwała głową i weszła na jezdnię nawet nie patrząc czy coś jedzie. Zaczęła powoli iść w moją stronę. Nagle za zakrętu wyjechał samochód. Chciała pobiec ale Max odepchnął mnie na bok i sam wbiegł na jezdnię. Chciał odepchnąć moją mamę, ale nie zdążył. Samochód nie wyhamował i potrącił ich dwójkę. Odlecieli na bok a samochód pojechał dalej. Ruszyłam w ich stronę. Upadłam na kolana i panicznie zaczęłam wybierać numer na pogotowie. Ręcę mi się trzęsły mimo, że nie płakałam. Co chwilę wpisywały złe cyfry. Czemu nie słuchałam na zajęciach z pierwszej pomocy?!
- Lauren. Skup się - powiedziałam ostro i wpisałam poprawny numer.
- Operator numer dwanaście przy telefonie. W czym mogę pomóc? - usłyszałam w słuchawce męski głos.
CZYTASZ
Dwie siostry i Pięciu braci [zawieszone]
Fiksi RemajaCzy ktoś by się spodziewał, że piętnastoletnia Vivana może być z nimi spokrewniona? Trudne życie dziewczyny uniemożliwia jej wiele żeczy. Ojczym coraz bardziej ją krzywdzi, a matka nawet nie reaguje. Czy tak wygląda rodzina? Czy spodziewała by się ż...