12. Wspomnienia

258 15 5
                                    

Obudziłam się w jakimś białym pomieszczeniu. Przez chwilę nie wiedziałam gdzie jestem, ale po chwili sobie uświadomiłam, że bracia monet bardzo są... nadopiekuńczy i nie obyło by się bez szpitala.

No ja pierdole

Po chwili do sali weszli moi bracia razem z moim narzeczonym.

- Cześć, dziewczynko jak się czujesz? - zapytał jako pierwszy Dylan

- Dobrze się czuje, nie musieliśmy jechać do szpitala. - powiedziałam lekko zirytowana.

- No nie denerwuj się tak. - powiedział siadając na moim łóżku Dylan.

Kopnęłam go nogą tak mocno, że aż zleciał z łóżka. Zaśmiałam się, bo bardzo komicznie wyglądał jego "upadek".

- Ałaaa - jęknął Dylan, leżąc gdzieś poza zasięgiem mojego wzroku.

Adrien przewrócił oczami na mojego starszego brata i podszedł do mnie siadając na wcześniejszym miejscu Dylana. Tylko tym razem nie miałam zamiaru go zrzucać.

- Jak się czujesz? Napewno wszystko w porządku? - zadał mi pytania Santan.

- Czuję się naprawdę dobrze i Napewno wszystko w porządku. - zapewniłam go. - A taty, Mayi i wujka nie ma?

Adrien pokręcił głową i dodał, że za dosłownie 15 minut powinni być.

Potrzebowałam w tej chwili Mayi. Bo jakoś nieprzyjemnie się czułam w towarzystwie płci przeciwnej.
To pewnie dlatego, że wspomnienia z ....chyba wczoraj wracają z podwojoną siłą. Mimo, że wiem iż jestem tu bezpieczna. Razem z braćmi i Adrienem.

- Hailie, czy byłabyś w stanie opowiedzieć nam co się dokładnie wydarzyło? - zapytał Vince, nad wyraz troskliwie - Ale dopiero, gdy reszta już tutaj przybędzie.

Zastanowiłam się chwilę.

Czy dam radę?

Były to okropne kilka godzin, lecz chyba ta rozmowa z Rushem trochę podbudowała mnie od środka. I aż tak bardzo nie wpłynęły na mnie wydarzenia z porwania.

- Raczej dam radę - uśmiechnęłam się do najstarszego brata, a on to odwzajemnił, lecz ledwo i jednym kącikiem ust.

Czekaliśmy na resztę i rozmawialiśmy na luźne tematy. Chłopaki nie chcieli mnie stresować nadchodzącą rozmową, więc robili wszystko bym na chwilę zapomniała co się wczoraj wydarzyło.

I udało im się to.

Po dosłownie 15 minutach drzwi od mojej sali się otworzyły a w nich stanęła moja ciocia maya. Ubrana jak zawsze w białą piękną sukienkę i włosy ułożone we wszystkie strony świata. To była właśnie ona. Moją piękna ciocia Maya.

- Kochana, wiesz jak bardzo się o ciebie martwiłam?! - krzyczała ciocia, prawie siłą ściągając Adriena z mojego łóżka by to ona usiadła na nim. Santan w odpowiedzi prychnął, ale zmienił grzecznie miejsce - Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy co ja tak naprawdę przeżywałam!!

Kiwałam głową starając się nie wybuchnąć śmiechem, gdy ciocia opowiadała jak to strasznie się martwił co było prawdą i co ona przeżywała, gdy mnie szukali.

Vince to już chyba miał dość, gdy Maya przekroczyła próg sali. Cały czas tylko nadawała. Mój brat tylko wywracał oczami, gdy wrzeszczała.
W końcu po 30 minutach darcia się Maya zaczęłą tracić głos i pozwoliła mi opowiedzieć co się dokładnie stało.

Cała rodzina, oprócz Mayi na zmianę zaciskało pięści, gdy szczegółowo opowiadałam. A dlaczego Maya nie? Bo w połowie mojej opowieści wyrzucili ją za drzwi bo cały czas  wtrącała swoje uwagi. Innym to przeszkadzało, ale nie mi. Ja próbowałam nie wybuchnąć śmiechem gdy mówiła coś naprawdę głupiego.

rodzina monet przeznaczenieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz