Rozdział 7 ,, Podejrzenia"

55 0 3
                                    

Pov: ???

Już prawie od trzech dni siedzą w tej cholernej stołówce- myślę. Chętnie bym ja podpalił.
-I co robimy William?
-No, a jak myślisz kurwa? Oczywiści, że zabijamy
-Nie mieliśmy przypadkiem zabić kolejną ofiarę za tydzień?
-Max, Olly i Rase idą na jakieś zwiady z tego co słyszałem więc mamy idealny moment do wykroczenia- pierwszy raz od spotkania się odzywam.
-Dobra Owl szykuj pistolet.
-Jak sobię życzysz William.
-A ty- William odwraca się w moja stronę- pomożesz mu.
-Że co? Ja no wiesz nie wiem jak cię morduję czy coś- mamrocze.
-Wytłumaczcie mu plan ja idę sprawdzić czy wszystko mamy w magazynie.
-Git.

Po jakiś czasie widziałem co i jak.
-W ogóle wiesz o tym to ja miałem zabić Kasie?- nagle odzywa się J- Ale nie kurwa musiał to być Owl i na dodatek musiał ją zabić MOIM nożem!
-No widzisz niestety stało się tak, że to Owl był na zewnątrz nie ty.
-A ja skąd miałem wiedzieć o tym? Nie podsłuchuje wszystkich w przeciwieństwie do ciebie Danił
-Musisz mnie nazywać Danił?- mówię.
-Tak bo to chyba twoje prawdzie imię prawda Rosjanku?- chłopak delikatnie się śmieje.
-Boże odwal się.
-Jak sobie życzysz.
-To ja jak coś!- za krzaków wychodzi William.- Wracajmy już za nim ktoś się skapnie, że coś tu jest nie tak.
-Dobra idziemy.

Gdy weszłem przez okno spowrotem do stołówki wszyscy spali jak zabici. Nie dziwię się im. Ciekawe co gdybyśmy im wszystkim porżneli gardła. No, ale niestety nie wszystkim ponieważ zawarliśmy pakt, że oszczędzamy ludzi z problemami rodzinnymi i tego tam typu.
Zanim poszłem spać włączyłem piosenkę The Lost Soul Down Floki od LIL' KIM NATION.
Następnego dnia wstaję o jakiejś jedenastej. Bez jakiegoś gadania idę do łazienki po drodze zgarniają z torby czarna koszulkę i czarne krótkie spodnie. Śmierdzę- myślę. Gdy wchodzę do łazienki zamulykam za sobą drzwi na klucz i patrzę w lustro, które jest na przeciwko drzwi.
-Jestem potworem. Danił- szczpecze do siebie- Dziwnie brzmi te imię.
Gdy zdjełem koszulkę jak zwykle widzę blizny. Ciekawi mnie to, że dalej nikt ich nie zauważył.
Nagle do telefonu, który wziełem ze sobą przychodzi mi jakąś wiadomość. I tak miałem internet.

-Za dwadzieścia minut Olly, Max i Rase wychodzą.

Nic nie odpisuje nic tylko po prostu wychodzę z łazienk.
-No nareszcie postanowiłeś wyjść- słyszę głos Diany siostry Niny.
-Brawo to twój szczęśliwy dzień.
Idę usiąść do stolika gdzie znajduję się J.
-Myślisz, że mogą nas podejrzewać?- nagle z dupy szepcze do mnie chłopak.
-Watpie bo kto by podejrzewał takiego nas w tym wieku? No błagam! Jak tak to bardziej Owl by podejrzewali.
-No faktycznie.

***

Po osiemnastu minutach idę z powrotem do łazienki gdzie wychodzę przez okno (zamykam drzwi na klucz)
Poszłem się schować by czekać na znak od Owl. Nagle słyszę jakiś dźwięk. Max i Rase. A gdzie Olly?
Nieważne. Czuję, że w kieszeni zawirował mi telefon.
-Mam na celowniku Rasa.- wiadomość od Owl. Ciekawe.
-Masz iść w ich stronę już, i tak to jest znak- kolejna wiadomość.
Wstaję i zaczynam iść na luzie jakby się nic nie działo. Odliczam do trzech.
Raz
Dwa
Trzy.
Zaczynam biec w stronę Maxa oraz Rasa.
-Morderca!- krzyczę.
-Co ty tu robisz?- od razu pyta się Rasa.
-Nie czas na wytłumaczenie uciekajmy- odpowiadam i zaczynam biec w prawo.
Max pobiegł w lewo, a Rase za mną. Mamy kolejną ofiarę.
Nagle słyszę fuk. Odwracam się i widzę Owl.
-Może byś go przytrzymał, a nie?- mówi chłopak.
-O co mu chodzi?- słyszę drżący głos Rasa.
-To co słyszysz debilu- odpowiadam i chwytam chłopaka za ramiona.
Próbuje się uwolnić. Szamota się. Próbuje mnie kopać. Owl idzie powolnym krokiem i gdy dochodzi do nas od razu wyszczela pocisk w nogę chłopaka. On od razu zaczyna jęczeć z bólu, błaga byśmy go zostawili. Owl cleuje w drugą nogę. Rase się pode mną ugina więc chwytam go mocniej.
Kolejny strzał tym razem w bruch.
Kolejny w klatkę piersiową.
I ostatni w głowę.
-Możesz go już pościć. Nie żyje już- mówi chłopak po chwili patrząc na nieruchome ciało.
Jak na zawołanie puszczam ciało Rasa.
-Kurwa mam koszulkę z krwi- mówię.
-Chodź do magazynu tam są koszulki i takie tam inne.
-Git.
Gdy idziemy ostatni raz patrzę na ciało leżące na kałuży krwi. Gdyby jakiś człowiek by to zobaczył pewnie by pościł pawia z parę razy.

Rase nie żyje. Widziałem jak umiera, a najlepsze jest to, że pomogłem go zabić.
Ze mną jest naprawdę coś nie tak.

Wiem, że ten rozdział jest naprawdę krótki, ale po prostu nie miałam do niego veny możliwe, że ósmy rodział szybciej napisze. <33

Sweet Island- Dark Camp #1 |+15|Where stories live. Discover now