Właśnie szedłem na trening. Ze spuszczoną głową kroczyłem chodnikiem, a moje niebieskie włosy zasłaniały połowę mojej twarzy. Poczułem się bardzo źle. Bardzo, bardzo źle. Schodząc po schodach prowadzących do bramy boiska zauważyłem jak mi się trzęsły. Odetchnąłem głęboko i w ostatniej chwili złapałem się barierki, żeby nie upaść na schodach.Poczułem czyjąś dłoń, która mocno zaciskała mi się na ramieniu. Sprawiało mi to nie mały ból. Ale po chwili poczułem, że lecę do przodu. W ostatniej chwili podparłem się rękoma, żeby nie zmasakrować sobie twarzy. Po chwili ktoś mną szarpnął. Poczułem, że ten ktoś mnie podnosi, rzuca mnie na barierkę.
Odbiłem się od metalu i upadłem na kolana. Po chwili ten, kto mną rzucił kopał mnie po brzuchu i żebrach. Nie mogłem złapać oddechu. Dusiłem się. Coraz łapczywiej starałem się wziąć oddech, ale nie kończyło się to dobrze. Po kilku minutach w końcu złapałem oddech. Napastnik już mnie nie kopał.
Usłyszałem oddźwięki szarpania się. Popatrzyłem przed siebie zaczerpując powierza. Zobaczyłem jak Xavier szarpie się z jakimś chłopakiem i czarnych, ostrych włosach i bladej cerze. W końcu chłopak upadł na ziemię, ale w jedną sekundę podniósł się i uciekł. Zobaczyłem kucającego Xaviera, który wyciągał swoją bladą dłoń w moją stronę.
- Wstawaj.Kiwnąłem lekko głową i przyjąłem jego dłoń. Prawie upadłem, ale dłoń Xaviera mnie podtrzymała.
- Boli cię bardzo? Co ja gadam za głupoty, na pewno cię boli... - szepnął. - Chodź, opatrzę ci to - powiedział i pociągnął mnie w stronę ławki na boisku. Pozwoliłem, żeby mnie poprowadził. Posadził mnie na ławce i zaczął oglądać.- Podwiń koszulkę - rozkazał wyciągając z plecaka apteczkę. Skąd on kurwa ma apteczkę?!
- Ja... - zacząłem, ale szybko przerwałem. Za jego namową podwinąłem tą przeklętą koszulkę i, gdy spojrzałem na mój tors o mało co nie zaszlochałem. Moje żebra były bardzo sine, a prawdziwy kolor skóry na brzuchu nie był widoczny.I to wszystko przez te pieprzone siniaki, które szpeciły moją klatkę piersiową, brzuch, żebra i kilka też pojawiło się na plecach. Ale to już od mojej sytuacji w domu, a nie od tego "pobicia". Poczułem coś zimnego na żebrach. Syknąłem z bólu i zacisnąłem powieki. Poczułem delikatny dotyk na policzku.
Otworzyłem oczy. Xavier głaskał mnie delikatnie po nim jednocześnie przykładając okład z lodu do moich żeber. Uśmiechnąłem się lekko do niego, a on odwzajemnił mój uśmiech. Odłożył lód i niestety musiał oderwać swoją rękę od mojego policzka, gdyż właśnie szukał w plecaku czegoś jeszcze. Po chwili owijał mi bandażem talię.
Gdy skończył potargał mi delikatnie włosy i pocałował w czubek głowy. Lekko zarumieniłem się na ten gest, ale po chwili się opanowałem. Jednak nie motylki w moim brzuchu. One szalały, bo jego gest znaczył dla mnie coś więcej niż tylko zwykły buziak w czubek głowy na pocieszenie. To było... Magiczne...
Uśmiechnąłem się lekko. Postanowiłem, że mimo wszystko będę trenował. Wstałem z ławki, ale mimowolnie skrzywiłem się z bólu. Xavier chyba to zauważył.
- Nate, usiądź. Nie trenujesz dzisiaj, nie w tym stanie - powiedział stanowczo.
- Jakim stanie? Nic mi nie jest. Kilka kopnięć w żebra to nie koniec świata, ja muszę trenować.W tam samym momencie Xavier stał i podwinął moją koszulkę do góry. Wskazał na moje sine żebra. Wyglądały cholernie źle.
- Spróbuj wziąć głęboki i porządny oddech - powiedział powoli.
- Po co? - spytałem niepewnie.
- Zobaczysz. Spróbuj - zachęcił mnie. Wziąłem głęboki oddech, ale od razu wypuściłem powietrze i przymknąłem oczy. Zacząłem się dusić.Xavier poklepał mnie po plecach, a ja brałem małe, szybkie i urywane oddechy.
- Nadal myślisz, że będziesz w stanie trenować? - zapytał.
- Tak. Będę trenował... Muszę być l-lepszy... - wydusiłem uczepiając się ramienia czerwonowłosego. Służyło mi ono jako podpora. On cały był teraz moją podporą w tym trudnym czasie. Moja podpora...Chłopak posadził mnie na ławce. Właśnie zeszła się resztą drużyny. Wstałem. Xavier popatrzył na mnie błagalnie, ale nie uległem. Musiałem być lepszy. Byłem zbyt słaby. Koniec tego, muszę się wziąć w garść. Trening się zaczął. Ale w tym samym momencie, gdy strzeliłem, upadłem. Upadłem i nie mogłem się nawet ruszyć.
Podbiegła do mnie całą drużyna. Xavier był przy mnie najszybciej. Był też najbliżej. Pomógł mi usiąść na murawie i oprzeć się o jego tors. Zamknąłem oczy i brałem niedokładne wdechy. Wszystko mnie bolało, żebra, brzuch, głowa. Myślałem, że zaraz eksploduje mi ona z bólu. Nie mogłem odpowiedzieć na żadne pytanie.
Końcowo Xavier wytłumaczył im co się stało. Dostałem ochrzan za to, że trenowałam w takim stanie przez co z moich oczu mimowolnie wypłynęły łzy. Schowałem twarz w koszulkę czerwonowłosego i załkałem cicho. On mnie przytulił i skarcił ich za to, że na mnie krzyczą. Ja dalej nie mogłem powstrzymać szlochów.
Poczułem jak chłopak pomaga mi wstać. Natychmiast się w niego wtuliłem. Jude zadzwonił pod taksówkę, żebyśmy pojechali do mojego domu. Czyli ja, Xavier, on i Axel. Zamknąłem oczy i pozwoliłem łzą płynąć. Pozwoliłem sobie na paniczny płacz wtulając się w Xaviera i trzymając twarz w jego koszulce. Czułem się bezpiecznie...
Dojechaliśmy do mojego domu. Xavier pomógł mi położyć się na łóżku. Pomógł mi też przebrać się w wygodne rzeczy i przykrył mnie kocem. Razem z Jude'em przygotowali mi jakieś leki, a Axel siedział obok mnie i coś do mnie mówił. Nie zbyt go słuchałem, w tym samym czasie zwyczajnie płakałem.
Poczułem jak znajome ramiona obejmują mnie w talii. Xavier... Momentalnie się w niego wtuliłem i zacząłem szlochać. Nigdy w życiu jeszcze nie czułem się tak źle, tak do dupy. Wszystko było źle. A ja byłem mega zmęczony życiem. I chciałem być szczęśliwszy. I chciałem być szczęśliwszy razem z moim Xavierem.
- Xavier, ja cię kocham - wyszeptałem przez łzy.
- Tak, Nate... Ja ciebie też kocham... - powiedział chłopak z delikatnym uśmiechem i pocałował mnie skroń. Zamknąłem oczy i wtuliłem się w niego bardziej. Jude i Axel zrobili sobie miejsce do spania, bo zamierzali zostać na noc. A ja powiedziałem Xavierowi, że śpi tutaj.Wtuliłem się w niego, gdy ten przebrał się w moje rzeczy i położył obok.
- Nate? - spytał.
- Hm...?
- Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało i teraz wiem, że gdyby nie to, że cię spotkałem już dawno bym się rozpadł. Ale ty sprawiasz, że tego nie zrobiłem. Nie rozpadłem się, kochanie...---------------------------------------------------------
Hejkaaa! Kolejny one shot na zamówienie dla
NastkaaaWtfMam nadzieję, się spodobał! 😍
Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy! ❤️🩹🫂💗😍🐈⬛❤️🔥
(1000 słów ♥️)