Powiesiłem swoją pelerynę na oparciu fotela przy biurku. Odetchnąłem cicho. Muszę zejść na obiad. Potem trening, a potem jeszcze wypad do kina z chłopakami. O ile w ogóle mój ojciec się na to zgodzi. Będę go musiał jakoś przekonać. Czy 100% z japońskiego będzie wystarczającym argumentem na spotkanie z przyjaciółmi?Miałem taką nadzieję. Zmusiłem się do zejścia na dół i zjedzenia wspólnie obiadu z moim ojcem. Zasiadłem przy stole, naprzeciw mojego opiekuna i zacząłem razem z nim konsumować posiłek. Co chwila rzucałem mu ukradkiem ciekawskie spojrzenia. Dzisiaj wyglądał na bardzo zadowolonego. Pewnie coś z pracy, udało mu się coś osiągnąć.
Ojciec chyba w końcu to zauważył, bo odłożył widelec z westchnieniem i spojrzała na mnie podpierając podbródek o złączone dłonie.
- O co chodzi, Jude? - spytał przyglądając mi się.
- Chodzi o to, że... - Zawiesiłem się. - Chciałabym po treningu wyjść z przyjaciółmi do kina, a potem zostać na noc może u Evansa...?Mężczyzna powoli pokiwał głową.
- Jeden dobry argument i możesz iść - powiedział spokojnie.
- 100% z japońskiego, najlepszy z całej szkoły - zakomunikowałem opanowanym głosem.
- Dobrze. W takim razie w porządku, możesz iść. Ale rano przyjedzie po ciebie szofer, czy to dla ciebie jasne? - spytał patrząc na mnie dalej. Próbował mnie prześwietlić wzrokiem?Kiwnąłem głową i starałem się jak najszybciej dokończyć jedzenie. Gdy mój talerz w końcu był pusty wstałem od stołu w tym samym czasie co mój opiekun.
- Baw się dobrze - powiedział mężczyzna i wyszedł z jadalni. Pobiegłem na górę z uśmiechem i zacząłem pakować swój plecak na noc z moimi przyjaciółmi.Usłyszałem dźwięk przychodzącego połączenia. Dzwonił Mark. Odebrałem.
- Cześć Jude! I jak, możesz przyjść? Twój ojciec się zgodził? - spytał podekscytowany bramkarz.
- Tak, zgodził się nawet na nocowanie - odpowiedziałem zasuwając plecak.
- Całe szczęście, że się zgodził, bo tak jakby... Ja już czekam na ciebie.
- Gdzie? - spytałem zakładając plecak na ramię.
- Pod bramą.No nie powiem, zdziwiłem się.
- Serio..? - spytałem czując te znajome motylki w brzuchu, które pojawiały się za każdym razem, gdy tylko widziałem swojego przyjaciela.
- Serio. Pospiesz się Jude, wszyscy już czekają! - pospieszył.
- Daj mi kilka sekund - powiedziałem rozłączając się. Zbiegłem po schodach i wybiegłem z domu. Rzeczywiście, stał pod bramą.Podbiegłem do niego u uśmiechnąłem się lekko. Posłałem mu łagodny wzrok spod gogli, który chyba zauważył, bo odwzajemnił mi się tym samym i dodał do tego jeszcze ten swój rozpoznawalny, szeroki uśmiech. Zawiesił mi swoje ramię na barku i powiedział, że już pora iść. Zgodziłem się. Ruszyliśmy w stronę boiska.
Reszta już tam czekała. Szybko przebrałem się w klubowy strój i zaczęliśmy trening. Moje strzały były dzisiaj wyjątkowo celne i udane. Evans nie obronił żadnego z nich. Trening szybko się skończył, czas, który spędzaliśmy na graniu w piłkę mijał nam w naprawdę błyskawicznym tempie. Sama przyjemność. Chociaż czasem były wypadki...
Czyli tak jak dzisiaj. Podczas mojego strzału niestety coś mi się stało w kolano. Upadłem i nie mogłem wstać. Musieli mnie podnosić Axel z Markiem. Teraz idąc do kina opierałem się o kule i trzymałem ramienia bramkarza. Prosto ze szpitala poszliśmy do kina. Mój ojciec się dowie o tym wypadku.
Ale to nie teraz. Teraz chcę spędzić trochę czasu z przyjaciółmi. Weszliśmy do kina. Usiadłem w fotelu pomiędzy Markiem a Axelem. Wybraliśmy jakąś komedie. Serio, tym razem była śmieszna. Ale jak poczułem lekkie zmęczenie to mimowolnie oparłem głowę o bark kapitana naszej drużyny. On tylko uśmiechnął się lekko pod nosem.
Gdy film się skończył w końcu wyszliśmy z kina. Podpierając się kulą doszedłem do domu Marka razem z nim i Axelem. Od razu, gdy weszliśmy powitała nas mama Evansa. Popytała nas trochę o różne pierdoły i oczywiście zainteresowała się moją kontuzją. W końcu poszliśmy do pokoju bruneta. Usiedliśmy na łóżku.
Znaczy, ja usiadłem na łóżku. Mąkę kręcił się po pokoju, a Axel usiadł na podłodze pod łóżkiem. Oparł głowę o materac i przymknął oczy. Widziałem, że był lekko przemęczony.
- Jak tam Julia? - spytałem białowłosego.
- Dobrze, byłem u niej dzisiaj. Nadal się nie wybudziła... - mruknął cicho. Biło od niego cholerne zmęczenie.Spojrzałem na Marka. Chyba widział w nim to samo.
- Axel, jesteś zmęczony - stwierdziłem.
- Nie jestem... - odmruknął słabym głosem.
- Weź prysznic i połóż się spać, dobrze? - spytał Mark. - Przecież mamy całe dwie noce na gadanie, więc możesz sobie na spokojnie pójść spać. Nie chcemy, żebyś nam się tu przemęczył - powiedział brunet.Axel tylko mruknął coś cicho w odpowiedzi i wstał.
- Dobra. Ale jutro nie będę już zmęczony... - szepnął spuszczając wzrok zawstydzony.
- Axel, zmęczenie to nie jest powód do wstydu. Kiedy ostatnio spałeś? - zapytałem.
- Tydzień temu...
- SŁUCHAM?! - Nie powiem, zszokowało mnie to.
- Przepraszam was... - Łzy w oczach napastnika nie pozostały mi obojętne.Nie zważając na to, że mam uszkodzone kolano powoli wstałem z łóżka i przytuliłem chłopaka. On dalej stał nieruchomo. Po chwili jednak zmienił zdanie i wtulił się we mnie. Poczułem jak moja koszulka robi się mokra. Płakał... Bardzo mocno płakał...
- Axel, spokojnie... Nic się nie stało, nie złoszczę się... - szepnąłem.On tylko mocniej zacisnął swoje pięści na mojej koszulce.
- Po prostu się martwię. Weź prysznic, prześpij się. Nie zostawimy cię samego, będzie dobrze... - powiedziałem cicho i pogłaskałem przyjaciela po plecach. On po kilku minutach odkleił się ode mnie i przetarł mokre policzki.
- Dzięki Jude... - szepnął. Po chwili poszedł do łazienki.Stałem bez ruchu przy łóżku, na którym po chwili posadził mnie Mark. Usiadł obok mnie.
- Bardzo cię boli? - spytał wskazując na moje kolano.
- Tak średnio, jest okej. Do meczu powinno być już dobrze... - powiedziałem cicho. Też poczułem lekką falę zmęczenia. Oparłem głowę o jego ramię, zupełnie tak jak w kinie.- Wiesz, Jude... Chciałem ci coś powiedzieć... - szepnął brunet. W tym samym momencie poczułem jak w moim brzuchu na nowo szaleją te znane mi motylki. - Od dłuższego czasu ja czuję, że... Że nie chcę być twoim przyjacielem. - Moje serce stanęło. - Ja chcę być dla ciebie kimś więcej. Chcę być... Twoim ratunkiem.
Zamurowało mnie.
- Jesteś moim ratunkiem, zawsze... - szepnąłem.
- Nie rozumiesz. Chcę być twoim chłopakiem, Jude... - powiedział. Widziałem jak jego policzki nabierają rumianego koloru. Poczułem też jak moje mnie palą.
- Ja też Mark. Chcę być twoim ratunkiem. I chcę być twoim chłopakiem, bo... Bo cię kocham - szepnąłem przytulając się.
- Ja też, Jude...---------------------------------------------------------
Hejkaaa! Kolejne zamówienie! Tym razem ship Jude X Mark dla
DamianGlskiMam nadzieję, że one shot się spodobał! Ciężko było wymyślić mi tutaj pomysł, ale w końcu się udało! 💗
Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy! 🐈⬛🫂⚽❤️🩹
(1000 słów ♥️)