Ten obrońca nigdy nie był doceniany. Miał cudowne życie, bogate, ułożone. Ale to co za ścianą i to co w środku gniło. Jego wnętrze było tak zepsute, że nawet bał się popełnić jakikolwiek błąd. Bo musiał się liczyć z tym, że za każdy błąd w jego domu może być nieciekawie.Na treningu nie mógł sobie pozwolić, by ktoś minął go z piłką. Nikomu jeszcze się nie udało. Ale mimo jego doskonałości i wielkich umiejętności, nikt nie zwraca na niego uwagi. Ale jeden zawodnik skrycie go obserwował. Dzień w dzień patrzył jak jego kolega z drużyny praktycznie mdleje ja boisku przetrenowany.
Pewnego dnia, gdy po treningu Gabriel upadł na boisku nikt do niego nie podbiegł. Nikt oprócz NIEGO. Nikt oprócz tego napastnika. Każdy zakładał, że ten granatowo włosy zawodnik nie ma uczuć, że jest niewzruszony. Ale on po prostu nie potrafił spokojnie patrzeć na to jak jego kolega tak się katuje.
Gabi nie zemdlał, ale ciężko mu się wstawało. Nie mógł ustać na nogach, ale Victor był cierpliwy, dlatego powoli prowadził go w stronę szatni. Nikogo już nie było w środku. Zostali tylko we dwoje. Victor posadził obrońcę na ławce i ukucnął przed nim patrząc mu w oczy. Bardzo się martwił.
— Gabi? — spytał ostrożnie dotykając opuszkami palców jego ramienia. Ten jak na zawołanie złapał rękę napastnika i położył na swoim barku trzymając swoją dłoń na jego. Victor tylko pogłaskał go delikatnie po ramieniu.
— Hm?... — spytał słabym głosem różowo włosy i przymknął oczy rozkoszując się przyjemnym dotykiem napastnika. Potrafił się wtedy rozluźnić.Victor spojrzał na ciążące powieki kolegi. Westchnął cicho.
— Brałeś dzisiaj jakieś leki ci mogę ci podać coś na wzmocnienie? — zapytał powoli, tak, żeby obrońca zrozumiał każde słowo, które Victor wypowiedział.
— Ja... Mogę ci najpierw coś powiedzieć?... Mogę wyrzucić z siebie smutki?... — spytał z nadzieją w głosie. Chciał się komuś wyżalić.Napastnik pokiwał głową.
— Bo... Ja się staram, naprawdę się staram... Robię wszystko, żeby grać na waszym poziomie, a nikt mnie nigdy nie zauważa! — W tym momencie Victor zauważył w oczach obrońcy łzy. — Riccardo kiedyś trenował ze mną, ale teraz nawet na mnie nie spojrzy! Nie chwali mnie odkąd ma Avatara...Uniosłem podbródek różowo włosego, żeby spojrzał na mnie. Z jego pięknych, błękitnych oczu wypłynęły pojedyncze łzy. Nie powinien płakać. Nie przez taką głupotę. Nie przez samolubnego Riccardo, nie powinien płakać z takiego zła. Victor otarł policzki obrońcy w czułym geście i objął go ramieniem w talii.
— Hej, ja ciebie widzę...Gabriel widocznie zdziwił się na jego słowa. Ale... Wtedy nagle osłabł i zaczął zamykać oczy. Osuwać się. Victor usiadł obok niego, a on położył głowę na jego kolanach w dalszym ciągu zamykając oczy.
— Wziąłem kilka tabletek... — mruknął różowo włosy.
— Tabletek? — spytał zdziwiony napastnik. — Jakich tabletek?...
— Och, ty wiesz... Tabletek...— wyszeptał.Victor pogłaskał go po głowie.
— Gabriel... Ja cię bardzo kocham... — wyszeptał widząc w jakim stanie jest Gabi. Widział co się zaraz stanie.
— Ja ciebie też kocham, Victor... I przepraszam, zobaczymy się jeszcze, tam... — wydusił.
Miłość jego życia umierała mu na rękach. Gabriel konał w objęciach ukochanego. Dla niego najpiękniejsza śmierć...---------------------------------------------------------
Hejkaaa! Kolejny one shot inspirowany filmem na tt od:
nalvixxLink do filmu:
https://vm.tiktok.com/ZGeptg6cd/Wpadnijcie koniecznie, super edity zasługują na zasięgi!
Mam nadzieję, że się podoba!
Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy! 💙💗🐈⬛🌸🔥🫂🌕🥀☀️
(500 słów ♥️)