XXXIV

824 26 6
                                    

Szpiedzy nigdy nie cieszyli się dobrą sławą. Nawet ci, którzy nigdy nie dali wątpliwości co do swojego oddania i lojalności zawsze byli traktowani z pewną rezerwą. Nigdy nie omawiano przy nich bitewnych planów, nie zdradzano sekretów. 

Z jednej strony była to przemyślana ostrożność. Przebywając wśród nieprzyjaciół i na wrogich terenach szpiedzy mogli łatwo wpaść w ręce wroga. Wtedy posiadana przez nich wiedza byłaby zagrożeniem dla bezpieczeństwa nawet całego królestwa. 

Z drugiej strony ciężko zaufać komuś kto został wyszkolony i posiadał predyspozycje do kłamstwa, podstępu, manipulacji. Te wszystkie cechy były nieodłącznym towarzystwem szpiegów. Dobry szpieg musiał posiadać te cechy i je szlifować, nawet jeżeli w społeczeństwie były one pogardzanie i nieakceptowane. 

Z tych powodów szpiedzy byli pewnego rodzaju wyrzutkami. Byli częścią królewskiego otoczenia, bardzo ważną częścią, pozostawali na jego służbie i łasce, a jednak zawsze stali z boku, skryci w cieniu i swoich sekretach. Emyrcja nie była tutaj wyjątkiem. 

Jednak pomimo tej złej sławy to właśnie szpiedzy zostali wysłani by obserwować ruchy zawładniętych i cieni. Nikt nie nadawał się lepiej do tego zadania niż oni. 

Na zamkowym dziedzińcu pięciu jeźdźców czekało na dalsze rozkazy. Trzech mieszkańców Taraku i dwóch synów Emyrcji. Wszyscy odziani w czerń, z zakrytymi twarzami, bez widocznej broni, sztywni niczym posągi. Nawet konie na których siedzieli nie zarzucały łbami, nie strzygły uszami. Jakby czas i wiatr nie miały nad nimi władzy. 

Teraz lepiej niż wcześniej rozumiałam skąd brały się przekazywane szeptem historie na ich temat. Byli jedną wielką zagadką, tajemnicą, a ludzie jednocześnie kochali i bali się tajemnic. 

- Od waszej misji, od waszego sukcesu zależy nasza przyszłość - mówi do nich Mordred 

Mężczyzna otoczony przez doradców i żołnierzy z obu krain mierzy ich uważnym spojrzeniem. Jego słowa są pewne i kierowane tylko do nich. Teraz kiedy zawładnięci dokonali ataku na bezbronną wioskę, wieść o ich istnieniu rozeszła się po królestwach. Ludzie dowiedzieli się o nich i nawet jedna osoba nie kwestionowała prawdziwości tych informacji. 

Cała armia Taraku miała nadejść lada dzień. Bez niej nie ośmielilibyśmy się zaatakować. Stąd pomysł na wysłanie szpiegów. Wojska Emyrcji i żołnierze, których zabrał tutaj ze sobą Mordred stanowili sporą siłę, ale ich szanse na pokonanie cieni i zawładniętych nie były wystarczające. Posiłki z Taraku miały zapewnić nam potrzebne wsparcie. Szpiedzy obserwujący z ukrycia poczynania wroga byli dodatkowym wsparciem nie tyle w postaci oręża co informacji. Kiedy wojska będą gotowe dzięki nim będziemy wiedzieć gdzie zaatakować. 

- Obserwujcie ruchy wroga, odgadnijcie jego zamiary, przejrzyjcie plany. Ponad wszystko jednak, nie dajcie się złapać. Spełnijcie swój obowiązek wobec korony i krain.

- Wasza odwaga nie zostanie zapomniana - dodaję stwierdzając, że oprócz twardych słów i poleceń potrzeba im nieco wiary i uznania. Podejmując się tak ważnej i niebezpiecznej misji zasługiwali na nasz szacunek. Zasługiwali na niego o wiele wcześniej, ale lepiej okazać go późno niż wcale. 

- Ruszajcie - poleca Mordred

Jeźdźcy puszczają się galopem przez otwartą bramę. Unoszący się za nimi kurz i piasek przesłania ich sylwetki, a te wkrótce całkiem znikają jakby rozwiały się na wietrze. 

- Oby im się udało - mówię przepełniona niepewnością i strachem

- Musi im się udać - stwierdza Mordred, dla niego nie było innej opcji - Wracajmy do sali tronowej. Trzeba zaplanować natarcie, rozdysponować oddziały. 

Oddana wrogowiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz