XXXV

583 25 2
                                    

- Więc ta część historii również jest prawdziwa - mówię kiedy Gyda dzieli się ze mną tym co pamięta z czasu kiedy była pod kontrolą cieni - Myślałam, że to tylko sposób na przedstawienie zła kryjącego się w człowieku. Czary, magia, wiedźmy...chyba jednak nie powinno mnie to dziwić, nie teraz. 

Otaczający nas świat okazuje się być o wiele bardziej tajemniczy i dziwny niż można było przypuszczać. Kryły się w nim rzeczy, które zdawały się być nieprawdziwe, nierealne, a jednak istniały. 

- Może tylko mi się wydawało - mówi Gyda. Dziewczyna trzęsła się przez cały czas kiedy zdradzała mi co działo się nim odzyskała pełną świadomość. Jak na gołej dłoni było widać jakie piętno odcisnęło na niej to wydarzenie. Jego skutki miały pozostać z nią na bardzo długo, może nawet na zawsze. Jej ciało się uleczy, ale umysł może pozostać skażony. Bidna dziewczyna. 

Mimo jej słów ani przez sekundę nie wątpiłam w to co mi powiedziała. Nie tylko dlatego, że dziewczyna nigdy by mnie świadomie nie okłamała, ale również dlatego, że sama doświadczyłam czegoś podobnego. 

Głos, ten dziwny głos, który myślałam, że należał do mojego ojca. Ja również go słyszałam. Jednak w przypadku Gydy nie użył kamuflażu, nie chował się za iluzją. Słynny książę pokazał jej swoje prawdziwe oblicze. 

Cienie należały do niego, on był cieniami. Za tą potwornością stała osoba, człowiek, a nie bestia. Chociaż nie wiem czy po tym wszystkim można było nazwać go człowiekiem, ani czy nadal nim był. Książę przecież liczył sobie setki lat podczas gdy natura dała nam ich tylko kilkadziesiąt, o ile była łaskawa. 

Najważniejsze pytanie jednak brzmiało czy to cokolwiek zmieniało? Czy stojący za cieniami książę mógł okazać się dla nas przewagą? A może wprost przeciwnie, pieczętował naszą klęskę? Tego nie wiedziałam. Byłam jednak pewna, że należało powiedzieć o tym Mordredowi i innym. Taka informacja nie mogła pozostać tajemnicą. 

- Dziękuję, że mi o tym powiedziałaś Gydo - mówię zbierając się do wyjścia - Wiem, że nie było to dla ciebie łatwe. 

- Chociaż tak mogłam odkupić soje winy 

- Powiem ci to jeszcze raz, nic co się wydarzyło nie było twoją winą. Proszę nie obwiniaj się dłużej.

- Gdyby to było takie łatwe

- Musimy wybaczać nie tylko innym, ale i sobie. 

- Idziesz Pani? - pyta dziewczyna zauważając, że kieruję się w stronę drzwi

- To co mi powiedziałaś może być dla nas istotne, muszę podzielić się tym z królem i doradcami.

- Zabierz mnie ze sobą - mówi z niespotykaną dla siebie mocą

- Powinnaś wypoczywać - upominam ją widząc jak podąża w moim kierunku. Wyciągam dłoń by tym gestem nakazać jej powrót do łóżka. Bezskutecznie. Gyda staje u mojego boku. Jej twarz przybiera nowy, bardziej wojowniczy wyraz. 

- Dość wypoczywania, dość leżenia i użalania się nad sobą - mówi - Chcę iść z tobą Pani, chcę zrobić więcej. 

- Możesz pozostać tutaj i pomagać uzdrowicielom. Czy nie tego chciałaś? Leczyć chorych. Kiedy nadejdzie wojna z cieniami będzie wielu potrzebując i rannych, każda para rąk się przyda.

- Chciałam i to bardzo, nadal chcę, ale coś się zmieniło. Odebrano mi wolność i to w straszny sposób. Byłam sobą równocześnie nie mając żadnej władzy nad tym co robię. Będę pomagać chorym, ale po tym jak odpłacę cieniom i temu księciu za to co mi zrobili, a zrobię to stojąc na przeciwko wroga. 

- To duże ryzyko - mówię - Nie wiem czy warto je podejmować. Nie masz wyszkolenia, nie znasz wojskowych formacji. 

Mówiąc to zdaję sobie sprawę, że ja również jestem niedouczona w tym temacie, a również postanowiłam udać się z moimi ludźmi na wojnę. Udać się tam razem z Mordredem. 

- Nie będę wam zawadą - obiecuje Gyda - Proszę królowo, pozwól mi iść z tobą. 

- Zgoda - oznajmiam widząc jej zapał i upór, jak również podobieństwo do mnie - Nie sądź jednak, że jeżeli dojdzie do bitwy staniesz w pierwszych szeregach. Na to nigdy nie wyrażę zgody. 

- Zgoda, mogę zostać na tyłach, byle tylko tam być.

Jej ojciec nie będzie zadowolony. Sam zwerbował się do wojska o czym jego córka chyba jeszcze nie wiedziała. Widziałam jak wpisywał swoje imię na długą listę innych chętnych. Gyda jednak była w takim wieku, że mogła sama o sobie decydować, a z tym uporem, nawet wola ojca by jej nie powstrzymała. 

- Wracajmy więc na zamek - polecam - Nie marnujmy czasu. 

Pod lecznicą czekają na mnie moi strażnicy. Nie komentują pojawienia się dziewczyny, ani tego, że siada zaraz za mną na koniu. 

- Trzymaj się - wołam przez ramię po czym poganiam zwierze. Koń jakby nie czuł dodatkowego ciężaru puszcza się galopem przed siebie. 

Ramiona Gydy oplatają mnie mocno w pasie. Ciekawe czy potrafi jeździć konno. Jako córka kowala na pewno miała styczność z tymi zwierzętami, czy jednak ich dosiadała? 

Podroż nie jest długa, ale i tak jestem pod wrażeniem, że dziewczyna ani razu nie krzyknęła. 

Brama do zamku, która ponownie została otworzona wita nas dziwnymi pustkami. Oprócz kilku strażników nie ma tutaj zaciągających się do wojska mężczyzn ani rycerzy.

- Gdzie są wszyscy, gdzie jest król? - pytam jednego ze strażników

- Wyjechali - oznajmia mężczyzna

- Co? Niby dokąd? Odpowiadaj.

- Wyjechali na wojnę. Cienie ponownie zaatakowały.  



Oddana wrogowiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz