I tak jak mówiłem, moje pierwsze 3 lata życia, spędziłem na odżyciu w społeczeństwie. Był to proces żmudny, lecz wolałem to, niż bezczynne nic nie robienie. Jasne, to właśnie robiłem w poprzednim życiu, ale tam miałem swobodę ruchu. Tu tego nie mam. Pewnie, dlatego mnie to tak irytuje.
Jednak te 3 lata nie były takie bezsensowne, jakby się wydawało. Nauczyłem się sporo o tym świecie. Świecie. No właśnie. Jestem w tym samym, lecz dużo, dużo, później. Jakieś 300 lat później. Był to duży szok, przyznam, lecz bardzo szybko przeszedłem z tym do porządku dziennego. Przynajmniej mnie nikt nie rozpozna. Cieszyłem się, bo miałem tak czystą kartę, jak jeszcze nigdy, a jak ma się czystą kartę, to trzeba ją napełnić, tak? No właśnie. Dlatego będzie się to musiało szybko zmienić. Jednak to nie teraz.
Jest także inna kwestia. Zdolności wyginęły jakieś 250 lat temu, przez co załamała się gospodarka, można tak rzec. Wiele firm upadło, a także zubożyły się państwa, które były niegdyś potęgami światowymi. Mimo, że ci ze zdolnościami nie byli większością społeczeństwa, to zazwyczaj pełnili ważne funkcje.
Jednak, jak to się mówi? "Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło" czy jakoś tak. Poprawiło się bezpieczeństwo. Gangi i mafię nie były aż tak potężne oraz ludzie bez daru nie bali się wyjść na ulicę w ciągu nocy.
Najgorszymi jednak rzeczami były tak:
1. Obecnie znajduje się w Tokyo. W stolicy, gdzie jest głośno, dużo ludzi oraz bogato. To ostatnie lubię, lecz wszystkich innych nie trawie. Co tu dużo mówić, nikt nie lubi jak jest przeludnienie.
Na szczęście ja mieszkam w dość bogatej rezydencji, gdzie nie ma zbytnio innych ludzi, prócz służby. No i tu dochodzimy do dość ciekawego momentu. Moi rodzice, byli fanami starych domów i rezydencji i ogólnie historii. Możnaby rzec, że są fanatykami. Przez co mieszkamy w rezydencji sprzed 400 lat ze wszystkimi nowoczesnymi dodatkami. Fajnie, nie? No właśnie nie, no ale mam przynajmniej godne warunki życia. A nie jak w poprzednim życiu, najpierw spać w melinie, by żyć w kontenerze, i skończyć znów w melinie. Coś za coś.
2. No i jest druga sprawa. Niestety, w tym życiu moja rodzina jest bardzo, jakby to rzec, liczna. Mam trzy siostry i trójkę braci. Jedna starsza o rok i dwie pozostałe młodsze o dwa. Mam dwóch starszych braci, kolejno 6 i 2 lata. Kolejny jest młodszy o co najmniej dwa. Tak. Dobrze zauważyliście. Były to trojaczki. Jakie to było upierdliwe, to nawet sobie nie wyobrażacie. Jak jedno zaczęło strzępić ryja, tak kolejno dwa pozostałe także zaczęły. Nikt nie był zadowolony. Jak było do wyboru, które rodzeństwo się bierze, to zawsze byłem jako pierwszy podchwytywany. W sumie, co się dziwić. Byłem najspokojniejszy z całego rodzeństwa. Nie darłem się, nie płakałem. Gdy chciało mi się jeść czy pić, to zawsze dzwoniłem dzwonkiem. Tak. Pieprzonym dzwonkiem. A wiecie dlaczego? Bo zauważyli, że jestem bardzo inteligentny, jak na swój wiek, to mnie "nauczyli" dzwonić dzwonkiem. Siedzieli ze mną pięć dni, lecz się opłacało grać w tym pokręconym teatrze i grać tak z 2 lata. Po pierwsze, mam spokój na połowę dnia, bo udaję, że śpię, a po drugie mogę się poszczycić tytułem "CUDOWNE DZIECKO". Na przyszłość, będzie to bardzo wygodne, bo raczej nikt nie będzie podejrzewał, takiego perfekcyjnego chłopca.
No i tak mi się żyło. Powoli, chujowo, ale jednak żyło. Najgorsze to było czekanie. Aż będę mógł robić wszystko, a nikt nie będzie podejrzewał. Że będę mógł się spotkać z Chibiko.... Tak. Dobrze usłyszeliście. Spotkam się z nim i wiem to, dlatego, bo kiedyś podsłuchałem, jak moja matka rozmawia przez telefon i padło tam imię Chuuya. Nie, nie przesłyszałem się, bo to imię padło kilkakrotnie. A najzabawniejsze jest to, że Port Mafia i Armed Detective Agency, przedstawili nas jako jakiś pieprzonych bohaterów i mamy własne muzea, a nawet całe tematy w szkole, na przedmiotach takich jak literatura czy historia. I dlatego, że jesteśmy znani na cały kraj, nasze "mamy" nadały nam takie imiona, bo tam wierzą, że "staniemy się tak znani i wpływowi jak oni". Bardzo ironiczne, nie powiem.
Nie wierzę w zbiegi okoliczności, a nawet jeśli bym wierzył, to jest tak oczywiste, że gdyby ślepy by na to spojrzał powiedziałby, że to nie jest możliwe, by to się wydarzyło. A najlepsze i najgorsze w tym wszystkim jest to, że spotkam się z nim dopiero za rok. Cały pieprzony rok, z tymi nudnymi ludźmi. Z Chibim było zdecydowanie ciekawiej. No, ale narzekać, aż tak mocno nie mogę, bo i tak większość mojego rodzeństwa chodzi do różnych placówek takich jak szkoła przedszkole. Więc większość dnia siedzę z nianią i tymi bachorami, które są za młode, by chodzić do przedszkola. Ja de facto już powinienem tam chodzić, lecz moja kochana rodzicielka uzgodniła sobie z Mimi (Tata Chuuyi kazał tak na sibie mówić przez telefon), że będziemy chodzić w tym samym czasie. Na razie są oni we Francji, bo są jakimiś architektami i są bardzo znani, lecz Mimi chce wrócić do ojczystego kraju. Czemu, nie wiem, jednak mi to na rękę.
Mam za to jakiegoś prywatnego nauczyciela. Uczy mnie kultury, sztuki, historii, etykiety, japońskiego, kaligrafii, itp. Nie powiem, najbardziej lubiłem historie, sztukę i kaligrafie, lecz to dla tego, że z historii wiem co się wydarzyło, a przy sztuce i kaligrafii mogę się odprężyć i namalować sobie Chuuye. Czy to już nie podchodzi pod obsesję? Możliwe, jednak nie za bardzo mnie to obchodziło. Miałem więcej problemów od tego.
Np. Moje stany depresyjne. Zastanawiam się pomiędzy opcjami, czy lepiej od razu powiedzieć "Chodźmy do psychiatry, bo jestem pojebem" czy jednak udawać, że to co innego lub ogólnie udawać, że wszystko jest dobrze. Najbardziej pasuje mi pierwsza opcja, bo jednak nie chcem cały czas udawać. A poza tym jest z tym za dużo roboty. Boję się jednak, że będą mnie traktować jak lalkę z tego powodu.
Choć to są bardzo, ale to bardzo radykalne środki, bo z tego co zauważyłem mój ojciec ma depresję i wcale nie traktują go jak złote jajko. Lecz i tak najprawdopodobniej jest tak, bo jeszcze nie zdają sobie sprawy co to za choroba. Tak. Wiedzą. Jak ma stany depresyjne, to żeby wiedziały na przyszłość, że mają nie przeszkadzać, to jego żona mówi nam, że przechodzi przez bardzo ciężką chorobę i lepiej by mu nie przeszkadzano.
Ja mam łatwiej, bo jak przychodzi co do czego, to nikt nie neguje tego, że nie mam ochoty na zabawę czy coś. Uważają, że to czas drzemki, czy tam mam zły dzień. Mi to odpowiada.
Miałem jeszcze wiele przemyśleń, przez to, że nie miałem Co robić, lecz już czułem jak mnie powoli nużyło. Nawet nie wiedząc kiedy, odpłynąłem w objęcia Morfeusza.
¤¤¤¤¤¤
No. I macie rozdział Sówki. Nawet nie wiecie jak się nad nim trudziłam. Nie wiedziałam jak pociągnąć wątek, albo powymyslałam za dużo postaci. Jednak już skończyłam tą mękę. Najprawdopodobniej w następnym rozdziale pojawi się Chuuya, więc się cieszmy i radujmy. I już będzie się od tej pory działa akcja.
Może nie tak szybko, szybko, bo zobaczymy jak długo będę ciągnęła wątek dzieciństwa, jednak już coś się pojawi prócz przemyśleń dazai'a
Byłoby miło jakbyście zostawili jakiś ślad, w postaci gwiazdeczka bądź komentarza
Miłej nocy/popołudnia/ranka
¤1180 słówPs. Rozdziały będą się pojawiały średnio co miesiąc. Co poradzic. Wena czasmi jesta czasami nie
CZYTASZ
stare dzieje
Randomdazai nie może żyć bez chuuyi, więc popełnia samobójstwo, lecz będą tego nieoczekiwane skutki