~Time skip~ rok

W końcu miał nastąpić moment, kiedy spotkam Chuuyę. Nie powiem, stresowałem się. Kto by się nie stresował, gdyby miałby spotkać miłość swojego życia po czterech latach? No właśnie. Myślę jednak, że to bardzo karykaturalne i jakże symboliczne, że (w tamtym świecie) cztery lata minęły, kiedy widziałem się z Chuuyą – od kiedy opuściłem Port Mafię – a teraz mijają cztery lata, kiedy widzę się z nim po tamtym pamiętnym wydarzeniu. No, ale nic.

Trzeba się przygotować. Przecież po tylu latach, nie mogę się pokazać Chuuyi jako menel. Przecież to jest wydarzenie roku!!! Nawet ja bym sobie nie wybaczył, gdybym to zrobił.

No, tyle że mam takie szczęście, że moja matka już mnie przygotowywała od czasów moich narodzin, do tego spotkania. Więc jak wbiła do mojego pokoju, nie byłem zbytnio zaskoczony.

– Osamu! Jak dobrze, że już nie śpisz. Wiesz co to dzisiaj za dzień?

– Dzień, w którym poznam Chuuyę! – powiedziałem z entuzjazmem, co spotkało się z jej aprobatą

– Właśnie, dlatego musimy cię zrobić na bóstwo. Rozumiemy się szeregowy?

– Aj, aj, kapitanie. To od czego zaczynamy? – spytałem z wyraźną ekscytacją

– Najpierw, kochany Shūji, idź pod prysznic. Potem będziemy zajmować się resztą

Pokiwałem głową i ruszyłem do mojej prywatnej łazienki. Moi rodzice byli obrzydliwe bogaci, a ja kochałem wydawać ich pieniądze. Kunikida bardzo dobrze o tym wie. Zaśmiałem się na wspomnienie jego min, kiedy się dowiadywał, że karta którą płace, była w rzeczywistości jego kartą. Do tej pory żałuję, że nie upamiętniłem tej miny. Powiesiłbym sobie ją w specjalnym miejscu, jako znak odstraszania nieproszonych gości. Taaaaak. To byłby plan.

Gdy tak sobie dumałem, ubrałem się w szlafrok, który mi podali przez szparę. Umyłem zęby i zasygnalizowałem, że może już wejść. Weszła jak strzała, jakby stała tuż przed drzwiami. Zgaduje, że właśnie tak było, bo nie słyszałem żadnych dźwięków z zewnątrz.

– Dobra. Jak mamy już dwie rzeczy za sobą, to teraz możemy przejść do ogarniania się – gdy to powiedziała, podeszła do szklanej gabloty i wyjęła z niej po kolei : balsam, krem do rąk i
mleczko do ciała.

– Teraz słuchaj uważnie. Najpierw się smarujesz tym – pokazała palcem na balsam – na całym ciele. Potem tym – tu pokazała na olejek – smarujesz się w swoich najbardziej suchych miejscach na ciele np. Łokcie, pod kolanami, itp. a następnie znowu mnie zawołaj.

Kiedy to powiedziała wyszła, a ja stałem i próbowałem przystosować do sytuacji. Nie od dzisiaj wiem, że to świruska, lecz dzisiaj przechodzi samą siebie. Normalnie jedyne co każe mi robić to tyle, żeby smarować się jakimś kremem na twarz, a potem balsam i do widzenia. No niby wiem, że tę szafę-gablotę nie mam po nic, ale jak myślałem ile mnie czeka, to już dostawałem bólu głowy.

Zastanawiałem się, jak mojemu krasnoludowi chciało się siedzieć tak długo i robić jakieś pielęgnacje. No przynajmniej się dowiedziałem czemu kiedyś zajmowało mu to tak dużo czasu w toalecie.

Uśmiechnąłem się na tamte wspomnienia i zacząłem robić to co mi kazała ta kobieta. Nie zajęło mi to jakoś specjalnie długo czasu i po chwili byłem gotowy. Miałem zacząć wołać, że może przyjść, lecz nie zdążyłem nawet wypowiedzieć słowa, a już przede mną stała.

– No więc tak, jak już skończyłeś to teraz mi umyj twarz tym....
I tak mi zleciało do południa. To nie była zwykła pielęgnacja. Co to, to nie. To było jebane spa. Maseczki, nie maseczki, balsamy,  wcierki, jakieś ogórki na oczy, lakiery, makijaż, ciuchy, itp. Myślałem, że umrę, po raz drugi. No niestety tak się nie stało, a mogło. Przysięgam, byłem serio na granicy. Cudem udało mnie się odratować. Tylko myśl o dzisiejszym dniu dodawała mi sił.

Jednak muszę przyznać, – z niechęcią, ale jednak – że po tych zabiegach czułem się i wyglądałem, jak młody bóg. Chciałem jeszcze spojrzeć na zegarek, jednak usłyszałem, że mnie wołają. Z prędkością światła, zbiegłem na dół i spojrzałem na siebie w lustrze.

Miałem na sobie mały garnitur, dopasowany do mojego wieku, włosy wyglądały miękko i jakby lśniły blaskiem, twarz mimo, że jeszcze okrągła i dziecinna, zawierała ostre rysy, dzięki czemu, można by było przypuszczać, że w przyszłości będę mieć bardzo wyrysowaną szczękę i policzki jak u arystokraty. Dalej, białe zęby i wąskie usta układały się w mały, radosny i podekscytowany wyraz.

Jak zobaczyłem jaki wyszczerz miałem na twarzy, od razu zmieniłem go w lekko cyniczny, lecz dalej radosny uśmiech. Poprawiłem jeszcze włosy, bo były lekko rozwichrzone i mogłem podbijać serce Chuuy’i.

Wszedłem do przedsionka i ujrzałem, że w drzwiach stoi prawie cała moja rodzina. Trochę nie ładnie, żeby goście stali w drzwiach. Pomyślałem i podszedłem do rodziców.

Zauważyłem jednak w porę, że dziecku nie przystoi taki wyraz twarzy, więc zmieniłem - po raz kolejny - mój uśmiech. Choć przyszło mi to z trudem, postawiłem na naturalność, bo to jedna z najlepszych masek do ukrycia się. Wiem co mówię. Ten trik zastosowałem milion razy, a najlepsze jest to, że nikt nigdy się nie pokapał, o co chodzi. Jak to zrobiłem, mogłem ruszyć do akcji.

Złapałem rąbek spódnicy mojej mamy i “chowając” się za nią i pociągnąłem nim trzy razy.

- Oooo. Chuuya, skarbie. To jest mój syn, Dazai. Jesteście w takim samym wieku, wiec jestem pewna, że się dogadacie. Może pojdziecie do jego pokoju i się pobawicie i poznacie?
Wyszedłem nadal “nieśmiało” zza spódnicy matki i pokiwałem głową z aprobatą.

- Chodź Chuuya, mam świetne zabawki i duży pokój - przeciągnąłem specjalnie “u”, żeby było bardziej dziecięco, przez co nasi rodzice uśmiechnęli się czuło.

Nie zdążył nic powiedzieć, a ja pociągnąłem go za rękę na górę. Po 3000 schodach, kręconych ścieżkach i górach byliśmy w moim pokoju. Zamknąłem za nim drzwi od razu jak wszedł i rzuciłem się na niego.

- Chuuya!!! Ile to minęło!!! 4 lata?!?! Ty wiesz ile się wydarzyło?!?!? Ty w ogóle-

- Ej, DAZAI!!! ZAMKNIJ SIĘ, KURWA!!! I NIE DRZYJ SIĘ DO MOJEGO UCHA!!! – to wykrzyknąwszy , walnął mnie. Bezceremonialnie mnie walnął. O nie. Ja tego nie przepuszczę. Żeby mnie walnąć? Mnie? Moją zajebistość?

- Ojj, Chibi, Chibi. Ty się chyba nic nie nauczyłeś, przez te 4 lata. Nadal nie pije mleka, głośny, niski-

- Dazai, uważaj sobie. I ODPIERDOL SIĘ OD MOJEGO WZROSTU!!! MAM 4 LATA!!! JA WCIĄŻ ROSNĘ!!!

- Tak sobie wmawiaj krasnalku, tak sobie wmawiaj. Ja i tak wiem lepiej. Przecież to aż niemożliwe, żebyś był taki niski w tym wieku. Wiesz, to już chyba karłowatość. Pasuje idealn-

-DAZAI!!

• ♣♣♣♣♣♣♣♣♣

No, i tak wygląda 3 rozdział. Główkowałam nad nim. Ale się tak mniej więcej udał. Nie czuję się z niego zadowolona, jednak lepsze to, niż nic. Rozdziały mogą być później, bo jestem w nowej szkole i się dopiero przyzwyczajam. Nowy poziom i tak dalej. Dziękuję za gwiazdki i komentarze

Miłego dnia/popołudnia/wieczora



stare dziejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz