13.

36 6 9
                                    

15 września

Dwójka chłopców szła przez leśną ścieżkę, trzymając się za ręce. Starszy z nich prowadził swojego chłopaka w pewne miejsce.

Tego dnia były urodziny młodego Lee, a Han chciał zrobić coś, co zapamiętałby do końca życia. Coś, dzięki czemu nie pamiętał by aż tak o tym, co próbował zrobić dokładnie rok temu. Mimo, iż wiedział, że z jego chłopakiem jest coraz lepiej, to bał się, że choroba wróci do niego ze zdwojoną siłą. Wiedzia, że młodszy czasem jeszcze zadręczał się tym wszystkim. Może i nie mówił tego wprost, ale to było po prostu widać. To, jak zamyślony wtedy był, jak wpatrywał się w swoje blizny.

Ale miał wokół siebie swoich ukochanych przyjaciół, którzy zawsze go wspierali i wyciągali ze spirali myśli. Miał też najlepszego na świecie chłopaka. Czy mógł chcieć czegoś więcej?

Wymieniając ukradkowe spojrzenia, w komfortowej ciszy dotarli na piękną polanę otoczoną kwiatami. Felix rozejrzał się dookoła, zakochany w tym widoku. Jisung stał tylko z boku, podziwiając miłość swojego życia, zakochanymi oczami. Po chwili Lee odwrócił się i rzucił się na Hana ze załzawionymi oczami.

— Hej, kochanie, dlaczego płaczesz? — zapytał delikatnie koreańczyk, słysząc ciche pociąganie nosem. Widział tylko czubek głowy Felixa, jego twarz była aktualnie wciśnięta w jego klatkę piersiową.

— H-Hannie... To jest takie wspaniałe... Jak ja mam niby nie płakać? — zapytał łamiącym się głosem.

Starszy o jeden dzień, słysząc odpowiedź, zachichotał. Jego chłopak był taki uroczy.

Po chwili odsunęli się od siebie, siadając na kocu leżącym na trawie. Na kocu leżało sporo przekąsek, napoi oraz tym podobnym. Han odwrócił się za siebie i wyjął zza pleców prześliczny bukiet słoneczników.

Słoneczniki kojarzyły się Jisungowi tylko z Felixem, jego osobistym słoneczkiem.

Przez jakiś czas siedzieli rozmawiając i śmiejąc się. Wspominali wspólnie spędzone lata, dziwiąc się jak szybko leci czas. Stres w organizmie Jisunga rósł z każdą chwilą.

W pewnym momencie, gdy słońce zaczęło zachodzić, poprosił Felixa aby wstał. Młodszy, zdziwiony, wykonał polecenie, aby po chwili zobaczyć klęczącego przed nim Hana. Zakrył usta dłonią, walcząc ze łzami w oczach.

— Felix, ostatnio zastanawiałem się, jaki byłby najlepszy prezent dla ciebie na tegoroczne urodziny. Myślałem tak długo, aż doszedłem do wniosku, że to co za chwilę zrobię, będzie najlepszym pomysłem. — wyznał, spoglądając na swoją miłość. — Lixie, chcę żebyś wiedział, że jesteś dla mnie wszystkim. Jesteś moim słoneczkiem, moim oczkiem w głowie. I nie myśl, że tak jest dopiero od wtedy, od kiedy jesteśmy razem, bo tak nie jest. Od zawsze byłeś dla mnie wszystkim. Nie wyobrażam sobie bez ciebie życia. Chcę, żebyś był ze mną na zawsze. Bo kocham cię tak bardzo, że aż boli. Kocham cię do tego stopnia, że mógłbym zabić dla ciebie. Dlatego chcę cię zapytać, czy wyjdziesz za mnie?

Z oczu australijczyka płyneły rzeki łez. Zaczął agresywnie machać głową, nie będąc w stanie powiedzieć żadnego słowa.

— T-tak. Tak, tak, tak i jeszcze raz tak! — wykrzyknął, rzucając się na swojego, aktualnie narzeczonego. Han nasunął mu pierścionek na palec, po czym pocałował go namiętnie.

Pocałunek ten przekazywał ich niewypowiedziane uczucia i słowa. Ich miłość do siebie nawzajem.

Od tego momentu miało już być wszystko w porządku. A przynajmniej mieli taką nadzieję.

------------------
Yooooo kochani mamy to! Jilixy się już oświadczyły, a to znaczy, że dwa dni koniec. Chyba wstawię ten wstęp o którym wczoraj pisałam, ale nie wiem kiedy zacznę cokolwiek wstawiać.

Dbajcie o siebie, jedzcie dobrze i pijcie dużo wody!

lov u<3

his diary his lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz