6.Porwali go Rose!

400 16 0
                                    

Matteo
Całą noc nie mogłem przestać o niej myśleć. O jej sile i tym jak się zmieniła. Nie była już delikatną różą a wręcz jej kolce zaczęły pląc wokół niej mór który kół gdy tylko się zbliżałem. Victoria wczoraj wyjechała mi z kłutnią o to co robię z Rosanną i że przecież ona mnie oszukała ale jej nie słuchałem. Wydarłem się żeby się zamknęła jeżeli nie chce wracać do włoch.

Dziś rano zadzwoniłem do tej jej asystenta doradcy czy chuj wie kogo i poprosiłem o spotkanie z szefową odnośnie mojego zainteresowania kupnem ich broni.
Odpowiedział mi że zobaczy co da się zrobić i pogada z szefową.

Piłem kawę gdy do jadalni weszła Victoria. Ubrana w czarną mini.

-Kotkuu chciałam cię przeprosić ale wiesz przecież że poprostu jestem trochę zazdrosna. Wkońcu jesteś teraz mój. Gadała jeżdżąc dłońmi po moich ramionach.

Nie wiem czemu ale jej dotyk mnie nie ruszał. Zero reakcji. Nagle zadzwonił mój telefon.

Numer jaki się wyświetlił wprowadził mnie w zdziwienie i jakieś dziwne emocje.

Numer Rosanny.

-Halo? Odebrałem i po chwili usłyszałem jej melodyjny głos.

-Spotkanie panie Caligari dzisiaj o 13.00 proszę się nie spóźnić nie toleruje tego. W moim klubie. Dowidzenia.
Powiedziała i się rozłączyła. Nie zdążyłem nic powiedzieć. No co za kobieta. Popatrzyłem na zegarek i była 12.05 co oznaczało że już powinien wyjść.

-Muszę jechać na spotkanie Victoria. Oznajmiłem i wstałem z krzesła co spowodowało niezadowolony jęk kobiety.

-No trudno powitam cię miło jak wrucisz. Powiedziała figlarnie i pocałowała mnie w policzek.

Ruszyłem do wyjścia i kazałem podstawić auto pod bramę.

Wsiadłem do auta z moim kierowcą a drugim autem za nami jechało 4 moich ludzi.

Po 40minutach byliśmy na miejscu. Wraz z 2 ochroniarzy wszedłem do środka Klubu i odrazu zaprowadzono mnie do gabinetu Rose.

Zapłukałem a po drugiej stronie usłyszałem ciche Wejść.

Wszedłem do znanego mi już gabinetu i zobaczyłem ją. Zaschło mi trochę w ustach muszę przyznać ale jak ona wygląda to zaraz dostanę palpitulacji serca którego nie mam.

Stoji przy biurku ubrana w czarną skurzaną spódnice przed kolano i czarną elegancką bluzkę z sporym dekoltem. Włosy związala w koka a 2 jasne pasma opływaja jej przy twarzy.

-Witam panie Caligari. Odezwała się pierwsza i wyciągnęła rękę.

-Rosanno nie zwracaj się do mnie na Pan do cholery. Zacząłem odrazu wnerwiony ale uścisnąłem jej dłoń. Ciepłą gładką dłoń.

-Nie przystosuje się. Proszę usiąść. Uśmiechnęła się sztucznie wrednie i usiadła za biurkiem a ja westchnąłem i usiadłem na fotelu przed nią.

-Dobrze więc chce pan kupić broń. Ile? Na kiedy? Jaką? Trzy pytania i poproszę odpowiedzi. Zaczęła i wystukała coś na laptopie stojącym przed nią.

-100sztuk zwykłych pistoletów 200. Karabinów i 100 granatów. Jak najszybciej. Mrugnąłem do niej aby rozluźnić tą tępą atmosferę.

-Rozumiem. Odpowiedziała i zaczęła coś patrzeć na ekranie. Długopis który miała w ręce pokierowała do jej ust które lekko go oplotły. Myślała i była tak skupiona ale te jej zagrywki były dla mnie jak ogień. Podnieciła mnie tym że wsadziła ten pierdolony długopis do ust. Przełknąłem ślinę.

She is Back Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz