7. Cień

103 8 4
                                    

Obudziła się, kiedy na zewnątrz dopiero zaczynało robić się jasno. Przez chwilę leżała w bezruchu, wpatrzona w nieskazitelnie gładki sufit. To było dziwne i przyjemne zarazem – móc cieszyć się miękkością materaca, ciszą i gorącym powietrzem, jakże różnym od tego w wilgotnej piwnicy. Faith odetchnęła i wtuliła twarz w poduszkę, chcąc jak najdłużej rozkoszować się spokojem, którego nie doświadczyła od tak dawna.

W pamięci wciąż miała spotkanie z Angelem i choć korciło ją, żeby do niego zajrzeć i upewnić się, że wszystko w porządku, wiedziała, że na to zbyt wcześniej. Mogła upewnić się później, kiedy już zobaczą się w salonie razem ze wszystkimi innymi.

Charlie aż rwała się do tego, żeby wprowadzić nowego gościa w działanie hotelu. Faith wiedziała już, że księżniczka szukała drogi do odkupienia, organizując wspólne sesje, które miały pomóc w „zacieśnieniu więzi", cokolwiek kryło się pod tym pojęciem. Sądząc po reakcjach Angela, mogła spodziewać się wszystkiego – od wspólnego śpiewania, po faktyczną grę w Twistera. To wszystko wydawało się wręcz abstrakcyjne i na swój sposób kojące po tym, czego doświadczyła do tej pory.

Liczyła, że uda jej się zasnąć, ale przywykłe do czuwania ciało nie chciało współpracować. Panująca dookoła cisza wydawał się nieswoja, choć zarazem była inna niż ta, do której przyzwyczaiła się Faith. Bez cienia napięcia, które zazwyczaj jej towarzyszyło, niczym u wyczulonego na możliwy atak zwierzęcia. A jednak ciało wciąż reagowało instynktownie, jakby gdzieś w cieniu kryło się... coś.

Faith wzdrygnęła się na samą myśl. W pamięci wciąż miała to irytujące gwizdanie. Skąd wzięło się to wspomnienie? I dlaczego...?

Dość.

Odrzuciła pościel, godząc się z tym, że to tyle, jeśli chodzi o beztroski sen. Bez pośpiechu zaczęła przygotowywać się do nowego dnia, choć dobrze wiedziała, że wszyscy najpewniej wciąż śpią. Hotel był cichy i senny, a wrażenie to jedynie utrwaliło się, kiedy wyszła na korytarz. Ostrożnie stąpała po wyłożonym wykładziną korytarzu, zmierzając ku schodom prowadzącym do recepcji. Próbowała nauczyć się stawiać kroki w wysokich obcasach, ale czuła, że potrzebuje czegoś innego. Musiała poprosić Charlie o zakupy, choć to mogło poczekać. Wszyscy wokół już i tak byli dla niej za dobrzy.

W pobliżu schodów omal nie dostała zawału, kiedy jakiś kształt przemknął tuż obok niej. Faith zamarła, z zaskoczeniem spoglądając na istotę, która zawisła w powietrzu tuż przed nią – coś z pogranicza smoka i... owieczki? Co więcej, stworzenie nosiło elegancki garnitur, a na jej widok skłoniło się uprzejmie. Nie mając innego pomysłu, Faith skinęła mu głową, próbując uspokoić kołaczące się w piersi serce. Wysiliła się na uśmiech i choć istota go odwzajemniła, było w tym coś wymuszonego.

– O, cześć, Razzle! Znasz już Faith?

Oboje odwrócili się, kiedy na korytarzu rozbrzmiał radosny głos Niffty. Pokojówka wychyliła głowę z najbliższej sypialni, w dłoni dzierżąc niezastąpioną miotełkę do kurzu.

Nie tyle podeszła, co podbiegła bliżej, jak zawsze chaotyczna i zbyt żywiołowa. Istota – Razzle – zamachała swoimi demonicznymi skrzydłami, po czym wzbiła się wyżej, jakby wyczuwając, że Niffty może spróbować go „wyczyścić".

– A ty... wcześnie wstałaś. – Niffty błyskawicznie zmieniła obiekt zainteresowania. Obeszła Faith i strzepnęła niewidzialny pyłek ze spódnicy dziewczyny. – Mało kto tak wcześnie wstaje. No, poza panem Alastorem – dodała, bez większego wysiłku wspinając się na ramię swojej rozmówczyni.

Faith widziała, jak robiła to wcześniej, zazwyczaj wskakując na Angela albo... wszystko, co znajdowało się w jej zasięgu. Mimo wszystko musiała powstrzymać się od odruchowego zrzucenia Niffty z siebie.

CICHY KRZYK [HAZBIN HOTEL FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz