4. Lustereczko

120 14 10
                                    

– Możesz brać, co tylko zechcesz... O, tu są kosmetyki! – Charlie wydawała się usatysfakcjonowana tym, co zobaczyła w łazience. Miotała się na prawo i lewo, sprawdzając zawartość półek i oceniając stan ręczników. – Jeśli potrzebujesz czegoś jeszcze, daj mi znać. To samo z ubraniami. Alastor ma specyficzny styl – wyjaśniła, kiwając głową na zwitek materiału, który przywołał demon – więc później znajdziemy ci, co tylko będziesz chciała. Może pójdziemy na zakupy? Uwierz mi, że to nie problem!

– Charlie ma rację. Wystarczy, że dasz nam znać – zapewniła Vaggie, przystając w progu tuż za plecami wciąż spiętej Faith. – Wszystko gra?

Dziewczyna skinęła głową. Wysiliła się na blady uśmiech, choć przyszło jej to z trudem. Tak naprawdę wiele rzeczy, które w tej chwili pragnęła zrobić, zdawało się być poza jej zasięgiem.

– Hej. Naprawdę nie masz powodów do obaw – oznajmiła łagodnie księżniczka, chwytając swojego nowego gościa za rękę. – Nie musisz się też obawiać nikogo, kto tutaj mieszka. Damy ci tyle czasu, ile będziesz potrzebowała, ale uwierz mi, że jesteś bezpieczna.

– Dajmy jej chwilę wytchnienia, kochanie – zasugerowała Vaggie. – Możemy zaczekać na dole. Mogę coś ugotować – dodała, a Charlie rozpogodziła się.

– Dobry pomysł! I nie przejmuj się Alastorem. On też chce dobrze.

– O ile nie wchodzisz z nim w żadne układy.

– Vaggie! – obruszyła się księżniczka. Zaśmiała się nerwowo, po czym schowała ręce za plecami. – W każdym razie, zero pośpiechu. Odpocznij ile potrzebujesz.

Drzwi do łazienki zamknęły się, kiedy obie dziewczyny zniknęły z powrotem sypialni. Faith zamarła w miejscu, przez chwilę wsłuchując się w ich oddalające się głosy.

– ... się stara, nawet jeśli ostatnio jest dziwny. No i załatwił te ubrania, zamiast je w nie ubrać, wiec...

Głos Charlie ucichł i dookoła zapanowała cisza przerywana wyłącznie nieco przyspieszonym, urywanym oddechem Faith. Kiedy została sama, z całą mocą dotarło do niej, co wydarzyło się w ciągu zaledwie kilku ostatnich godzin i aż zakręciło jej się w głowie. Objęła się ramionami, po czym oparła o chłodne kafelki i powoli osunęła po ścianie na podłogę. Dotychczas wstrzymywane łzy w końcu znalazły ujście, choć do Faith dotarło to dopiero, gdy poczuła wilgoć na policzkach i w roztargnieniu otarła twarz.

To były łzy ulgi czy strachu? Nie potrafiła stwierdzić. Jakaś jej część nadal obawiała się, że to tylko sen, a ona wkrótce obudzi się w ciemnej piwnicy, by przeżyć kolejny dzień pod dachem swojego złego wilka. Wciąż nie docierało do niej, że tutaj była, choć krew na rękach i ubraniu wydawała się potwierdzać to, że dopiero co zakończyła życie swojego oprawcy. Najpewniej tylko czasowo, ale o tym nie chciała myśleć.

No i to... wszystko. To miejsce, Charlie, reszta mieszkańców jej Szczęśliwego Hotelu – miejsca wręcz nierealnego w samym sercu Piekła...

Faith pragnęła powiedzieć tak wiele. Przeprosić za to, że sparaliżowało ją tam na dole i później, kiedy poznała tego niepokojącego, uśmiechniętego demona. Przeprosić pomimo tego, że spoglądając na Alastora, czuła wyłącznie niepokój, jakby za szerokim uśmiechem i nienagannymi manierami kryło się coś jeszcze.

Tyle że nie była w stanie.

– Aj, kochanie, wyglądasz okropnie...

Drgnęła i poderwała głowę. Cień pochylał się tuż nad nią, spoglądając nań w niemal pobłażliwy sposób. Faith wyraźnie widziała smukła sylwetkę oraz długie, spływające do pasa włosy; choć nie mogła dostrzec szczegółów twarzy ani oczu, dobrze wiedziała, że postać jej towarzyszy, tak jak i w ciemnej piwnicy od pierwszego dnia, gdy tylko Faith pojawiła się w piekle.

CICHY KRZYK [HAZBIN HOTEL FF]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz