To był najdziwniejszy dzień, jakiego doświadczyła Faith. Na pewno nie przyszłoby jej do głowy, że kiedykolwiek zasiądzie do stołu wraz z samym Lucyferem i jego córką. W zasadzie już dawno zwątpiła w to, czy czeka ją coś więcej niż kolejne zlewające się ze sobą dni w zamknięciu.
Jakaś jej cząstka wciąż nie dowierzała. Na usta Faith cisnęły się dziesiątki słów, jednak nie potrafiła ubrać ich w sensowne zdania – i to nawet po to, żeby zapisać je w notatniku. Głos wciąż odmawiał dziewczynie posłuszeństwa; ilekroć chciała zmusić się do mówienia, ucisk w gardle powracał, skutecznie powstrzymując ją przed wypowiedzeniem choćby słowa. Choć cienia nie było nigdzie w pobliżu, Faith była pewna, że wciąż gdzieś tam był, czając się w pobliżu niczym milczący opiekun.
„Zaufaj mi" – wciąż tłukło jej się w głowie. Pewnie powinna. W końcu była tu, cała i względnie wolna, o ile takie określenie miało rację bytu w Piekle. Tyle że to nadal niczego nie tłumaczyło.
Faith nie mogła pozbyć się wrażenia, że Lucyfer nie powiedział całej prawdy. Widziała jak na nią patrzył i słyszała coś takiego w jego tonie, czego nie potrafiła nazwać, ale dało jej do zrozumienia, że wiedział więcej niż przyznawał. Albo podejrzewał. Była ciekawa, czy gdyby poprosiła go o pomoc, byłby w stanie cokolwiek zdziałać – choćby powiedzieć jej o tym, jak umarła, bo w końcu jako władca Piekła musiał to wiedzieć! – jednak nie miała odwagi. Jeśli w czymś upadły anioł miał rację, to z pewnością w stwierdzeniu, że ludzie z natury uciekali przed prawdą, która była dla nich niewygodna.
Tego wieczora Faith i tak nie chciała zaprzątać sobie tym głowy. Czuła się dobrze w towarzystwie Charlie, aż nazbyt świadoma życzliwości, którą darzyła ją księżniczka. Co prawda wciąż czuła dystans względem Angel Dusta, ale rozluźniła się w jego obecności na tyle, by słuchać tego, co mówił. W którymś momencie przyłapała się nawet na tym, że przesunęła krzesło nieco bliżej i już nie wzdrygała się za każdym razem, gdy pająk przypadkiem nachylił się w jej stronę.
Mimo wszystko poczuła ulgę, gdy w końcu znalazła się w pokoju. Leżąc na miękkim łóżku, zamknęła oczy i spróbowała przypomnieć, kiedy ostatnim razem przyszło jej zasypiać w takich warunkach. Najpewniej za życia. Cokolwiek kryło się pod tym pojęciem, bowiem wspomnienia wciąż umykały, ilekroć Faith próbowała do nich sięgnąć. To było tak, jakby spoglądała na świat przez zamazaną szybę. Widziała kształty i kolory, ale nie potrafiła dostrzec ich dostatecznie wyraźnie, by nabrały sensu.
W czasie, który spędziła w zamknięciu, nie zastanawiała się nad wieloma rzeczami. Wtedy to i tak nie miało znaczenia – ani to, jak i dlaczego umarła, ani czym zawiniła, że wylądowała tutaj. Tygodnie pod dachem Złego Wilka składały się na ciągłe napięcie, strach i próbę zachowania jasności umysłu. Na tyle, by nie oszaleć, zwłaszcza gdy trafiała na te... gorsze momenty.
Teraz, leżąc w bezpiecznym pokoju hotelowym, do Faith z całą mocą dotarło, jak wielu rzeczy nie wiedziała.
Miała nadzieję, że cień wróci jednak nic podobnego nie miało miejsca. Choć ta istota bez wątpienia gdzieś tam była, nie odezwała się, nawet gdy Faith rzuciła bezgłośne „Jesteś tutaj?" w głąb pogrążonej w mroku sypialni. Wkrótce po tym zapadła w niezbyt spokojny sen, nie doczekawszy się żadnej odpowiedzi.
***
– Więc... Powiedz, ptaszyno, czym ty w ogóle zawiniłaś?
To był jeden z tych niejasnych dni. Faith zawahała się, słysząc pogodny, niemal uprzejmy ton Złego Wilka. Spoglądał na nią lśniącymi w mroku żółtymi ślepiami, nonszalancko oparty o ścianę przy schodach. Ramiona skrzyżował na piersi, po czym lekko przechylił głowę, uważnie wpatrzony w siedząca na ziemi dziewczynę.
CZYTASZ
CICHY KRZYK [HAZBIN HOTEL FF]
Fiksi PenggemarFaith nie wie, dlaczego wylądowała w Piekle. Uwięziona od pierwszego dnia końca swego ludzkiego życia, cudem ucieka od swojego oprawcy. Zagubiona na ulicach Pentagramu, próbuje znaleźć bezpieczne miejsce. Ale czy coś takiego istnieje w świecie niebe...