Stałem pod budynkiem Agencji naprawdę nie miałem siły wrócić do roboty, jednak ciekawość tego co stało się przed kawiarnią wygrała. Wjechałem zniecierpliwiony windą na piętro biura. Przed wejściem najczęściej już słychać kłótnie lub debaty jednak dziś było podejrzanie cicho żadnych wrzasków Kunikidy, żadnego łomotu papierów, rozrzucanych przez Ranpo w poszukiwaniu zgubionych słodyczy, ani nażekań Yosano na to, że nie ma kogo leczyć coś było nie tak. Nie miałem zamiaru jednak zmieniać swojego nawyku i jak zawsze energicznie otwierając drzwi wszedłem do pomieszczenia z "radosnym" nastawieniem szukając wzrokiem Kunikidy, którego mógłbym podręczyć. Nikogo jednak tam nie zastałem w całym biurze Agencji nie było żywej duszy.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu, mój wzrok zawiesił się na jedynej rzeczy która odstawała od normy. Było nią biurko nikogo innego jak mojego podopiecznego Atsushiego Nakajiamy, które było puste. Lecz ono nie było tak puste jak inne biurka przy których nie było osób, które powinny przy nich pracować jednak jego biurko pozostało bez żadnego przedmiotu wysprzątane całkowicie do zera i spakowane w kartonik stojący tuż przy mnie. Atsushi opuszczał agencje? Czyżby po ostatnich wydarzeniach zwolnił się z pracy? Czy może to jego zwolniono? Nie rozjaśniło to żadnych moich wątpliwości z którymi tu przybyłem. Zaczęłem więc przeszukiwać kolejne części biura agencji z nadzieją że trafię na cokolwiek co pomoże mi połączyć fakty. Przeszukując resztę biurek zuważyłem mały świstek papieru, który był wsunięty pomiędzy inne papiery na biurku Kunikidy. Nie byłby w tym nic dziwnego jednak był on krzywo włożony, mniejszy od reszty i pogięty. Ogółem mówiąc odstawał od reszty. Takie ustępstwa jak pogięta kartka na biurku takiego perfekcjonisty z nerwicą natręctw się niezdażały. Odrazu za nią chwyciłem, rozkładając ją natychmiast poznałem czym był ten papier. Był to nekrolog, rozłożyłem dokument do końca z zaciekawieniem kto mógł być tak ważny dla Kunikidy żeby zabrał go ze sobą i do tego ukrył ją w papierach. Widząc nazwisko Atsushiego bez większego namysłu krzyknąłem:
-hahaha wybaczcie ale nie dam się nabrać możecie wyjść z ukrycia!!!
- cisza...
-naprawdę śmieszny żart wiecie jak mnie rozbawić po kolejnej próbie przekroczenia wrót piekielnych buhahaha!!!
- cisza...
- serio mówię możecie wrócić do roboty zajmę się sobą! Kunikidaaaaaaa chyba nie chciałbyś aby któraś minuta ci uciekła z planu idealnego dnia-mówiłem ciągle w przestrzeń będąc przekonany że zaraz wszyscy wyskoczą z pomieszczeń których jeszcze nie sprawdziłem
-cisza
-chcecie się bawić w chowanego okayyy 3..-.2..-1.SZUKAM!!!Przejżałem każde możliwe pomieszczenie jakie znajduje się w agencji. Powoli zaczynałem dopuszczać do siebie inną myśl... Nie niee szybkim krokiem przeszedłem je wszystkie jeszcze raz. W głowie słysząc tylko dźwięk stukających obcasów brązowych derbów, wydobywający się szybki rytmiczny dźwięk z każdorazowym dotknięciem podeszwą buta starej drewnianej podłogi. W pomieszczeniach nikogo nie było teraz byłem pewny. Prubójąc sobie wszystko ułożyć w głowie podbiegłem jeszcze raz do biurka Kunikidy. Lekko zdyszany chwyciłem kawałek kartki z ogromną szybkością i siłą robiąc tym samym wiele nowych zagięć na i tak już najwidoczniej wielokrotnie zgniatanym z widoczną złością papierze. Wziołem nekrolog do rąk prubując znaleźć jakieś inne informacje poza nazwiskiem osoby dla której został stworzony. Mam! pierwsze co to było tam napisane to nazwa cmentarza na którym miał się odbyć pogrzeb. Gdy ją zobaczyłem moje oczy powiększyły się, powieki odsłoniły większość gałki a ja stałem jak wryty wpatrując się ślepo w jeden punkt nie łapiąc nawet kolejnego oddechu. To too... był cmentarz ,na którym znajduje się grób Odasaku nie chciałem czytać dalej jednak mój wzrok powędrował w lini prostej w dół kartki. Zauważając dzisiejszą datę już bez pochamowań z lekko przyśpieszonym pulsem zacząłem czytać jak najszybciej potrafiłem kolejne informacje. Data dzisiejsza godzina pogrzebu: 11.30 chcąc nie chcąc mój wzrok odrazu powędrował na zegar wiszący na ścianie 11.46 szlag!!! przeklnąłem w myślach. Nie byłem pewny czy to jest prawda... czy to tylko dziwne zgłoszenie dla agencji dostawaliśmy je już w naprawdę najdziwniejszych formach. Zacznając od melodii z kodem komputerowym po pendriva z ludzkich szczątków. Dlatego uważam że zgłoszenie w formie nekrologu nie byłoby najdziwniejsze. Jednak coś mi tu nie pasowało. Nie zastanawiając się chwyciłem za broń i chowałem ją z tyłu wciskając ją za pas od spodni, następnie lekko gniotąc papier schowałem go do kieszeni ciągnącego się za mną berzowego płaszcza i wybiegłem z budynku. Udałem się na pobliską stację kolejową z kąd najszybciej dało się dojechać na ten konkretny cmentarz. Niestety jednak znałem rozkład jazdy do tego miejsca na pamięć. Nawet nie świadomie często będąc pijany prawie do nieprzyjemności kiedy już wyżucali mnie z baru nogi same mnie do niego ciągneły wiele razy budziłem się właśnie na tym cmentarzu nie pamiętając nawet jak się tam znalazłem. Wracając do obecnej sytuacji nie była ona zbyt kożystna ponieważ wiedziałem że najbliższy pociąg jest za 20 minut. Dodając czas w jaki tam można dotrzeć obliczyłem iż na miejsce będę spuźniony około godziny pomimo tego muszę pojechać to sprawdzić zważając że w agencji nikogo nie było może zagrażać jej członkom niebezpieczeństwo.
Około godziny 12.40 byłem na miejscu. Wchodząc na teraz cmentarza naładowałem broń w razie gdyby była mi potrzebna. Jeszcze raz spojżałem na druk z mojej kieszeni aby upewnić się na jaką część cmentarza miałem się udać. Z szacunku dla leżących tu zmarłych w tym drogiego mi Odasaku zwolniłem kroku i powoli udałem się w wskazane miejsce. Idąc już najwyraźniej dobrą alejką poczułem specyficzny zapach. Były to perfumy Yosano o wiśniowo-migdałowej woni. Idąc ich śladem zaraz wyłoniła mi się w oddali kobieca postać stojąca przed jednym z wielu grobów. Czując na sobie deszcz zaczynający dopiero co kropić nieco przyśpieszyłem i podeszłem do niej. Będąc bliżej upewniłem się w przekonaniu że nie był to nikt inny jak Doktor Yosano.
- Hej yosano dobrze cię widzieć- założyłem spowrotem swoją maskę śmieszka wesoło się witając nie wiedząc nawet jednak jak duży bład to był
-Yosanooo!?- odpowiedziała mi cisza
Stałem 2 około sekundy miałem już zadawać pytania, jednak doczekłem się jedynie tego by dostać bardzo wesołe przywitanie od drugiej osoby było nim naprawdę naprawdę silnę udeżenie w twarz, dostałem sążnego plaskacza a po mojej kości policzkowej zaczeła sączyć się krew. Całkowicie zdezorientowany uniosłem oczy na Yosano. Ona zaś chwyciła mnie za głowę i obruciła nią nie patyczkując się z całej siły w stronę nagrobka. Wtedy do mnie dotarło co tak naprawdę oznaczało puste biurko mojego podopiecznego. Opadłem na kolana a w mojej głowie zaczeło pojawiać się coraz więcej przebłysków z dnia kiedy po raz ostatni go widziałem. Odłączyłem się od realnego świata wpatrując się w napis na grobie... "Atsushi Nakajama"...
W tej samej chwili kiedy do mnie docierało co zrobiłem, jak bardzo spierdoliłem jak bardzo zawiodłem wszystkich jak nie mogłem spełnić nawet jedynej rzeczy o którą prosił mnie Oda, w tej właśnie chwili Yosano wyciągneła broń zaa mojego pasa i wycelowała mi nią prosto w tył głowy tak ,że czułem zimną lufę pistoletu dotykającą mojej skóry. Nastała cisza.
Po chwili powiedziłem szeptem:
-strzelaj
-NO STRZEL! STRZELAJ DO CHOLERY!- po kolejnej chwili nie wytrzymując wewnętrznie swojej egzystencji na tym świecie krzyknąłem z całych sił z ogromną frustracją i zażyłością w głosie.
Gdy znów nastała cisza usłyszałem poluźniający się ścisk z jakim jeszcze do tej pory była trzymana broń i zraz puźniej huk.
Yosano rzuciła broń kołomnie bezsilnie klęczącego przed grobem mojego podopiecznego który właśnie z mojej winy tam wylądował.
Po rzuceniu mi broni pod nogi Yosano się odezwała
-Jesteś żałosny- powiedziała to z ociekającym obrzydzeniem co do mojej osoby.
-Nie waż się wracać do agencji!!! Mieszkanie też już nie jest twoje. Kenji zostawił ci wszystkie twoje żeczy spakowane koło tylnego wejścia, z którego i tak tylko kożystasz.
- ykch- chciałem spróbować wykrztusić z siebie jakikolwiek słowo jednak nie potrafiłem.
-Nie tłumacz się- powiedziałam już bardziej uspokojonym jednak wciąż pogardliwym tonem i kontynułowała monolog.
-nikt z nas nie chce cię już nigdy widzieć na oczy. Zrozumiałeś? Wynoś się, naprawdę nie interesuje mnie czy masz gdzie się podziać czy skończsz jak bezpański pies. Wybacz tylko ja byłam w stanie przyjść i przekazać ci to wprost. Żegnaj Osamu.To były ostatnie słowa jakie od niej usłyszałem. Potem było słychać tylko ewidentnie pełne wkurwienia kroki i stukot oddalających się obcasów. Zostałem sam siedząc w tej samej pozycji w jakiej zostawiła mnie Yosano, caraz bardziej przemakając od deszczu który nasilił się do sporej wielkości ulewy. Jednak ja nawet nie zwróciłem na nią uwagi tylko pozostałem głęboko wpatrzony w napis nagrobka.
CZYTASZ
Soukoku Utopijna Harmonia
ActionPełna dramatu historia soukoku ukazująca emocje bohaterów i sprzeczności losu z jakimi się zmagają.