Rozdział 2

26 2 0
                                    

Następne tygodnie minęły na oswajaniu się z nowym miejscem. Zajmowałem się pracą zdalną, co pozwalało mi kontrolować każdy aspekt naszego domu. Ania z zapałem pielęgnowała ogród, tworząc prawdziwą oazę spokoju. Niestety, ten spokój był jedynie pozorny.

Pierwsze sygnały niepokoju pojawiły się, gdy Michał zaczął regularnie organizować spotkania towarzyskie. Głośna muzyka i śmiech dochodzące zza płotu stawały się coraz bardziej uciążliwe. Zwracałem na to uwagę, ale Ania próbowała mnie uspokajać.

– To tylko jeden wieczór, Tomek. Nie ma sensu się tym denerwować – mówiła, kładąc dłoń na moim ramieniu. Jest lato, jak miną wakacje, to wszystko się uspokoi. Zobaczysz!

Starałem się ją zrozumieć, ale wewnętrznie narastała we mnie frustracja. Jestem perfekcjonistą. Każdy hałas, każde zakłócenie mojej harmonii było jak drzazga w moim umyśle.

Kilka dni później Michał poinformował nas, że planuje modernizację kanalizacji na naszej ulicy. Miało to obejmować prace ziemne wzdłuż granic naszych posesji. Miałem mieszane uczucia – z jednej strony poprawa infrastruktury była potrzebna, z drugiej strony bałem się, że prace te będą uciążliwe.

– To będzie tylko kilka dni – powiedział Michał, kiedy spotkałem go przed domem. – Wymieniamy stare rury na nowe. Wszystko będzie lepiej działać.

– Mam nadzieję, że nie będzie to zbyt uciążliwe – odpowiedziałem, starając się brzmieć uprzejmie.

- Ja również - westchnął sąsiad. - Wcale mi nie leży zajmowanie się tym, ale ludzie tutaj mają do mnie zaufanie.

- A co z rozliczeniami za te prace?

- Wszystko dostaniesz na mejla. Ela z budynku na dole - wskazał palcem dalszy dom. Nienawidzę pokazywania palcem... - prowadzi rozliczenia wspólnoty. Oczywiście, żeby było jasne, nie biorę nic dla siebie. Robię to dla naszego wspólnego dobra - wyjaśnił, wyraźnie akcentując ostatnie zdanie.

Bohater, pomyślałem. Jeszcze powinienem być mu wdzięczny...

Prace ruszyły i, jak się obawiałem, były głośne i uciążliwe. Ekipa budowlana pracowała od wczesnych godzin porannych, koparki i młoty pneumatyczne wypełniały powietrze hałasem. Ania starała się to ignorować, ale ja czułem, że zaczynam tracić cierpliwość.

Pewnego dnia, kiedy kończyłem pracę, zauważyłem, że nasz ogród został zalany wodą. Podszedłem bliżej i zobaczyłem, że rura kanalizacyjna przebiegająca przez naszą posesję została uszkodzona. Ania stała na podwórku, zaniepokojona.

– Tomek, woda zalewa ogród – powiedziała, wskazując na miejsce, gdzie wyciekała woda.

Zadzwoniłem do Michała, który był odpowiedzialny za remont kanalizacji. Przyszedł po chwili, spoglądając na zniszczenia.

– Co się stało? – zapytał, udając zaniepokojenie.

– Rura pękła. Cały ogród jest zalany. To na pewno wynik waszych prac – odpowiedziałem, starając się zachować spokój.

Michał przyjrzał się uszkodzeniu i wzruszył ramionami. – No cóż, to się zdarza. Te prace mają służyć nam wszystkim - zmierzył nas wzrokiem.

Anna pokiwała smutno głową. Zacisnąłem dłonie w pięści.

- Ale nie martw się, Tomek - podjął Michał. - Zaraz zadzwonię do wykonawcy. Zajmiemy się tym.

Nie byłem tego taki pewien. Pozostawała kwestia naprawy szkód i rozliczeń. Na razie postanowiłem jednak zachować ten temat na później.

Kilka dni później, wieczorem, usiedliśmy z Anią w salonie, starając się zrelaksować po ciężkim dniu. Nagle z domu Michała zaczęły dochodzić głośne dźwięki muzyki. Był to jeden z tych wieczorów, kiedy organizował swoje imprezy.

KlinczOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz