4

70 3 0
                                    


Jimi był nieco chytry, to trzeba było przyznać.

Jednak jakimś cudem zgodził się by podwieźć  jego córkę do szkoły, nawet jeśli Kate strasznie go wkurzała swoim wyzywającym spojrzeniem

–Jakby co to wiesz gdzie mnie znaleźć–Powiedział stojąc w progu drzwi klasy.

–Jasne tato–Tina miło się uśmiechnęła.

–O, Profesorze...co Pan robi tutaj tak wcześnie?–Wtrąciła się nauczycielka jego dziecka, Eva.

Jimi był Profesorem, ale tylko dla szkoły, jednak dotąd dobrze radził sobie z matmą, więc każdy go chwalił.

–Jak Pani widzi, przyprowadziłem Tinę, a zaraz sam zaczynam lekcje, więc przyszedłem wcześniej

Kobieta skinęła głową i odeszła siadając w swoim biurku. Zwyczajnie straciła już zainteresowanie, bo przecież idealny związek uda się tylko bez dzieci. Gówniane myślenie

Jimm tylko skreślił ją w myślach i poszedł do swojej sali.

Miał ją od niedawna, w zasadzie już dwa lata.

Zadzwonił dzwonek, a on ledwo co zdążył przyjść na czas. Chciał napić się jeszcze kawy  albo jakiegoś trunku, ale mu nie wolno. Przynajmniej w tej pracy.

Poczekał cierpliwie aż każdy zajmie miejsce i rozpoczął lekcje.

–Nie będę was dzisiaj męczyć, ale chciałbym zobaczyć wasze zeszyty, więc połóżcie je na moim biurku. Będziecie mieć wolny czas, ale proszę o nie używanie telefonów, oraz nie krzyczenie, a szeptanie–Po chwili uformował się mały stos zeszytów. Jimi usiadł za swoim biurkiem i zaczął je przeglądać.

–Sophia, podejdź na chwilę

–Tak, proszę Pana?

–Popatrz tylko–Jimi pokazuje jej zeszyt.

–Nie rozumiem...o co chodzi?

–Nie masz prawie żadnych notatek. Wiesz jak bardzo się trudzę by je zmieścić na tablicy? To jest coś co musicie wykuć na pamięć a ty nawet tego nie zapisałaś

–Wypisał mi się długopis

–Długopis ci się wypisał? Mogłaś pożyczyć od kogoś innego, pozatym ostatnia zapisana lekcja u ciebie była pięć tygodni temu

–No dobrze, będę zapisywać już, tylko ręka mnie bolała

–Sophia...dzisiaj po lekcjach chce widzieć twoich rodziców

–Jasne Profesorze.

Jimi był już lekko...uszczypnięty tym zdarzeniem. Bo przecież jakie dziecko nie może napisać chociaż jebanych pięciu zdań?

Na szczęście przyszło zbawienie i ponownie rozległ się metalowy dzwonek

---

Aktualnie siedział w pokoju nauczycielskim sącząc kawę i wymieniając słowa z innymi osobami, gdy jego telefon zaczął dzwonić.

–Erick? Jestem w pracy

–Nie idioto. To ja Kate...Nadal zadajesz się z tym palantem? I czy ty usunąłeś mój numer?

–Tak i tak. Do rzeczy

–Uh...chciałam zapytać jak się masz

Jimi przewrócił oczami na troskę ze strony kobiety

–Dobrze, można powiedzieć że bez zbędnych komplikacji. Nie jestem w jakiejś depresji gdy cię straciłem, więc się nie martw

–Wiesz, kiedyś myślałeś kutasem a nie mózgiem, jakim cudem teraz jesteś matematykiem?

–Ha! I teraz widzisz, zawsze miałem głowę do liczb

–Naczelny haker się znalazł...nie pracujesz już w tym sporcie, co nie?

–Oczywiście że nie, za kogo ty mnie masz Kate

–Napewno za nikogo mądrego jeśli wybrałeś tamtą drogę zamiast mnie, ale szanuje ze nadal żywisz uczucia do Tiny

–Wypominasz mi to co spotkanie i dodatkowo przez telefon, mogłabyś trochę przystopować Skarbeczku

–Yhh, dobra przestań bo zaraz zwymiotuje

Puk
Puk
Puk

–Dobra, to zobaczenia Katey

–Do zobaczenia.

Rozłączył się i podszedł do drzwi.

–Tak Ti?

–Mogę tutaj na razie zostać? Nie chcę iść na świetlicę bo tam jest ta niemiła pani.–Wycedziła dziewczynka, a chwilę potem weszła do środka.

–No dobrze. Usiądź sobie przy stole, dam ci jakąś kartkę i kredki.–Tak jak powiedział, tak się stało i Tina dostała nowe opakowanie z kolorowymi kredkami oraz zestaw czystych kartek.

Ale...kto to taki?

Puk
Puk
Puk...

*Easter egg*

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 29 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

'Dojrzałe Wino'| Morwin 16+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz