Rozdział IV

120 13 0
                                    


31 sierpnia, 2004


W ostatnim dniu sierpnia świece gasną, a całe wschodnie skrzydło ogarnia ciemność. Następnie, na krótką chwilę, świece ponownie się zapalają, ale po sekundzie znów gasną. Kiedy już nie zapalają się ponownie, więźniowie wariują. Głęboki, odległy głos rozbrzmiewa przez korytarze i cele: Uwaga, wszyscy Aurorzy. Zamknijcie wszystkich więźniów.

Ci, którzy już siedzą uwięzieni w celach, wpadają w panikę; zaczynają szarpać drzwi, krzyczeć, wyć i wydawać jednocześnie obłąkane zwierzęce odgłosy. Za każdym razem, gdy dochodzi do zamieszania, daje się słyszeć przynajmniej jedną krowę, kilka świń oraz chórek szczekających psów i miauczących kotów. Szyderczy, wysoki, żeński głos krzyczy:

— O matko, pomóż mi, pomóż mi! Znowu tego próbuje!

W całkowitej ciemności brama na końcu korytarza otwiera się cicho i do środka wtacza się dziesiątka aurorów.

Świece zapalają się ponownie, a ich światło tym razem jest jaśniejsze, oświetlając każdy zakamarek. Pierwszy hałas trochę cichnie; to nie aurorzy z Azkabanu. Mundury są inne. Są z Ministerstwa.

— Panowie — zaczyna jeden z nich. — Przeprowadzimy przeszukanie, jeśli nie macie nic przeciwko. Z góry dziękujemy za współpracę.

Godzinami przeszukują każdy skrawek. Poduszki i materace zostają rozerwane zaklęciami, więźniowie obnażeni, a ich ubrania spalone. Przeszukanie ciała jest mugolskie i kompletnie poniżające, a histeryczny śmiech Avery'ego w tle dodaje surrealistycznego akcentu całości.

Niektórzy więźniowie odmawiają; pierdolić ministerstwo — krzyczą — rozkurwię was, szlamie gówno, pocałujcie mnie w dupę i zdechnijcie.

Severus nie reaguje. Nie wzdryga się, kiedy ręce go unieruchamiają, a różdżka rzuca na jego ciało jedno przeszukujące zaklęcie po drugim. Nie opiera się, kiedy z jego łóżka pozostaje rdzawy stelaż. Nie odpowiada, kiedy jeden z aurorów pochyla się do ucha innego i mówi, że to ten, który zabił Dumbledore'a.

Cela Yaxleya jest zbyt daleko, by Severus wiedział, czy udało się im coś znaleźć.

Nagle myśli o Lucjuszu; przypomina sobie, gdy ten przyjechał do Azkabanu, zachowując się nie jak więzień, a król na wakacjach. Jak powiedział, że to tylko tymczasowe, aż jego adwokat to załatwi. Jak w dniach odwiedzin czekał na Narcyzę, ale ona nigdy nie przychodziła. Jak czekał na Draco. Jak raz poprosił o lepsze, lepiej dopasowane piżamy (najlepiej jedwabne, powiedział), o tym, jak go złamano, kiedy auror spojrzał na niego przez kraty i rzucił, że nie sądzi, by ktokolwiek do niego przyszedł. Myśli o dniu, w którym Lucjusz odebrał sobie życie, dwadzieścia celi od niego, cztery lata temu i jest zaskoczony, że minęło już tyle czasu. Zaskakuje go, że nie myślał o Lucjuszu od lat, jakby nigdy nie istniał.

— Posprzątaj ten burdel — krzyczy auror do Severusa po zakończeniu przeszukania, wskazując na stertę porozdzieranych pościeli i poduszek. Być może nikt nie przyjdzie.

-.-.-.-

8 września, 2004

Kwarantanna trwa osiem dni. Pozostają zamknięci w swoich celach, jedzą posiłki wsuwane im pod drzwiami i korzystają z plastikowych wiader, gdy potrzebują skorzystać z toalety. W każdej celi jest tylko jedno wiadro, a jego zawartość znika dwa razy dziennie — o dziewiątej rano i o dziewiątej wieczorem.

Aurorzy nie przejmują się zapachem i nie zwracają uwagi na przekleństwa i wyzwiska rzucane w ich stronę. Niektórzy z nich uśmiechają się na widok rozpaczy więźniów, nie zdając sobie sprawy, bądź nie przejmując się tym, że im dłużej to trwa, tym większe ryzyko, że ktoś posunie się do morderstwa, by tylko zabić czas. Atticus od kilku dni nie nosi ubrań, a Antonin stał się przygnębiony. W momencie gniewu, Rowle cisnął swoim wiadrem przez kraty, zmuszając swoich współwięźniów do załatwiania się na podłodze. Kolejny po ówczesnych groźbach wyłamania drzwi został przykuty do ściany i zmuszony do spędzenia całej nocy stojąc.

Ab IntraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz