ROZDZIAŁ I

123 6 0
                                    

Nicola pov:

Jechaliśmy naszym wybombistym autokarem do niemczech. Odpierdalało się tam więcej niż w jakimś pieprzonym zoo. Probierz chlał na tyłach z Puchaczem (tym atmosferowiczem czy jakoś tak) i kilkoma innymi ziomkami, bo według trenera "inaczej się z nami nie da", Szczęsny siedział w słuchawkach z poker facem jak totalna sigma (którym był) mając wywalone na wszystkich, Lewciu i Grosik śpiewali pazdan boya, normalnie odklejka po całości. Jedynymi chyba w miarę normalnymi (a raczej trzeźwymi) osobami, które tam pozostały, byliśmy ja i Kacperek.

skip time

W końcu dojechaliśmy do naszego bombastycznego hotelu, który jak to powiedział Szczena jest wart więcej od polskiej wódki z zagrychą. Na początku mu nie wierzyłem ale jak go zobaczyłem o mało nie posiurałem się ze szczęścia. Bogactwo. Marian, tu jest jakby luksusowo. Oczywiście Probierzyk stwierdził, że mamy być uważni i nic nie zepsuć. Z niewiadomych przyczyn spojrzał na mnie i Kacpiego. Dziwny jakiś.

Mieliśmy pójść do recepcji i odebrać klucze do naszych pokoi. Były one dwuosobowe. Mieliśmy się dobrać, więc oczywiście ja byłem z moim besti Urbańskim. Niestety, jak to przypadło na najmłodszą dwójkę w reprezentacji, byliśmy totalnymi ułomami, więc gdyby wszystko poszło bezproblemowo, nie bylibyśmy nami. Kacper zostawił torbę w autokarze. Probierz się na niego wkurwił i dał mu opieprz, ale koniec końców mój psiapsiółek czekał z naszym trenerem na powrót autokaru. Aby nie marnować czasu, Michał kazał mi iść i odebrać klucz.

Babka dała mi pokój numer 66 lub 99, sam nie wiedziałem, ale wszyscy chłopacy już poszli tak samo jak typiara z recepcji, więc zdałem się na los i założyłem, że to 99 (oczywiście było to 66). Mój stres rósł z każdą chwilą, gdyż Urbański i Probierz nie zjawiali się, a po drodze nie spotkałem nikogo z drużyny. Stanąłem wreszcie pod drzwiami. Zawahałem się. Gdy już nacisnąłem klamkę, usłyszałem, jak dziwnie znajomy głos śpiewa "sound of silence" (ofc remix) ale było już zbyt późno aby się wycofać.

Otworzyłem drzwi. Był to kapitan reprezentacji Francji, Mbappe. Oczywiście trzeba po raz kolejny podkreślić, że jestem debilem, więc zamiast zamknąć od razu drzwi, stałem jak słup soli i lampiłem się na żółwia, póki mnie nie zauważył. Gdy po kilku sekundach to się stało, najpierw był tak samo zszokowany jak ja, a następnie zaczął się powoli wkurwiać. Jego twarz stała się czerwona, żyła na skroni pulsowała, z uszu leciał dym. Założył on szybko na swoją twarz maskę żółwia ninja i zaczął mnie gonić.

Zacząłem uciekać gdzie pieprz rośnie, a ten za mną. Ja wiem, że jestem piękny i faneczki moje nie raz za mną się uganiały, ALE ONE TO NIE WŚCIEKŁY ŻÓŁW.

- Zostaw mnie!! - zacząłem się wydzierać ile wlezie i oczywiście z moim talentem się wydupiłem.

Serio kto kładzie takie beznadziejne wykładziny? Powinienem zażądać odszkodowania! Wracając. Podczas gdy ja wylegiwałem się na podłodze Pan Śpiewak zdążył mnie dogonić. To mój koniec, a nawet nie wszedłem na murawę... Tak nie może być.

- Pomocy!!!! - zacząłem wrzeszczeć dalej, bo co biedny mogłem zrobić. - Jestem za młody, za piękny i za cudowny żeby umierać!

Nagle zza zakrętu wyłonił się Skóraś. Już wtedy wiedziałem, że będzie moim wybawcą. Przecież nie zostawi mnie sam na sam z tym zwierzakiem. Bóg wie czy to szczepione. Dosłownie, przysięgam wam, że czułem jego oddech na karku.

- Skórka! Przyjacielu mój ty kochany. Jak dobrze cię widzieć!

- Co ty robisz rozwalony jak żaba na liściu na tej wykładzinie!?

Gdy zobaczył Mekambe tuż za mną, jego mina mówiła więcej niż tysiąc słów. By the way czy on porównał mnie do żaby?! Jak on śmiał. Ja jestem piękny i ponętny, a nie oślizgły i wstrętny. Tak w ogóle to pragnę zaznaczyć, że z naszej trójki to ten żółw jest żabojadem. Więc coś nie pykło. Ale wolałem siedzieć cicho, żeby Michałek mi pomógł. Strach się bać, co by było jeśli by mnie zostawił.

- Kylian! Zostaw go. To jeszcze dziecko na litość boską. Nie jego wina, że go upuścili w dzieciństwie.

Jak to usłyszałem miałem takie "Ekskjuzmi!? Łot ar ju pierdoling ebałt!?". Chciałbym zaznaczyć dla tych mniej ogarniętych, NIKT MNIE NIE UPUŚCIŁ. Jedyna osoba, która upadła na głowę to Mambeppe z wiadomych przyczyn i Michulito. On ma koszulke ze Skolimem. SKOLIMEM. To dla mnie za dużo. Z kim ja żyje.. Ale nie będę aż tak wybredny. Jak dla mnie mój wybawca może nawet słuchać Tylor Swift.

I wtedy... to się stało. Coś, czego nie spodziewałem się totalnie. Skóraś wyskoczył przede mnie, aby mnie bronić, a wtedy Mekambe z ciul wie skąd wziął wielki, czarny wór, wpakował do niego Michała i uciekł z nim. Chwilę po tym wydarzeniu leżałem jeszcze na dywanie, bo miałem totalnego laga mózgu. Dopiero po chwili zczaiłem się, że pomimo tego, co tu się właśnie stanęło, nie mogę tak o leżeć bezczynnie, gdyż mam klucze do naszego pokoju dalej ze sobą, a Kacper już na pewno dawno odzyskał swoje rzeczy.

Pod pokojem 66 stał już Urbański. Wyglądał na obrażonego, i z pewnością taki był, bo nawet nie odezwał się słowem gdy mnie zobaczył. Gdy tak siedzieliśmy i rozpakowywaliśmy się, postanowiłem mu o wszystkim opowiedzieć.

Gdy Kacperek dowiedział się o wszystkim, lampił się przez chwilę na mnie jak na idiotę, po czym stwierdził:

- A to niby ja jestem młodszy i ten bardziej "dziecinny" z naszej dwójki. No ale mniejsza o to. Skóraś, nie dość, że słucha Skolima, to jeszcze... został porwany przez Mbappe który na serio jest żółwiem ninja?

Po tych słowach znów zaczął się na mnie gapić, jakbym miał co najmniej downa (co wypraszam sobie bo przecież ja jestem idealny i nikt ani nic tego nie zmieni). Poczułem dziwny stres w żołądku. Sam nie wiedziałem czy to przez to, że Kacper się na mnie patrzył, jakby chciał mnie zabić, czy przez to, że uświadomiłem sobie wreszcie co tam się stało.
No dobra, może i mam ego topa przyznam się, ale Michał był moim kolegą z drużyny a skąd miałem wiedzieć, jakie ten upośledzony psychicznie żółw ma zamiary.

Złapałem się za tył głowy, westchnęłem ciężko i spojrzałem na mojego przyjaciela.

- Czyli co... mam powiedzieć Probierzowi? Przecież on znowu powie, że jesteśmy zbyt dziecinni na bycie w kadrze i nas stąd wywali!

Zestresowałem się jeszcze bardziej.

- Sam nie wiem... - Urbański myślał nad czymś przez chwilę, po czym powiedział:

- Totalnie nie mówimy tego trenerowi, bo nawet nie biorąc pod uwagę tego, co się odwaliło, jesteśmy o krok od tego, żeby nas wyjebał. Ale z kolei sami nie poradzimy sobie z Żółwiem i jego bandą. Dlatego poprosimy o pomoc największą sigmę jaka tu jest; Szczęsnego.

---------------------

Cześć i czołem kluski z rosołem. Do następnego.

Książka pisana wspólnie z teenwolf_zyciem

Zakazana miłość - Mekambe x ZalewskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz