Rozdział II

880 74 0
                                    

***OLIVIA POV***
Gdy Koreańczyk wyszedł z naszego mieszkania wszystkie rzuciłyśmy się do pokoi, które, muszę powiedzieć, były niesamowite. Każdy miał duże, dwuosobowe łożko, szafę, toaletkę, wysokie lustro i telewizor, tylko wystrój się różnił. Po ich wybraniu, o ile można to nazwać wybraniem, zaczęłyśmy się rozpakowywać. Udało mi się wywalczyć pokój z balkonem, z którego widok był cudowny. Widziałam cały zabiegany i zatłoczony Seul. Miałam pudrowo różowe ściany, które do połowy były pokryte czarną, kredową farbą. Dwa kolory przedzielała czarna, długa listwa.
Uchyliłam drzwi balkonowe żeby wleciało trochę świeżego powietrza i włączyłam telewizor stojący przed łóżkiem. Były tam tylko koreańskie stacje, włączyłam więc KBS, aby w pokoju nie było tak cicho. Położyłam walizki przy łóżku i rzuciłam się na nie wykończona. W końcu tu jestem. Spojrzałam na wszystkie puste ramki wiszące przy łóżku, przydałoby się je czymś wypełnić. Z plecaka wyjęłam kilka książek i położyłam je na półce nad łóżkiem. Z jednej z książek wyjęłam zdjęcie, na którym byłam ja z moimi przyjaciółkami i zdjęcie mojej najbliższej rodziny oraz kuzynek, które od razu włożyłam do ramek przy łóżku. Idealnie. Teraz ten pokój wydaje mi się bardziej przyjemny. Jedyne co muszę teraz zrobić to zgłosić się do telewizji jako stażystka.
- Olivia, masz ochotę na pizze? - usłyszałam z salonu krzyk Juliet. Od razu się podniosłam i wybiegłam z pokoju.
- Zrobisz pizzę?
- Już widzę ten błysk w twoim oku. - powiedziała do mnie z uśmiechem Juliet i wyjęła z lodówki wszystkie składniki. - Wow, naprawdę dobrze nas wyposażyli.
- Muszę podziękować tacie. - powiedziałam i chwyciłam kurtkę z wieszaka.
- Wychodzisz gdzieś? - zapytała mnie Veronica.
- Przejść się, muszę poczuć to miasto. - oznajmiłam i wyszłam z mieszkania.

***JULIET POV***
- Nie myślicie, że nie ma jej długo? - zapytałam dziewczyn cała zdenerwowana. Można powiedzieć, że tu, z dala od rodziców, to ja będę robiła za mamę. Olivia wyszła sama do miasta, którego kompletnie nie zna. - Nawet dodzwonić się do niej nie mogę!
Chwyciłam z wieszaka swoją kurtkę i założyłam na siebie.
- Nie sądzisz, że zbyt panikujesz? Ty tym bardziej się zgubisz jak teraz wyjdziesz. - powiedziała do mnie siedząca, oglądająca coś w laptopie Veronica.
- Znasz Olivię, jeśli jej nie znajdę to spali pół miasta, albo wywoła bójkę. Nie ma jej od 3 godzin, kto wie co narobiła. Biorę telefon, jakbym nie wracała to możecie mnie namierzyć.
- Stuknij się w głowę. - powiedziała śmiejąc się Agness i przy okazji wypluwając z buzi płatki, które jadła.
Wytknęłam jej tylko język i wyszłam z mieszkania. Wcisnęłam guzik windy i zaczęłam pisać SMS-a do Olivii. Jeśli ta idiotka nie odpisze, a ja ją znajdę to co najmniej zabiję! Drzwi windy otworzyły się i wyszło z niej kilka sylwetek. Spojrzałam na nie i przywitałam się po koreańsku, w końcu to prawdopodnie nasi sąsiedzi.
Przyjrzałam się jednej z sylwetek dokładniej. Skądś go kojarzę? Czarne oczy patrzyły na mnie pełne zdziwienia. Na twarzy miał maseczkę i czarne okulary, a spod czapki wystawały tylko uszy. Chłopak ukłonił się szybko, pociągnął za sobą kolegów i schował się w mieszkaniu.
Więc mieszkają przed nami... Ilu ich tam było?
Nieważne, muszę znaleźć Olivię. Zablokowałam zamykające się drzwi windy i wślizgnęłam się do środka. Zniecierpliwiona nacisnęłam kilka razy przycisk parteru. Jak ja mam ją, do cholery, znaleźć?

***OLIVIA POV***
Godzina siedemnasta, Seul. Chodziłam sama próbując wczuć się w to miasto. Maszerowałam tak od trzech godzin jedynie zachwycając się jego wyglądem. Teraz to będzie mój dom. Pamiętam w ogóle drogę do domu? Zaśmiałam się sama z ciebie.
Nagle moja twarz zderzyła się z czymś twardym. Złapałam się za nos i spojrzałam na moją przeszkodę. Okazało się, że wpadłam w tors młodego mężczyzny w niebieskiej koszuli, którego czarne oczy patrzyły na mnie jak na wariatkę.
- Czy ty w ogóle patrzysz jak chodzisz? Masz pojęcie ile kosztowała ta koszula? - powiedział do mnie otrzepując się. Spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami i zaśmiałam się ironicznie.
- Przepraszam? Ty też mnie nie zauważyłeś. Masz pojęcie ile może cię kosztować naprawienie mojego nosa?
Chłopak spojrzał na mnie i zabrał moje ręce z nosa. Następnie wziął moją twarz w dłonie i zaczął mi się uważnie przyglądać.
- Myślę, że był taki krzywy od początku.
Otrząśnięta odtrąciłam jego dłonie.
- Krzywy?! Żartujesz sobie?!
Chłopak założył rękę na rękę i przyjrzał mi się od dołu do góry. Zmarszczyłam czoło jeszcze bardziej i odwróciłam się żeby odejść, muszę w końcu znaleźć drogę do domu. Nagle chłopak wyjął mi z kieszeni telefon i zaczął w nim grzebać.
- Co ty wyprawiasz?! - zapytałam zaskoczona. Co to za sytuacja?
- Kod 0000? Banalne. - powiedział trzymając moją głowę i niedopuszczając mnie do siebie. W końcu kopnęłam go w kostkę i wyrwałam swój telefon. Chłopak ukucnął dotykając się w bolące miejsce i spojrzał na mnie obojętnym wzrokiem.
- Zapisałem mój numer, możesz dzwonić. - powiedział już wstając i bardziej mierzwiąc swoje brązowe włosy.
- Nie chcę.
- To ja zadzwonię. - mówiąc to pomachał mi telefon przed twarzą. - Myślisz, że nie skorzystałem z okazji i nie zadzwoniłem do siebie?
Już miałam coś powiedzieć, gdy ktoś złapał mnie za ramię, a następnie dał pstryczka w głowę. Spojrzałam w stronę oprawcy, by zobaczyć długie, powiewające, blond włosy. Juliet patrzyła na mnie ze spuszczonymi brwiami, a jej niebieskie oczy wyrażały jedynie gniew. Przełknęłam głośno ślinę.
- Już coś narobiłaś?! Wiesz jak się wszystkie martwiłyśmy? Wiesz?! - wykrzyczała mi w twarz po polsku.
- Wyluzuj, jest jasno. - odpowiedziałam uśmiechając się i prawdopodnie pogarszając swoją sytuację.
- I nie dość, że przez 3 godziny nie dawałaś znaku życia to już wywołałaś bójkę?! - krzyczała wymachując mi rękoma przed twarzą. - Przepraszam za wszystkie problemy jakie spowodowała, to okaz z wyjątkowo małym móżdżkiem. - powiedziała zaskakująco dobrze po koreańsku. Byłam taka zaskoczona, że nawet nie przejęłam się obelgą, którą zdecydowanie powinnam czuć się obrażona.
- Nie, to moja wina. Oczywiście to ona mnie kopnęła i na mnie wpadła, ale nie mam jej za złe. - powiedział młody koreańczyk, patrząc prosto na mnie i cały czas się uśmiechając.
- Przecież...
- Cicho! Bardzo za nią przepraszam, dopilnuję żeby nie sprawiała już kłopotów. Życzę miłego dnia. Idziemy! - przerwała mi przyjaciółka i pociągnęła za rękę do domu. Nie stawiałam oporu. Już i tak mam kłopoty.

***CHANYEOL POV***
- Mówię wam, że nas rozpoznała! - wykrzyczałem po raz kolejny do chłopaków, którzy zdaje się nie rozumieli moich słów.
- Chani, uspokój się. - powiedział Baekhyun łapiąc mnie za uszy. - Nasz Yoda chyba za bardzo się przejmuje!
Odtrąciłem ręce przyjaciela i zrezygnowany położyłem głowę na stół.
- To nie była nawet azjatka. Nie jesteśmy chyba aż tak popularni... Czy jesteśmy? - powiedział w zamyśleniu D.O.. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego znudzony.
- Za ile dostarczą nam kurczaka? - zapytałem Kai'a.
- Nie ignoruj mnie! - krzyknął do mnie zdenerwowany D.O..
- Hyungowi Kyungsoo znowu włącza się tryb Satansoo. - powiedział Sehun na co wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. To zaskakujące ile w takim małym ciałku może się mieścić złości.
Wstałem z krzesła i wyszedłem z kuchni, miałem teraz ochotę trochę się rozluźnić i pograć w gry. Ostatnio mamy mało czasu na zabawę. Dopiero co zakończyliśmy promocję Love me right, więc teraz nasz grafik powinien być mniej napięty. Dostaliśmy od wytwórni dwa dni wolnego i nakaz odpoczywania. Zero ćwiczeń. Zaskakujące, że SM zdecydowało się na taki krok.
- Chanyeol, ide z tobą! - krzyknął za mną Lu Han hyung.
W tym momencie wszyscy usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- Chicken! - krzyknął Kai i zaraz znalazł się przy drzwiach. Otworzył je i przyjął od sprzedawcy zamówienie.
- Kto płaci? - zapytał nagle ciemnoskóry. Spojrzeliśmy wszyscy po sobie, nikt nie chciał płacić.
- Zamówiłeś kurczaka i nie zamierzasz za niego zapłacić? - zapytał ze śmiechem Baekhyun, jego oczy natomiast były całkowicie poważne.
- Dzieci! - wyłonił się zza Sehuna nasz lider, Suho. - Odsuńcie się, ja zapłacę. Musicie sprawiać takie problemy?
Suho wyjął kilka banknotów i dał je sprzedawcy, który ukłonił się i szybko zniknął. Lider odwrócił się powoli i zmierzył nas wzrokiem.
- Musicie być takimi idiotami?
Szybko podbiegłem do niego i przytuliłem mocno.
- Suho hyuuung! Nie gniewaj się na nas, wiesz, że cię kochamy! - wykrzyknąłem mu do ucha. Ten odepchnął mnie za twarz. Nic to nie dało bo zaraz dziesiątka pozostałych członków podbiegła do niego i przydusiła go do siebie, co wywołało na twarzy lidera uśmiech.
- Dzieci... Tyle z wami problemów.
- Wiesz, że czasem zachowujesz się jak te straszne, bogate mamusie z dram? - powiedział Baekhyun i zaczął przedrzeźniać lidera. Luhan i Tao zaśmiali się i zaczęli przypominać sytuacje, w których Suho faktycznie zachowywał się jak bogata mamuśka.
- Liderze EXO-M! Też czasem powinnieneś zapłacić za swoje dzieci! - przerwał im nagle Suho patrząc na Krisa. Ten nawet się nie odwrócił, patrzył jedynie wielkimi oczami na kurczaka. - Kris!!!
Kanadyjczyk spojrzał się na niego przestraszony i powoli skierował swój palec na siebie.
- Ja jestem liderem? - zapytał zaskoczony. Mileczeliśmy przez chwilę po czym zaczęliśmy się śmiać. Suho zrezygnowany położył głowę na blacie. Śmialiśmy się tak z kilka minut. Luhan i Sehun leżeli już na podłodze, a Kris nadal zaskoczony patrzył na wszystkich z wielkimi oczami.
- Twój głos był taki poważny, że przez chwilę ci uwierzyłem, Kris hyung. - udało mi się powiedzieć przez śmiech. Kris z poważną miną spojrzał na mnie, ale nic nie powiedział. To chyba nie miał być żart.

~~~~~~~~~~~~
Zamieszczam od razu drugi odcinek, który, mam nadzieję, będzie bardziej ciekawy 😊

EXO next doorOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz