04.

53 7 2
                                    

ANASTAZJA

Staliśmy przed telebimem naprzeciwko naszego domu. Wszyscy odetchnęli z ulgą wiedząc, że jesteśmy bezbieczni. Otaczający nas ludzie wyglądali na znudzonych. Nikt z obrzeży nie zachwycał się z organu rządzącego. Czekaliśmy, aż usłyszymy kolejną dawkę kłamstw i będziemy mogli wrócić do domów.

Przez chwilę ekran z czarnego zmienił się w migającą mozaikę. Następnie na ekranie pojawił się dziennikarz, naprzeciwko niego uśmiechnięty prezydent i poważny chłopak obok niego. Syn Maurycego Bródki stał za nim wyprostowany jak struna, nieskazitelny, jednak nie wyglądał na zachwyconego kolejną obecnością podczas wystąpienia ojca. Miał go na codzień, pewnie nawet obawiał się przy nim oddychać. Z drugiej strony to jego tata, nie mógł traktować go gorzej niż nas. Prezydent wielokrotnie wspominał, że Korneliusz przejmie po nim funkcję władcy Polski, co wskazywałoby na to, że jest taki sam jak rodziciel. Będą czekały nas kolejne lata bezlitosnego traktowania, strachu i życie w obłudzie. Oczywiście, jeśli do tego czasu nadal będziemy żyć.

Rodzice obejmowali się ramionami, lekko spiętymi. Trzymałam za ręce dziewczynki. Wyglądały jak zagubione, wystraszone myszki. Wyszeptałam do nich, że to tylko film, po którego obejrzeniu będziemy mogli wrócić do domu. Siądziemy wtedy pod kocem i wspólnie wymyślimy kolejną bajkę ze szczęśliwym zakończeniem. Siostry zmieniły postawę ze zdenerwowanej na spokojną. Mimo nierozozumienia sytuacji, w której się znajdowały, dostrzegały lęk, obawę innych i te uczucia przechodziły na nich. Kiedy inni byli rozluźnieni, one także.

KORNELIUSZ

Przed trafieniem na ekrany milionów Polaków usłyszałem wszystkie pytania, jakie miały paść podczas wywiadu. Tylko jedno miało zostać skierowane do mnie. W dodatku miałem odpowiedzieć na nie krótko. Zapewne obawiali się, że moja rozbudowana wypowiedź może pogrążyć ojca. I rzeczywiście mogło tak być, nie miałem pewności co powiem pod wpływem chwili.

-Panie prezydencie- rozpoczął dziennikarz- ten wywiad jest dla mnie wielkim zaszczytem.- Lizus.

-Równieź się cieszę, że mogę w nim brać udział. To kolejna forma kontaktu z naszymi wspanialutkimi rodaczkami.- Roześmiał się sztucznie, mężczyzna zawtórował mu. Nie przesadzałem stwierdzając, że w swoich wypowiedziach głowa mojej rodziny używa licznych zdrobnień. Zaskakujący jednak jest fakt, że uwielbiają to mieszkańcy centrum Polski. Umiłowanie Maurycego Bródki weszło im w nawyk.

ANASTAZJA

Jak zwykle urocze powitanie z ust Maurysia Bródeczki. Brakuje jeszcze, żeby każde jego słowo było przesłodzonym wyrazem pieszczotliwym.

KORNELIUSZ

-Panie prezydencie, jak wygląda sytuacja na obrzeżach?

-Nie najlepiej, właściwie rzekł bym nawet, że fatalnie. Ostatnie przeprowadzone przez nas badania wskazują, że epidemia obejmuje coraz więcej osób. Nie możemy zahamować nieznanej nam choroby. Obawiam się, że niedługo wszyscy mieszkańcy obrzeży umrą, a my nie będziemy mogli tego uniknąć.- Całkiem wiarygodnie udawał smutnego. Stek bzdur, nie wierzyłem w te słowa. -Będziemy oczywiście robili wszystko co w naszej mocy, aby uratować naszym biednych współrodaczków, których tak niesprawiedliwie dotknął los. -Prychnąłem, ojciec natychmiast zgromił mnie wzrokiem, więc udałem, że kaszlę. Zawsze robi wszystko co w jego mocy, czyli wielkie nic.

Przestałem słuchać kolejnych pytań i odpowiedzi. Nie dowiedziałbym się z nich niczego nowego o ojcu, a na choć ziarno prawdy nie mogłem liczyć.

ANASTAZJA

Czy mi się wydawało czy syn prezydenta prychnął na jego słowa? Skoro nawet on nie wierzył w ich prawdziwość, to ja również nie mam zamiaru. Maurycy Bródka chce się nas pozbyć i to wszystko tylko po to, żeby nikt go nie podejrzewał o zbrodnię. Nawet, jeśli prowadzi jakiekolwiek badania to nie dotyczą one sposobu ocalenia nas. Armia żołnierzy-robotów nie powstała dla ochrony pozostałych Polaków przed epidemią. Istnieją, aby nas zabić, nie wiem tylko, dlaczego to my jesteśmy wrogami. Dlaczego to właśnie my zostaliśmy spisani na straty? Jesteśmy łatwym celem. Ukryci przed społeczeństwem, oddzieleni niedoprzedarcia ogrodzeniem, pilnowani przez wyszkolonych żołnierzy. Zero szans na przeżycie, przeciwstawienie się czy uzyskanie pomocy.

Kolejne pytania służyły tylko do wysławiania głowy państwa i pokazaniu jego licznych zalet. A było ich naprawdę wiele zważając na moc kłamstwa.

-I już ostatnie pytanie. Pozwoli pan, panie prezydencie, że zwrócę się tym razem do pana syna, Korneliusza. Czy zgadasz się z rządami ojca? Czy będziesz kontynuował jego politykę?- Zobaczyłam na reakcję chłopaka, był zdekoncentrowany.

KORNELIUSZ

Dziennikarz i ojciec patrzyli na mnie wyczekująco. Musiało paść pytanie, na które miałem odpowiedzieć.

-Tak.- Powiedziałem niepewnie. Ojciec szeroko się uśmiechał, był zbyt zadowolony z siebie. Czy padło zaplanowane pytanie? "Czy popierasz działalność ojca na rzecz pomocy mieszkańcom objętych kwarantanną" nie mógł być tak pokrzepiony z twierdzącej odpowiedzi na to pytanie. Co ja zrobiłem? Czemu musiałem przestać słuchać tego durnego wywiadu?

ANASTAZJA

Co za palant! Wiedziałam, że są siebie warci! Jaki ojciec taki syn! Może nie przypomina ojca z wyglądu, ale z charakteru na pewno. Ładna twarz może być myląca.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 08, 2015 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Skazani na śmierćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz