Rozdział 4. Wiśniowy chłopaczek.

2K 236 66
                                    

Kiedy stoję przed lustrem

I moje oczy wciąż się pocą

Myślę sobie

To on

Chłopak, którego tak bardzo pokochałaś

I nagle uderza we mnie myśl

Że nigdy nie zniknął

Po prostu czekał

Aż wróci do domu

Jesteś

Moim

D o m e m





AERITH, Lipiec





Wraz z pierwszym dniem lipca Ari postanowiła wrócić do swojej dawno porzuconej pasji związanej z pieczeniem. Po namowach babci Nory dziewczyna udała się na rozmowę z Rufiną i po kilkunastu minutach zaciętej pogawędki ustaliły, że przez całe wakacje Aerith będzie pracować po pięć godzin dziennie od wtorku do soboty.

Przez kilka pierwszych dni dziewczyna opanowała do perfekcji przepisy na drożdżówki z jagodami, jabłkami oraz na minipączki, które w ciągu kolejnych dni stały się hitem w miasteczku. Codziennie rano, tuż po odstawieniu dzieciaków do opieki wakacyjnej, Ari chodziła do cukierni, piekła swoje smakołyki i od dziewiątej do jedenastej wyprzedawała wszystko, co wyszło spod jej rąk.

Jedna partia minipączków była zarezerwowana jako poobiedni deser dla dzieci zapisanych na opiekę, dlatego każdego dnia o trzynastej Ari wracała do piekarni po przygotowane wcześniej pyszności i szła rozdać poczęstunek. Maluchy zachowywały się jak szczenięta w schronisku - gdy tylko któreś zobaczyło dziewczynę z wiklinowym koszykiem pełnym pączków od razu wybuchała wrzawa.

- Ari! - wrzasnął piątkowego popołudnia Klaus, jeden z kolegów Caldera. - Pączki!

Kilkanaście kolorowych głów zwróciło się w stronę bramki, do której właśnie dochodziła. Gdy uniosła koszyk na wysokość ramienia każde dziecko podniosło się i biegiem ruszyło za Klausem. Potem pojawiał się las dziecięcych rączek domagających się smakołyków, a jeszcze chwilę później każdy się zajadał i Ari stawała się dla nich niewidzialna. Jedynie jej rodzeństwo grzecznie przy niej stało i po skonsumowaniu swoich porcji raczyło siostrę buziakiem w policzek i kilkoma krótkimi zdaniami. Dzisiaj było dokładnie tak samo jak zawsze.

- Jesteście grzeczni? - zapytała, przyglądając się rodzeństwu.

- Ja tak - odparła Lucy. - Cader ugryzł dzisiaj Molly w ramię.

Ari zacisnęła wargi by nie parsknąć śmiechem. Jej mały brat zaczął fazę tracenia mleczaków i dziwnym trafem wraz z chwiejącym się uzębieniem przyszła też chęć na gryzienie rówieśników. Albo sióstr.

- A co ja mówiłam o gryzieniu, Cal?

Aerith chwyciła się pod boki i posłała swojemu braciszkowi wymowne spojrzenie pełne ostrzeżenia. Przez to, że dziewczyna wyglądała bardzo młodo i wręcz uroczo nawet kiedy się złościła, każde jej groźne spojrzenie spotykało się z odwrotnym skutkiem. Jej brat zamiast poczuć respekt i wyrzuty sumienia wyszczerzył się wesoło i roześmiał.

- Nie wolno gryźć ludzi - odparł z entuzjazmem. - Ani piesków, kotków i innych stworzonków.

- Stworzonek - poprawiła go. - Skoro nie wolno gryźć, dlaczego znów ugryzłeś swoją koleżankę?

Melodia tęsknotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz