Kiedy biorę prysznic
A woda płynie po mojej twarzy
Mieszają się z nią łzy
Gorzka udręka pali moją skórę
Wszystko, czym jestem
Należy do ciebie
WESTLEY
Siedział na ganku swojego nowego domu, który tak naprawdę był bardzo stary. Dwa lata wcześniej kupił posiadłość od leciwej pani Calland, która obiecała, że nikomu nie zdradzi tożsamości kupca. Westley wiedział, że pewnego dnia pęknie i poleci do Connerbay by choć na chwilę popatrzeć w dwa bezkresne oceany umieszczone na jego ukochanej twarzy. Wiedział, że pewnego dnia cała jego kariera stanie się jedynie szarą plamą w jego życiu, bo tęsknota doszczętnie go zniszczy.
W tej chwili czuł to zniszczenie jak nigdy wcześniej. Kilka minut w towarzystwie Aerith było dla niego jak pierwszy haust powietrza po kilkuletnim tonięciu. Każdą komórką swojego ciała czuł, że w końcu może oddychać. Czuł, że zaczyna żyć. Czuł, że naprawdę wrócił do domu. Oplotła go nadzieja, że jeszcze jest szansa na poczucie szczęścia, o którym już dawno temu zapomniał. Wypracował sobie maskę, którą prezentował światu - wspaniały, utalentowany i krzywo uśmiechnięty wokalista śpiewający w piękny sposób o cierpieniu. To mógłby być idealny opis jego osoby. Tyle, że on już nie chciał zakładać maski. Chciał czuć się dobrze i chciał być po prostu szczęśliwy. Albo chociaż od czasu do czasu usatysfakcjonowany.
Palił trzeciego z kolei papierosa i rozmyślał. Próbował się powstrzymać przed nieuniknionym. Ale pokusa była tak boleśnie silna... Jak mógł się jej oprzeć? Jak mógł znajdować się tak daleko, gdy wszystko, czego pragnął było tak blisko?
Szklane drzwi tarasowe otworzyły się i wraz z tym dźwiękiem obezwładniła go wesoła popowa piosenka niosąca się z głośnika. Moment później ciało dziewczyny znalazło się na schodku obok niego. Marit była ubrana w swoją ulubioną piżamę z Victoria's Secret w kolorze landrynkowego różu i pachniała swoim obrzydliwie drogim płynem do kąpieli. Westley spojrzał na nią przelotnie kątem oka i westchnął ze znużeniem, bo doskonale wiedział, co miało nastąpić. Dziewczyna od razu przeszła do rzeczy - owinęła ręce wokół jego bicepsa i przytuliła się do niego policzkiem. Jej perfekcyjnie zrobiony biust musnął jego bok.
- Czy możemy w końcu przejść do przyjemnej części tego dnia? - zapytała słodkim głosem. - Jestem zmęczona lotem, twoimi odwiedzinami jakichś starych bab i całą tą małomiasteczkową nudą. Chodźmy pod prysznic. Masz tam wielki prysznic. I nawet jest basen. Może popływamy?
Kusiło go wytknąć, że przecież dopiero co wyszła z wanny, ale się powstrzymał.
- Która jest godzina? - odezwał się, wypuszczając z płuc obłok białego dymu.
Nie miał ochoty na żadną kąpiel, basen ani nic co było związane z Marit. W zasadzie, gdy tylko go dotknęła poczuł frustrację i złość, że przyleciała do Connerbay za nim. Nawet sprowadziła sobie ten paskudny różowy samochód, którym straszyła mieszkańców. Jeździła jak wariatka i podczas marszu do domu zaczepiło go kilku starych sąsiadów z prośbą by nie wariować na drogach, bo wokoło jest pełno małych dzieci.
- Jest dziewiętnasta trzydzieści - odparła dziewczyna. - A co?
- Muszę wyjść - postanowił.
Podjął tę decyzję bez konsultacji z mózgiem. Jego serce zmusiło go do wyrwania się z objęć Marit, rzucenia peta do popielniczki i sięgnięcia po telefon. Zadzwonił do swojego kierowcy, który był również ochroniarzem - Sveina.
![](https://img.wattpad.com/cover/367783794-288-k710822.jpg)
CZYTASZ
Melodia tęsknoty
Teen FictionPo tragicznej śmierci rodziców świat dwudziestoletniej Aerith Cherrie przewraca się do góry nogami. Przez brutalność matki natury z dziewczyny, przed którą świat stoi otworem zamienia się w matkę, panią domu i szefową ogromnej plantacji. Ari wie, że...