3. Chodzący ideał

103 12 48
                                    

- Cieszę się, że dotarliście cali i zdrowi do naszego królestwa, – stary król miał poważną minę, ale jego ton głosu był bardzo łagodny. – co się takiego stało, że musieliśmy wysyłać jednego z naszych rycerzy po was?

Przybyli spojrzeli wymownie na Falco, którego twarz była cała czerwona z zażenowania. 

- Mieliśmy tylko małe komplikacje na drodze, wasza wysokość. – powiedziała Nerissa wychodząc na przód grupy po czym się ukłoniła przed królem.

Kiedy jednak uniosła głowę, jej niebieskie oczy znowu spotkały się z tymi należącymi do Riccarda. Kolorem przypominały jej brązowe liście, które spadają z drzew podczas jesieni, albo świeżo zaparzoną czarną herbatę. Blondynka czuła się jakby tonęła w tym kolorze, według niej był naprawdę piękny. Kiedy z trudem oderwała swój wzrok od jego oczu, przyjrzała się jego sylwetce. Nie był napakowaną górą mięśni ale też nie był chudy jak patyk był po prostu... idealny. Jego sięgające do ramion faliste włosy miały kolor jakiego jeszcze nie spotkała u żadnej innej osoby, były brązowe ale miały również taką jakby domieszkę szarego. Twarz również była niczego sobie, ostry podbródek oraz zadarty nos dopełniały całość dzieła jakim był książę Riccardo.

Nerissa wiedziała jedno, jej przyszły mąż jest chodzącym ideałem jeśli chodzi o wygląd. Ale przecież wygląd zewnętrzny to nie wszystko, może się równie dobrze okazać, że jest osobą zimną oraz nieprzyjazną. Ale niebieskooka modliła się w duchu, by jednak osobowość miał równie piękną co sam wygląd zewnętrzny. 

Riccardo, dalej mając poważną minę, podszedł bliżej blondwłosej księżniczki. Kiedy stanął na przeciwko niej, Nerissa poczuła jak dech staje jej w piersi. Z bliska książę wyglądał jeszcze bardziej dostojnie, a bijący od niego zapach wody kolońskiej sprawiał, że dziewczynie szybciej  zabiło serce.

- Matko święta, uspokój się – pomyślała sobie, speszona swoim zachowaniem. – to przecież nic takiego, że przede mną stoi najpiękniejszy chłopak jakiego świat widział.

Książe wreszcie przemówił.

- Nazywam się Riccardo, jestem przyszłym władcą Inazumy. A ty jesteś tą księżniczką która ma mnie poślubić, zgadza się?

Nerissa skinęła twierdząco głową po czym lekko się uśmiechnęła.

- Zgadza się, nazywam się Nerissa Barclay jestem księżniczką z Shaxell – przedstawiła się po czym swoją lewą dłonią pokazała na swoją służbę. – a to są moi przyjaciele którzy ze mną przybyli.

Cała ósemka się pokłoniła przed brązowookim, który mierzył każdego z nich krytycznym wzrokiem. Nazwała ich przyjaciółmi? Przecież oni są tylko jej służbą, są osobami które pewnie zostały przydzielone przez jej ojca do pilnowania podczas podróży. Nazywanie tak osób, które pochodzą z zwykłych wieśniackich rodzin, jest zwyczajnie w świecie niedorzeczne dla młodego księcia.

- Wasze bagaże zostały już zaniesione do kwater, – powiedział Riccardo poważnym tonem głosu. – oprowadzę was po zamku i po krótce opowiem wam o regułach jakie tutaj panują.

***

Podczas zwiedzania, Nerissa nie mogła uwierzyć w to jak wielki jest ten zamek. Był z pięć razy większy niż ten w którym wcześniej mieszkała. Kiedy Riccardo opowiadał o budowli blondynka zauważyła, że chłopak ani raz się nie uśmiechnął a jego mina dalej była tak samo ponura i poważna, jak podczas powitania. Chciała zapytać go czy wszystko w porządku, ale ostatecznie się nie odważyła. Może zwyczajnie ma gorszy dzień? 

- To na tyle z zwiedzania – brązowooki odwrócił się do nowo przybyłych. – teraz pora przejść do reguł jakie tutaj panują.

Nerissa spojrzała z zaciekawieniem w jego stronę. Doskonale wiedziała, że w każdym zamku obowiązują zasady które wszyscy mieszkańcy muszą przestrzegać. Usłyszała za sobą jak Falco coś mówi w stronę Franka, jednak uciszył się gdy zobaczył poważny wzrok księcia Inazumy.

Niczym Łabędzie |Riccardo Di Riggo| |Royal AU|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz