Deszcz.
Jak ja nienawidzę deszczu. Zawsze kojarzył mi się z łzami. Cierpieniem i bólem. Jak byłam mała babcia przed swoją śmiercią powiedziała, że deszcz to łzy aniołów nad ludzkimi losami. Jakoś to do mnie trafiło i zostało w pamięci.
Babcia była dla mnie wyjątkowo ważna. Miałam z nią kontakt od najmłodszych lat. Byłam w stanie stwierdzić, że to ona mnie wychowała.
Ojciec zawsze był w pracy, z jednej strony nie miałam mu tego za złe. Zarabiał na moją edukację, i wszystkie moje potrzeby. Martwił się o mnie i był nadopiekuńczy ale okazywał to w dziwny sposób. Nie to co babcia. Babcia poświęcała mi dużo więcej czasu niż on. Jak byłam chora zawsze się mną zajmowała, nawet jak nie miała siły.
Zmarła kiedy miałam czternaście lat. Początkowo mi jej brakowało, cholernie brakowało. Wtedy znowu poczułam ten ból co siedem lat temu. Zostawienie, bezsilności i stratę, ogromną stratę. Długo nie mogłam się z tego otrząsnąć. najbliższa mi osoba odeszła zostawiając mnie samą na tym paskudnym świecie. Dochodziłam do siebie około rok, a może i więcej. Czasem myślałam, że to wina Anthony'ego. On nie poświęcał mi tyle uwagi, nie dbał o mnie, nie wychowywał w sposób taki jak babcia. Robił to inaczej. Wiedział jak bardzo boli mnie jej strata, a przez pierwsze miesiące zachowywał się tak, jakby babcia nie istniała. Tak, jakby to nie jego matka umarła.
Co do deszczu. Od dziesięciu lat mieszkam w paskudnie mglistej i deszczowej Anglii, której nienawidzę z całego serca. Tu zawsze pada. A jak nie pada to jest mgła, ciężkie powietrze i zimno. Jak ja tego nie cierpię. Byłam typem człowieka ciepłolubnego. Odnalazłabym się w ciepłych krajach. Takich jak Hiszpania czy Włochy, a nawet poleciałabym do Afryki. Kiedy powiedziałam o tym Anthony'emu, wyśmiał mnie i uznał, że przesadzam. Zawsze usprawiedliwiał pogodę, panującą w Anglii. Każde jego usprawiedliwienie doprowadzało mnie do jeszcze większej irytacji tym klimatem.
Jechałam z Dominick'em, moim najlepszym a zarazem jedynym przyjacielem w tym cholernym Londynie, czerwonym Cabrio, które zabrał swojej sąsiadce po trzydziestce, z którą często flirtował, obsypując komplementami. Laska zarabiała na przelotnych romansach z typowymi sugar daddy. Teraz też miała takiego jednego, a Domi był jej... sama nie wiem czym.
Dziwiło mnie, że jego dziadek się na to zgadzał, nie przejmował. Staruszek był już po sześćdziesiątce i miał wyjebane na dorosłego wnuka, którego wychował. Brunet nie miał rodziców i wychował go dziadek. Z tego co wiem matka urodziła go jak miała siedemnaście lat i zostawiła go ojcu. Mój najlepszy przyjaciel był wpadeczką.
Jechaliśmy szybko, cholernie szybko. Wszystko wina tego imbecyla, nie zatrzymał się na czerwonym świetle. I na nasze jakże zajebiste szczęście za skrzyżowaniem stał radiowóz. Przed nami przejechało jeszcze ponad trzy takie auta, a za kierownicą na pewno były gówniarze mające jakieś szesnaście lat, jak nie mniej. I akurat nas musiał zobaczyć. Psy goniły nas od jakiś pięciu minut. Działało mi to na nerwy, naprawdę nam się śpieszyło.
W domu powinnam być trzy godziny temu, miałam dwadzieścia pięć nieodebranych połączeń i czternaście wiadomości od Anthony'ego. Ojciec był wyjątkowo denerwujący. Okazywał swoją nadopiekuńczość w sposób dość kontrowersyjny. Kontrolujący. Tak, to odpowiednie słowo. Anthony był kontrolujący. Jednak teraz nie mogłam się mu dziwić.
Na osiemnastą miałam lot do Stanów Zjednoczonych, a dokładniej do San Diego. Od września miałam iść do ostatniej klasy szkoły średniej. A tu w Anglii...nie należałam do najlepszych uczennic i 3 razy zmieniałam już szkołę. Ojciec postanowił, że zamieszkam z starszym bratem Jasper'em. Nie wiedziałam co czuć. Miałam ograniczony kontakt z bratem, nie byliśmy blisko, pomijając fakt, że dzieliło nas dziewięć lat różnicy. I pewne tajemnice, które nie powinny zostać ujawnione.
CZYTASZ
Darkness Brought US Together
Mystery / Thriller"Taniec diabła z aniołem napisany, ku pokrzepieniu złamanego serca, które skamieniało, wyrzucając klucz. Dla każdego kto stracił duszę i już jej nie odzyskał. Ale odnajdzie ją właściwa osoba, która jest zapisana na gwiazdach." Ale czy w tym przypadk...