# 3 Noc, od której wszystko się zaczęło

134 5 21
                                    

Na samym początku chcę zaznaczyć, że ten rozdział jest trochę mocniejszy.

Polecam dla mocniejszych czytelników. Osobiście nie jest to dla mnie takie mocne, ale wiem, że dla niektórych czytelników może być to dość agresywne.

pamiętajcie, że komfort podczas czytania jest ważny.

Buziaczki i zapraszam do czytania.

***

Piątek. Nareszcie koniec tygodnia. Od samego początku czekałam na ten dzień. Dzisiaj wychodziłam z Alice do klubu. Laska miała załatwione wejścia w każdym klubie, a była młodsza ode mnie o kilka miesięcy i nadal miała szesnaście lat. Co dziwiło mnie jeszcze bardziej. Jak w tak młodym wieku można załatwiać takie rzeczy?

Ten pytania nasuwały mi się coraz częściej na myśl, mimo cichego głosu rozsądku, który podpowiadał, że to dziwne by nastolatka miała wejścia do każdego klubu w mieście i nie przejmowała się zagrożeniem z strony innych czy nawet konsekwencji jakie mogą wyciągnąć jej rodzice.

Zagłuszyłam ten głos. Chciałam się zabawić. Nie miałam planów na weekend, a na pewno nie chciałam spędzić go sama w śmierdzącym mieszkaniu Jasper'a, którego widziałam tylko dwa razy od mojego przyjazdu. Miał na mnie totalnie wyjebane, nie obchodziło go to czy mam co jeść, czy chodzę do szkoły. Za każdym razem jak go widziałam rozmawiał przez telefon, jak tylko zauważył, że jestem w pobliżu rozłączał się. Nie obchodziło mnie co robi, z kim rozmawia i spotyka. Miałam go w dupie tak samo jak on mnie. Przestałam myśleć o tym debilu. Znalazłam dużo ciekawsze rzeczy do roboty.

Krzątałam się po kuchni robiąc sobie kawę z bitą śmietaną. Rano kupiłam sobie sernik, włożyłam go do lodówki zanim poszłam do tej cholernej budy. Teraz przypomniało mi się o przekąsce. Podeszłam do lodówki i wyjęłam ciasto. Nie chciałam siedzieć w tym pomieszczeniu. Uważam, że tu śmierdziało.

Szybko przeniosłam się do swojego ciasnego pokoju. Usiadłam na fotelu i oparłam nogi o stolik. Na brzuchu leżało mi ciasto a w ręku trzymałam kubek z kawą. Napój kofeinowy zawsze dodawał mi siły, po ciężkim dniu czy tygodniu. W tym wypadku było tak samo. Godzina szesnasta a ja czułam się jak trup. A za trzy godziny miała być u mnie Alice. Ten tydzień był niezwykle ciężki.

Może nie sam tydzień a czas spędzony w szkole. Liceum mnie zabije. Na każdej lekcji słyszałam tylko o egzaminie końcowym. Jak mnie to irytowało. A zwłaszcza baba od biologii. Co za psychopatka ! Przyjebała się od mnie, bo niby miałam za mocny makijaż. Babsztyl chyba nie widział Kendall.

Ta niby gwiazda, też się do mnie przyczepiła. O co miała problem nie wiem? Widać tak działa świat bogatych. Wszystko im wolno. Sama nie była biedna, czy jakoś bardzo przy kasie. Ojciec pracował w firmie był współwłaścicielem i nie mogłam narzekać na brak przywilejów. Jednak patrząc na te laski czułam się dużo gorsza. Ja nawet nie miałam samochodu! A tu wszyscy mieli i to same najnowsze modele.

Było to widać, że mnie nie uznają. Nikt poza Alice się do mnie nie odzywał. Reszta patrzyła na mnie z góry. Zwłaszcza Kendall i jej paczka przydupasów, oni w szczególności.

W środę chciał zagadać do mnie jakiś chłopak. Nici z tego wyszły bo ta szmata, w „łady" sposób go do mnie zniechęciła. W sumie to dobrze. Nie chciałam gadać z tym chłopakiem. Nie przepadałam za dużym środowiskiem ludzi.

Samotność mi nie przeszkadzała. Sama się dziwiłam, że Alice tak szybko mnie polubiła i zaakceptowała to jaka jestem. Nie zawsze byłam miła, tak jak przy pierwszym spotkaniu. Potrafiłam być chamską i wredną suką.

A i zapomniałam dodać jestem chodzącą feministką. Uważam mężczyzn za gorszych. W całym swoim życiu nigdy nie spotkałam żadnego porządnego faceta. Patrząc na mojego ojca i brata. Jedynym wyjątkiem był Dylan. On jako jedyny mnie rozumiał. Tak mi się przynajmniej wydawało.

Darkness Brought US TogetherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz