1

30 3 0
                                    

Nie wierzyłam w nic, co widziałam. To byli ludzie, ale nieludzie. Ich skóra była bardziej szara, a wzrok pusty.
Krzyk.
Podążyłam wzrokiem za nim.
To był krzyk Yuri.
Coś ją zaczęło atakować.
Krzyczała coraz mocniej

– Yuri!– moja nieudana próba krzyku. Ktoś zasłonił moje usta ręką i trzymał moje ciało w nieruchu.

Chciałam do niej biec. Pomóc jej. Wołała o moją pomoc. O czyjąkolwiek pomoc. Nikt nie przychodził z pomocą.

– Puść mnie, błagam – powiedziałam z płaczem do osoby, która mnie trzymała.

– Nie mogę, przepraszam – po głosie poznałam, że był to Jeongguk.
Dlaczego mnie trzymał i nie chciał puścić?

Wykorzystałam swoje paznokcie i zaczęłam go drapać nimi i lekko go odepchnęłam. Gdy mnie puścił, pokonałam ostatnie schody i jak najszybciej mogłam, biegłam do przyjaciółki. Zostały mi z dwa kroki, gdy upadłam na podłogę. To coś wyjadało jej wnętrzości. Chciałam coś zrobić, a zamarłam w ruchu. Yuri wyciągnęła do mnie rekę. Chwyciłam ją i próbowałam przyciągnąć, ale to tylko przyniosło więcej krzyku. Z moich oczu leciały niekontrolowane łzy.

– Przepraszam – powtarzałam do niej, ona tylko próbowała się do mnie uśmiechnąć.

– Uciekaj!– powiedziała cicho, jednak wyglądało na to, że chciała to wykrzyczeć, nie miała już siły. Była bliżej śmierci.

Nie.
To się nie dzieję naprawdę.
Zamykała oczy.
Jej klatka piersiowa przestała się ruszać.

–Yuri!– krzyczałam, ale to na nic. Ona już nie reagowała. Była martwa.

Niewyraźnie słyszałam głosy za sobą, nie zwracałam na nic uwagi. Tylko na dziewczynę, która nie żyła i była przede mną. Parę minut temu nic z tych rzeczy nie było. Było spokojnie.
Teraz panował chaos.

Ktoś zaczął mnie podnosić z ziemi. Nie współpracowałam. Nie chciałam puścić ręki przyjaciółki.
Spojrzałam na bok.
To coś wyjadało innych. Wokół było mnóstwo krwi. Dalej tylko ciemność i cisza.

[<*>]

Obudziłam się na łóżku w swoim pokoju hotelowym. Szybko się poderwałam próbując złapać oddech. Zaraz przy mnie znalazł się Jeongguk.

– Już jest wszystko dobrze, jesteś bezpieczna – jego ręka dotknęła moich pleców.

Przypomniałam sobie, co się działo niedawno.
Już sama nie wiedziałam, co to było. Czy to było prawdziwe czy nie. Wydawało się, że to był tylko sen, bardziej koszmar.

– Gdzie jest Yuri?– zapytałam szybko, rozglądając się po pokoju. Nie było jej tu. – Gdzie ona jest?– zapytałam jeszcze raz, głośniej.

– Sohee, musisz się uspokoić.

–Nie. Gdzie ona jest?– wstałam i stanęłam przed nim, oczekując natychmiastowej odpowiedzi.

– Widziałaś, co się stało na dole – odpowiedział, spuszczając głowę.

– To niby działo się naprawdę?– dopytałam, powoli wybuchając płaczem.

Zaprowadził mnie do okna, odsłaniając zasłonę.
Po ulicach chodzili ludzie. Wolno i krzywo. Kiwali się i ich skóra była szara. Na ubraniach mieli krew.

– Wyglądają jak narkomani, którzy zażyli fentanyl – powiedziałam, niedowierzając, co widzę.

– Chciałbym, by tak było, ale narkotyki nie sprawiają, że człowiek zacznie pożerać człowieka – dopowiedział i zasłonił okno.

Our final night Alive || JungkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz