3

22 6 0
                                    

Schodzenie po tych schodach było męczące, ale to zdecydowanie lepsze niż przedzieranie się przez umarłych i prawdopodobnie utrata życia.
Nie było nic słychać dalej. Chyba nam się poszczęściło.

– Jeśli naprawdę będzie pusto, możemy tu zostać przez jakiś czas. Będzie sporo jedzenia – poinformował. Zgadzałam się z tym. Przy okazji wszystko na miejscu

Zeszliśmy w końcu na jakieś piętro. Żadnej żywej i nieżywej duszy.

– Wszystko zamknięte – zauważyłam. Nigdzie się nie dostaniemy i prawdopodobnie tu utknęliśmy.

– Gdzieś muszą być klucze, w pomieszczeniu ochroniarza czy coś tego typu – powiedział brunet.

Podeszłam do jakiejś mapy na ścianie , która miała opisane wszystkie pomieszczenia tutaj.

– Tutaj może być czysto, ale gdzieś indziej może być ich gromada. Nie sądzę byśmy byli tu bezpieczni, za dużo miejsca – mówił, rozglądając się.

– I każdy może tutaj przyjść.

– Musimy też uważać na ludzi. Teraz nie ma prawa, wszystko może się stać –dokończył moje zdanie.

Jeśli ktoś był dobry przed początkiem tego, będzie dobry i teraz, ale jeśli ktoś był okropnym człowiek wtedy, będzie i jeszcze gorszym teraz.

Szliśmy w stronę pomieszczenia ochrony. Byliśmy ostrożni, rozglądaliśmy się uważnie dookoła. Jeśli wpadliśmy na pomysł przyjścia tu, ktoś mógł też o tym pomyśleć.
Przed pokojem usłyszeliśmy charczenie. Spojrzeliśmy się na siebie.

– Chyba jest tylko jeden – powiedziałam, po chwilowym nasłuchaniu się.

Jeongguk powoli otworzył drzwi.

– O mój boże – tylko te słowa wyszły z moich ust.

W pomieszczeniu był ochroniarz. Zawieszony o żyrandol

– Popełnił samobójstwo – stwierdził chłopak.
Zapalił światło w jego pokoju.

Na jego biurku była kartka:

Wybaczcie mi, nie miałem wyboru.

Nie zastanawiając się chwili dłużej, wbiłam kij w jego głowę. Jego krople krwi spadły na moją twarz. Przeniosłam krzesło, aby odwiązać sznur. Zaraz jego ciało poleciało na podłogę.

– Nie widzę żadnego śladu umarłego – stwierdził Jeon.

Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Był jednym z nich, musiał gdzieś coś mieć. Podeszłam do niego i zaczęłam sama mu się przyglądać, na przodzie nic nie było. Odwróciłam go, ale tam też nic nie było.

– Co to znaczy?– zapytałam. Nie wiem czego oczekiwałam, Jeongguk mógł nie znać odpowiedzi. – Myślisz, że każdy się nimi staje?– dopytałam.

– Oby to się nie okazało prawdą.–Chłopak nerwowo przeczesał włosy.

Bo jeżeli tak było, to nie oznaczało nic dobrego. Jakakolwiek ostatnia nadzieja właśnie zniknęła.

– Musimy iść dalej – poinformowałam. Nie mogliśmy cały czas nad nim siedzieć, ale nie mogliśmy tak po prostu go zostawić.

Chłopak sięgnął po pęk kluczy.

– Jest tutaj podziemny parking, może się przydać – powiedział, pokazując mi kluczyki od samochodu. Wziął też ostrożnie jego pistolet.

Our final night Alive || JungkookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz