Schodzenie po tych schodach było męczące, ale to zdecydowanie lepsze niż przedzieranie się przez umarłych i prawdopodobnie utrata życia.
Nie było nic słychać dalej. Chyba nam się poszczęściło.– Jeśli naprawdę będzie pusto, możemy tu zostać przez jakiś czas. Będzie sporo jedzenia – poinformował. Zgadzałam się z tym. Przy okazji wszystko na miejscu
Zeszliśmy w końcu na jakieś piętro. Żadnej żywej i nieżywej duszy.
– Wszystko zamknięte – zauważyłam. Nigdzie się nie dostaniemy i prawdopodobnie tu utknęliśmy.
– Gdzieś muszą być klucze, w pomieszczeniu ochroniarza czy coś tego typu – powiedział brunet.
Podeszłam do jakiejś mapy na ścianie , która miała opisane wszystkie pomieszczenia tutaj.
– Tutaj może być czysto, ale gdzieś indziej może być ich gromada. Nie sądzę byśmy byli tu bezpieczni, za dużo miejsca – mówił, rozglądając się.
– I każdy może tutaj przyjść.
– Musimy też uważać na ludzi. Teraz nie ma prawa, wszystko może się stać –dokończył moje zdanie.
Jeśli ktoś był dobry przed początkiem tego, będzie dobry i teraz, ale jeśli ktoś był okropnym człowiek wtedy, będzie i jeszcze gorszym teraz.
Szliśmy w stronę pomieszczenia ochrony. Byliśmy ostrożni, rozglądaliśmy się uważnie dookoła. Jeśli wpadliśmy na pomysł przyjścia tu, ktoś mógł też o tym pomyśleć.
Przed pokojem usłyszeliśmy charczenie. Spojrzeliśmy się na siebie.– Chyba jest tylko jeden – powiedziałam, po chwilowym nasłuchaniu się.
Jeongguk powoli otworzył drzwi.
– O mój boże – tylko te słowa wyszły z moich ust.
W pomieszczeniu był ochroniarz. Zawieszony o żyrandol
– Popełnił samobójstwo – stwierdził chłopak.
Zapalił światło w jego pokoju.Na jego biurku była kartka:
Wybaczcie mi, nie miałem wyboru.
Nie zastanawiając się chwili dłużej, wbiłam kij w jego głowę. Jego krople krwi spadły na moją twarz. Przeniosłam krzesło, aby odwiązać sznur. Zaraz jego ciało poleciało na podłogę.
– Nie widzę żadnego śladu umarłego – stwierdził Jeon.
Nie wiedziałam, o co mu chodzi. Był jednym z nich, musiał gdzieś coś mieć. Podeszłam do niego i zaczęłam sama mu się przyglądać, na przodzie nic nie było. Odwróciłam go, ale tam też nic nie było.
– Co to znaczy?– zapytałam. Nie wiem czego oczekiwałam, Jeongguk mógł nie znać odpowiedzi. – Myślisz, że każdy się nimi staje?– dopytałam.
– Oby to się nie okazało prawdą.–Chłopak nerwowo przeczesał włosy.
Bo jeżeli tak było, to nie oznaczało nic dobrego. Jakakolwiek ostatnia nadzieja właśnie zniknęła.– Musimy iść dalej – poinformowałam. Nie mogliśmy cały czas nad nim siedzieć, ale nie mogliśmy tak po prostu go zostawić.
Chłopak sięgnął po pęk kluczy.
– Jest tutaj podziemny parking, może się przydać – powiedział, pokazując mi kluczyki od samochodu. Wziął też ostrożnie jego pistolet.
CZYTASZ
Our final night Alive || Jungkook
FanfictionJedna z Busańskich szkół wylatuję na wycieczkę za granicę. Grupa znajomych, która chciała potajemnie wyjść na nocny spacer spotyka martwe nieszczęście. Dwójka nastolatków za wszelką cenę próbuje przetrwać w kompletnie innym świecie, w świecie którym...