Była noc. Nie mogłam spać. Nieważne ile razy przekręcałam się na różne boki, na plecy czy brzuch, w żadnej pozycji nie mogłam zasnąć. Przykrywałam się albo odkrywałam kołdrę, nic nie pomagało. Jeongguk i Maddy spali.
Wstałam z materaca, chodząc na palcach, podłoga czasem skrzypiała, więc starałam się być najostrożniejsza jak tylko mogę.
Podeszłam do okna, odsuwając lekko firankę. Oglądałam okolicę, w której czasem pałętali się umarli. Jeden się zaplątał w krzakach, a dwójka innych próbowała wejść do domu naprzeciwko. Zastanawiałam się ciągle, czy jednak jakaś cząstka pozostałości po tym, jak byli ludźmi nadal tam w nich była, czy jedyne co pozostało po ludziach było ich ciałem.
Kiedyś bałam się śmierci, bo nie wiedziałam, co później było. Teraz już nie boję się śmierci, a jedynie tego, co się po śmierci dzieje. Boję się zmienić w jedno z tych stworzeń. Nie chcę kiedyś chodzić po ziemi, a bardziej moje ciało i zabijać innych ludzi.Dzisiejszej nocy już nie zasnę, więc wzięłam jakąś kartkę i długopis, pisząc, że jestem na dworze. Ubrałam skórzaną kurtkę i rękawiczki. Zawiązałam buty i wzięłam sztylet i na wszelki wypadek pistolet, który wcześniej zabraliśmy martwemu ochroniarzowi.
Po cichu wyszłam. Pokierowałam się najpierw do tego, który utknął. Wystawił do mnie swoje ręce, jednak to mu nic nie dało, bo zaraz jego dłonie upadły. Złapałam go pod pachami i wyciągnęłam. Ciągnęłam jego ciało po ziemi, dopóki nie doszłam do miejsca, gdzie postanowiłam, że będę je przenosić. Postawiłam je na pustej ulicy osiedla i poszłam po kolejne, tym razem ta dwójkę, co chciało wejść do jednego domu. Obok nich pojawił się dodatkowy. Postukałam nożem w drewnianą bramkę, aby jakoś je przyciągnąć. Poszedł jeden za drugim. Wbiłam jednemu w głowę sztylet i wyciągnęłam szybko, aby zabić kolejnych. Nie chciało mi się latać w kółko z tymi ciałami, więc je jakoś związałam razem poprzez ich ubrania. Było ciężko, ale przy większym wysiłku dałam radę. Kiedy na na trupowej górce było ich już cztery, postawiłam ręce na biodrach, rozglądając się czy jest gdzieś w pobliżu jeszcze jakiś. Nie było nic, słychać też nic nie było.
Odpowiedział mi nagły deszcz. Nie uciekałam, nie chroniłam się od niego. Deszcz coraz bardziej wzmacniał. Ja się tylko wpatrywałam w trupy, myśląc o tym, w jakim okropnie porąbanym świecie właśnie żyjemy.
Nie wiem, ile tak stałam, ale powoli z pomiędzy szarych, deszczowych chmur niebo zaczęło się rozjaśniać.Wróciłam do domku, znowu zachowując ciszę. Wzięłam jeszcze ręcznik, aby wytrzeć twarz. W wspólnej sypialni, zastałam ich tak samo, jak wychodziłam, dalej spali. Schowałam karteczkę i usiadłam na swoim materacu. Znowu próbowałam zasnąć chociaż na chwilę, ale mój wysiłek mnie aż tak nie zmęczył, aby mój organizm chciał odpocząć. Więc położyłam się na plecach i wpatrywałam się w biały sufit.
Usłyszałam, jak ktoś wstaję, więc odrazu pokierowałam głowę w tamtą stronę.
— Nie chciałem cię obudzić, przepraszam — odezwał się Jeongguk.
— Nie spałam — odparłam, na co pokiwał głową i poszedł do łazienki.
Chwilę później obudziła się Maddy.—Jesteś głodna?— zapytałam ją.— Trochę —odpowiedziała cicho.
Wstałam i wyciągnęłam do niej rękę, aby poszła za mną. Z dziewczynką zeszłyśmy do kuchni, po chwili znalazł się tam również chłopak.
— Mleko jest jeszcze dobre, możemy zjeść płatki i ciepłe kakao — poinformowałam niepewnie sprawdzając szafki, wciąż czułam się tym domu dziwnie i nieswojo.
W odpowiedzi usłyszałam radosne dźwięki.Blondynka znalazła miski i przygotowała nam część śniadania, ja zajęłam się piciem.
Zagotowałam w małym garnku mleko i później wsypałam brązowy proszek. Przelałam wszystko do trzech dużych kubków.
Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy jeść.
CZYTASZ
Our final night Alive || Jungkook
FanfictionJedna z Busańskich szkół wylatuję na wycieczkę za granicę. Grupa znajomych, która chciała potajemnie wyjść na nocny spacer spotyka martwe nieszczęście. Dwójka nastolatków za wszelką cenę próbuje przetrwać w kompletnie innym świecie, w świecie którym...