Część 3

60 8 2
                                    

^^
⟨°^°⟩
( |  | )S


Była już niemal północ.Czwórka zmęczonych i wygłodniałych wojowników kroczyła małą, leśną ścieżką.Szli powoli, nie śpiesząc się zanadto.Na przedzie byli Pręgowane Futro i kulejący na prawą, przednią łapę Cieniste Futro.Za nimi podążali Bursztynowy Wąs oraz ranna w bok Nocne Oko.

Dotarli do łąki i ruszyli wzdłuż niej.Wśród nich panowała grobowa cisza.Noc nigdy nie była, ani nie będzie bezpieczna, toteż nie warto zwracać na siebie uwagi niepotrzebnymi rozmowami.Przed ich oczyma zwężonymi od ciemności w ciasne szparki stanął w końcu znany im las małych sosen.Poprzez owy lasek biegła jeszcze lepiej im znana ścieżka prowadząca do obozu.

Wkroczyli gęsiego na znaną im drogę.Jako pierwszy poszedł Pręgowane Futro, tuż za nim byli Cieniste Futro oraz Nocne Oko, zaś na końcu ich przemarszu szedł Bursztynowy Wąs pilnując tyłów ich korowodu.

Podróż przez sosnowy lasek minęła im bez zbędnych przygód, dotarli do wejścia do obozu.
Przedarli się przez cierniowe krzewy chroniące granic ich siedziby i podążyli w kierunku polany pod kamieniem zebrań.Tam mimo bardzo późnej pory czekali na nich pozostali.Z łąki zniknęły wyłącznie kocięta zagonione przez troskliwe karmicielki do legowiska.

Gdy pozostali spostrzegli wracających wstali na równe łapy i podeszli bliżej.Zaczęli dzielić się językami z odnalezionym patrolem, chcąc dodać im otuchy.

— Na wszystkie siły natury, co do licha wam się stało? — Zapytała Dębowa Gwiazda wychodząc z rozstępującego się przed nią tłumu.Wyglądała na zdziwioną, nie spodziewała się, że sytuacja może być aż tak poważna.

— Dębowa Gwiazdo...-Rzekł Pręgowane Futro chyląc głowę przed liderką.Z jego rany na uchu sączyła się powoli krew ściekająca po jego ciemnej, szarej sierści wzdłuż dwóch strużek biegnących po obu stronach jego lewego oka.
— Pozwól, żebyśmy pierwsze zostali opatrzeni...

Przywódczyni skinęła głową pozwalając im odejść. — Ale jeszcze dziś chcę was widzieć na polanie.Musicie wytłumaczyć mi co was spotkało... — Odwróciła się i poszła powolnym krokiem w stronę swojego legowiska.

-Chodźcie za mną... — Rzekła Jesionowa Maska — Trzeba was opatrzeć zanim wda się zakażenie.

Wszyscy trzej ranni podążyli wraz z zatroskaną medyczką w kierunku jej leża ukrytego w krzewach.

— Ty pierwsza Nocne Oko.-Uzdrowicielka wywołała kruczoczarną kotkę. — Twoja rana wygląda na najpoważniejszą... — Stwierdziła, a w międzyczasie do lokum Jesionowej Maski dotarła zawsze energiczna Bazaltowa Łapa.Była to uczennica Uzdrowicielki.Jej sierść była kamienno szara, w ciemniejsze pręgi.Oczy miała błękitne, zawsze emanujące energią.

Uzdrowicielka wraz z Nocnym Okiem i uczennicą weszły przez wyżłobienie w ziemi do środka zostawiając pozostałych rannych na zewnątrz.Co prawda w legowisku zielarki było wystarczająco dużo miejsca, aby pomieścić wszystkich, ale ich rany nie były aż tak poważne, a poza tym Jesionowa Maska nie chciała, żeby obydwa kocury plątały się jej pod łapami podczas pracy.

— Połóż się Nocne Oko... — Rzekła Jesionowa Maska wskazując ruchem głowy na wyściółane mchem i trawą leże. — A ty Bazaltowa Łapo przynieś mi tu migiem mak, płatki nagietka i pajęczynę...trzeba będzie odkazić tę ranę i nieźle ją opatrzeć...

Uczennica, będąc na swego rodzaju stażu już od pewnego czasu, szybko odnalazła wskazane jej przez mentorkę zioła.Położyła je na mysiej skórze, służącej uzdrowicielce jako miejsce, gdzie mieszała zioła, bądź sporządzała lekarstwa.Następnie chwyciła mały patyczek i zebrała starannie na jego czubku pajęczyny z wszystkich kątów legowiska.

× | WOJOWNICY | Las W Płomieniach | ×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz