╰•★★ 𝑅𝑜𝑧𝑑𝑧𝑖𝑎ł 3 ★★•╯

12 3 0
                                    

   – Tsuyoshi, pora wstawać! - wykrzyczał nabuzowany Maxymilian otwierając drzwi pokoju Tsuyoshiego na oścież. Wszedł jak do siebie, nachylił się nad łóżkiem zaglądając, czy drugi nastolatek aby na pewno śpi. Złapał za pościel, pociągnął, a chwilę później potraktowany podobną, a nawet większą siłą prawie spadł na chłopaka. Zdążył wypuścić pościel z rąk.

Nie słysząc reakcji ze strony nastolatka sapnął pod nosem i od drugiej strony wczołgał się na materac. Łapiąc starszego za ramiona, jednocześnie naciskając nogami na kołdrę nie pozwalał mu go zwalić. Potrząsnął jego ramionami z nadzieją, że pomoże mu to.

   – Idź sobie, chcę spać... - Tsuyoshi powiedział po przebudzeniu. Jego głos był ospały i pełen porannej chrypki. Maxymilian wsłuchał się, a jego ciało przeszły ciarki. Już wiedział, że chce słyszeć jego poranny głos częściej i mimo, że nie mógł powiedzieć tego na głos, mógł zachować to dla siebie i skłaniać go do rozmowy.

   – Nuh uh, nie ma tak łatwo! - Nie puszczał jego ramion. - Pamiętasz naszą umowę? Nie spełnisz jej, to będziesz się ze mną użerać jeszcze dłużej, a chyba tego nie chcesz, prawda? - Kolejny krzyk, tym razem cichszy, oraz kolejne szarpnięcie jego ciałem. Tsuyoshi tracąc samokontrolę uderzył go w nos. - Ała, ty debilu!

   – Wiesz co? Po pierwsze, nie było mowy o tym, że przyjdziesz tak wcześnie. Po drugie, nie szarp mną, bo oberwiesz i drugi raz. A po trzecie, nie przeklinaj, dzieciaku. - Chłopak ziewnął ospale i spróbował pociągnąć pościel, bez skutku. Wciąż nie będąc przystosowanym do otaczających go warunków chciał zamordować sprawcę całego zamieszania. Ale nie mógł zabić tego pozornie uroczego diabła, w przeciwnym przypadku zostałby zabity i on.

   – Wcześnie? Człowieku, jest trzynasta a ty narzekasz tak mocno, jakbym obudził cię o jakiejś piątej nad ranem... Jesteś bardzo nieznośny, wiesz? Jeszcze masz czelność rozkazywać mi nie będąc nawet ze mną spokrewnionym. Nie ty tutaj jesteś od mówienia mi co mogę, a czego nie mogę. - Odwrócił głowę. Jego ton był ostrzejszy, porównywalny do brzytwy wbijającej się głęboko w skórę.

   – Skończyłeś już? - zapytał Tsuyoshi, prostując ciało i ziewając ponownie. Nie bardzo słuchał tego, co młodszy miał mu do powiedzenia. Jego donośny głos nie wstrząsał nim. Bardziej oczekiwał momentu, aż ten ucichnie bez większego zagłębiania się w sens jego słów.

   – Tak, skończyłem, ale dopowiem jeszcze, że mam cię dość. - Odburknął mu zdenerwowany Max. Zagryzł wargę, puścił jego ramiona i znacznie się odsunął. Pozostając na łóżku usiadł po turecku.

   – To bez sensu, skoro masz mnie dość, to możesz iść do Olivera. On na pewno będzie bardziej pokorny niż ja. - Parsknął niewzruszony, chociaż czy na pewno? Działało mu to na nerwy, nie rozumiał go.

   – Ale ja nie chcę wychodzić stąd bez ciebie. - Niepewnie chwycił jego nadgarstek i przysunął do siebie resztą sił. - Jesteś beznadziejny. Po prostu wstań, ubierz się i wyjdź ze mną na dwór. To naprawdę nie jest tak trudne jak ci się zdaje.

   – Beznadziejny? - Powtórzył raz za nim marszcząc brwi i potrząsając głową. Jego serce zabiło szybciej i boleśniej. Nie wiedział co zrobić, gdy już po chwili próbował powstrzymać łzy szklące mu oczy.

   – Tak, żebyś wiedział, że beznadziejny. - odpowiedział nieco ciszej, przez co starszy nie był w stanie stwierdzić, czy słowa były szczere, czy jednak nie. Mimo wszystko, zabolały go. Chociaż tego nie pokazywał, był on bardzo, a czasem nawet i zbyt wrażliwy.

   – Ja pierdole, człowieku! - Tsuyoshi w końcu podniósł głos, już stojąc na krawędzi własnych nerwów. Jeszcze moment, a byłby gotowy na to by wyrzucić Maxymiliana siłą. - Ile razy mam ci tłumaczyć, że wcale nie musisz tutaj być, skoro jestem aż tak beznadziejny? Na przykład, ja wcale cię tutaj nie chcę, dajesz na to?

≪ ◦ ❖ Sprzedany Diabłu  ❖ ◦ ≫Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz