5

18 2 0
                                    

- To znaczy, że na gry też beze mnie nie pójdziesz? - Uśmiechnął się lekko, prawdopodobnie chcąc rozładować atmosferę.

Czyżby się o mnie martwił i serio miał zamiar mnie pilnować? Na pewno w to uwierzę.

- Przykleję się do ciebie i nie zostawię cię w spokoju, skoro tak ci się to podoba.

Następnego dnia równo o dwunastej w południe stanęłam razem z Chishiyą na skrzyżowaniu na stacji Shibuya i westchnęłam cicho czekając na to, co miało się wydarzyć. Właściwie to sama nie wiedziałam, dlaczego akurat w to miejsce przyszliśmy, ale Chishiya się uparł, że tam będzie wszystko najlepiej widać. Nie mam pojęcia czego oczekiwał, ale na pewno nie był zadowolony, jak jedyne co otrzymaliśmy, to wielką twarz Miry na każdym ekranie w okolicy i komunikat od mistrza gry. Chociaż tyle, że dostaliśmy jakiekolwiek cenne informacje.

- Zadowolony z siebie jesteś?

- Nie marudź - westchnął w odpowiedzi, chowając ręce do kieszeni. - Przynajmniej wiemy, na czym będzie polegać dalsza rozgrywka...

Z komunikatu dowiedzieliśmy się, że za dwa dni będziemy mogli wchodzić na areny gier figur, które oznaczone są wielkimi banerami. Znaczyło to dla nas tyle, że wreszcie wiemy na co idziemy i możemy się mniej więcej przygotować do gry.

- Chodźmy stąd, nie mam już ochoty patrzeć na te głupie ekrany - westchnęłam cicho, odwracając się i zaczynając iść przed siebie.

- A gdzie idziemy? - Chłopak dogonił mnie i spojrzał na mnie, marszcząc lekko brwi. Nic dziwnego, że pytał, bo nie szliśmy w stronę mojego domu.

- Chcę odwiedzić jedno miejsce... Jak wolisz wrócić do domu to idź.

Chłopak pokręcił tylko głową i bez słowa poszedł za mną. Przez dłuższy czas kręciliśmy się po wąskich uliczkach, poukrywanych między budynkami. Mimo pory roku w zacienionych przejściach było całkiem chłodno i przyjemnie. Ściany budynków porastały w niektórych miejscach winoroślą, która musiała wydostać się z czyjegoś balkonu. Idąc tak w ciszy, mogliśmy nawet usłyszeć śpiew ptaków. Niestety nie wiem jakich, bo kompletnie się na tym nie znam.

- Całe życie mieszkam w Tokio, a nigdy nie byłem w takim miejscu - mój towarzysz zdecydował się przerwać w końcu cieszę.

- Szkoda. Może jakbyś tu przychodził, to byśmy się poznali się wcześniej. - Uśmiechnęłam się lekko pomagając chłopakowi przejść przez płot, nie zabijając się przy okazji.

Znowu zrobiło się cicho, dopóki nie trafiliśmy w końcu do celu. Podeszłam do okna baru, pod którym się znaleźliśmy i zajrzałam do środka przez brudną szybę.

- Nie wydaje mi się, prawda? Ktoś tam siedzi. - Zmrużyłam oczy, rozpoznając sylwetkę chłopaka, który siedział przy ladzie.

- Mówisz o tym typie, co wygląda jakby nie mówił dzień dobry na klatce?

Uśmiechnęłam się tylko i pociągnęłam za klamkę. Drzwi wydały z siebie bardzo nieprzyjemny dźwięk i zamek powoli ustąpił, pozwalając nam wejść. Od razu podeszłam do baru, siadając obok chłopaka i zabierając mu papierosa z dłoni.

- A co ty tak nie za ladą? Nie ładnie być w pracy, a nie pracować.

Chłopak spojrzał na mnie i westchnął cicho.

- Sorry, mało klientów dzisiaj. - Wzruszył lekko ramionami, skupiając wzrok na papierosie w mojej dłoni. - Za to fajek nie sprzedajemy, więc mogłabyś oddać.

- To dobrze, że nie sprzedajesz, bo nie mam kasy, żeby płacić. - Poklepałam chłopaka po ramieniu i odwróciłam się patrząc na Chishiyę, który stał za mną. Skinęłam głową na stołek obok mnie, a blondyn usiadł bez słowa, ze wzrokiem cały czas utkwionym w moim znajomym.

Oparłam głowę o dłoń, pochylając się lekko w stronę chłopaka, któremu ukradłam wcześniej fajkę. Zmarszczyłam brwi, przyglądając mu się. Mimo że prawdopodobnie był w tym świecie podobnie długo jak my, niewiele się zmienił przez ten czas. Długie, czarne włosy związał w połowicznie rozwalonego koczka i spiął spinką grzywkę w taki sposób, że głupkowato odstawała. Wyglądał na zmęczonego, miał podkrążone oczy i wiele zadrapań na twarzy, z czego jedno musiało być na tyle poważne, że chłopak zakleił sobie je plastrem w kotki. Oczywiście zrobił to krzywo. Inaczej nie byłby to Lingbao, którego znam. Poza tym miał jeszcze spory plaster na ramieniu, ale chyba nie stało mu się nic gorszego niż trochę ranek.

- Będziesz żył? - Dźgnęłam go palcem w ramię obok plastra, marszcząc brwi. Chłopak tylko skinął głową i wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni.

- Też chcesz? - Spojrzał na Chishiyę, jakby sam nie chciał sie dzielić, ale nie potrafił być na tyle niegrzeczny i nie zapytać.

Blondyn pokręcił lekko głową, ale nie zważając na to zabrałam jednego papierosa z paczki i mu podałam uśmiechając się głupio. Przewrócił tylko oczami domyślając się, że ma go przetrzymać dla mnie, bo zwyczajnie chciałam okraść przyjaciela. No jak zaproponował to szkoda nie skorzystać.

- Mam nadzieję, że to nie dla ciebie, Jiuzi. - Ling zerknął na mnie, odpalając swojego papierosa i schował paczkę do kieszeni.

- Nadzieja matką głupich skarbie. - Podniosłam się z miejsca i przeszłam za ladę, rozglądając się po ścianie z butelkami. - Chętnie pobawię się w twoją prace Ling... Co podać? 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: a day ago ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I Promise ×Alice in Borderland×Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz