– Jak ty łazisz baranie! – wydzieram się i wyrywam z męskiego uścisku. Dopiero teraz zauważam mokrą kałużę pod moimi stopami i leżące obok bosych stóp mężczyzny wiadro. – Cała jestem przez ciebie mokra!
Odsuwam się na bezpieczną odległość i przyglądam płachtom, które zabrałam. Wszystko mokre i pojawiły się jakieś żółte plamy. Nawet tutaj mają brudną wodę! Powstrzymuję się przed wypowiedzeniem niecenzurowanych słów, ale jestem na granicy wytrzymania. Podnoszę wzrok na sprawcę tego całego zdarzenia i pilnuję się, by nie skoczyć mu do gardła.
W dość ciemnym, kamiennym korytarzu stoi niewolnik. Ubrany jest w niezadowalającej jakości chuście, którą ma przewiązaną wokół bioder. Na ten widok od razu się krzywię, niewolnik jak ta lala. Całą klatkę piersiową ma odsłoniętą, a na ciele tatuaże, które przedstawiają węże i skarabeusze. Na obu nadgarstkach ma opaskę z tkaniny, która jest w kolorze kości słoniowej, zupełnie jak cała reszta odzienia. Jest boso i z tej odległości mogę doskonale zobaczyć, jakie brudne ma stopy, powstrzymuję się od wymiotów. Dopiero gdy kończę lustrować jego ciało, spoglądam na twarz. Mężczyzna ma ostre linie żuchwy, pełne wargi i błękitne oczy. Włosy ma brązowe, krótko przystrzyżone. Gdyby nie to, że jest niewolnikiem, byłby całkiem przystojny.
Wpatruję się chyba w niego zbyt długo, bo mężczyzna odchrząkuje. Nakładam szybko obojętny wyraz twarzy i patrzę na niego z wyższością.
– Pierwszy raz widzisz niewolnika na oczy? – odzywa się nieproszony, gdy podnosi wiadro z posadzki. Szeroko otwieram oczy. Jaką ma czelność.
– Czy ja cię prosiłam o odezwanie się? – mówię poważnie, ale mężczyzna tylko naśmiewa się pod nosem. Mam ochotę coś mu zrobić, ale nie będę zniżała się do jego poziomu.
– Widzę, że jak mąż masz gadane – wyrzuca te słowa jak z karabinu maszynowego. Na to, co słyszą moje uszy, upuszczam na ziemię płachty. Już mi przeszła faza na inspirację.
– Jak śmiesz się tak do mnie odzywać! – oburzam się i krzyżuję ręce na piersi.
– Przepraszam o Pani, chyba najechałem na królewskie ego – prycha i postanawia obok mnie przejść, jak gdyby nigdy nic. Nie pozwalam mu na to, a choć powoduje we mnie odrazę, chwytam go za rękę. Mężczyzna od razu się spina, w porównaniu do mnie, i gromi mnie błękitnym, lodowym spojrzeniem.
– Odszczekaj to – syczę i wytykam w jego stronę palec. Brunet łapie za niego i odrzuca na bok.
– To, że jesteś żoną faraona, wcale nie oznacza, że masz nade mną władzę – pyskuje i nachyla się, by móc chwycić kosmyk włosów, bawi się nim przez chwilę i puszcza. – Nie mam nic więcej do powiedzenia.
Wyrywa się i idzie przed siebie. Stoję oniemiała, że miał czelność mi się sprzeciwiać. Chyba zdaje sobie sprawę z tego, że zaraz może zostać rzucony na pożarcie krokodylom? Moja dezorientacja trwa tylko przez chwilę, bo zaraz idę w stronę, w którą skierował się brunet. Nie odpuszczę mu tak łatwo. Nadepnął mi na odcisk i musi teraz za to zapłacić.
Jaką ma czelność mi ubliżać?! Jestem przecież wysoko postawioną osobą w tym państwie.
Mężczyzna raz obraca się i widzi, że idę za nim wściekła jak osa. Nie robi sobie nic z mojej obecności i niewzruszony idzie dalej do jakiegoś pomieszczenia. Jest w nim znacznie ciemniej niż w pozostałych remontowanych miejscach. Co też odróżnia go od pozostałych to drewniany stolik z jakimiś papirusami. Brunet podchodzi do niego i sięga po zapiski.
Sama też tam podchodzę i wyrywam mu je z ręki. Idę przed siebie i przyglądam się, jak mniemam, planom, ale nie umiem z nich nic wyczytać. Od razu rozpoznaję hieroglify, które nic mi nie mówią. Marszczę brwi w konsternacji i staram się z tego coś wywnioskować, ale na nic wytężony umysł, bo prócz określenia, że to są jakieś obrazki, nie potrafię zauważyć nic więcej. Trzymam tak jeszcze papirus przez dłuższą chwilę, ale potem tracę go z rąk.
CZYTASZ
Homo Viator [ZAWIESZONE]
Romance《Niech cię nie niepokoją Cierpienia twe i błędy. Wszędy są drogi proste, Lecz i manowce wszędy. O to chodzi jedynie, By naprzód wciąż isć śmiało, Bo zawsze się dochodzi Gdzie indziej, niż się chciało. Zostanie kamień z napisem: Tu leży taki a taki. ...