III. 16

23 9 53
                                    

Szybko, by nikt mnie nie zauważył, przekradam się do swojej komnaty. Dopiero, gdy jestem w pokoju i zamykam drzwi, opieram się o nie i osuwam na podłogę. Mocno zaciskam powieki i, wtulając się w płaszcz, wypuszczam ze świstem powietrze. Nie mam ochoty patrzeć w lustro. Chyba bym dostała zawału. Spoglądam za to na brudne dłonie, które powinnam umyć, ale już straciłam na to ochotę.

Nie jestem czysta. Nigdy nie byłam i nigdy nie będę.

Zrezygnowana podnoszę się ciężko z podłogi i zdejmuję płaszcz. Mogę się mu w końcu przyjrzeć. Jest brązowy i oznaczony herbem. Pewnie dzięki temu łatwo mogłabym namierzyć właściciela, ale sam powiedział, że nie chce zwrotów. Uszanuję to. Brązowy materiał składam do szuflady, a po tym chwytam misę z wodą, która leży przy łóżku i obmywam dłonie. Zmuszam się do tego, ale nawet kiedy cały brud znika, nie czuję się lepiej. Powtarzam czynność, ale na nic. Muszę z tym jakoś żyć. Przez tyle lat mi się udawało.

Kiedy powstaję z klęczek, szybko się przebieram i dobrze chowam suknię. Nie chcę, by ktoś się dowiedział, że już pierwszego dnia coś zniszczyłam. Mam też dobre wyczucie czasu, bo gdy suknia jest ukryta, do pokoju wpada rozgniewana Helga.

– Na Boga! – woła, ale ja mało się tym przejmuję. – Dziewczyno, gdzie ty byłaś przez cały Boży dzień?

– Zwiedziłam okolicę. – Wzruszam ramionami i z nudów przecieram lustro. W końcu wyglądam jak człowiek.

– Masz obowiązki i dopóki ich nie wykonasz, nie wolno ci robić niczego dla swojej przyjemności – ciska, podpierając dłonie na biodrach.

– Nikt mi nie powiedział, jakie są moje obowiązki. Wszyscy są tacy zabiegani, że o niczym mi nie mówią – tłumaczę się i dorzucam małe kłamstwo. Nie musi wiedzieć, że wcale nie szukałam kogoś, kto mógłby mi wszystko wyjaśnić.

– Kazałam ci iść do komnaty Pani. – Przyjmuje postawę obronną i krzyżuje ręce.

– A czy powiedziałaś mi, gdzie ta komnata się znajduje? – pytam i uśmiecham się kpiąco pod nosem. Z tego się chyba nie wygrzebie. I mam rację. Wyraz twarzy zmienia się diametralnie i teraz jest w szoku.

Zadowolona wracam do łóżka i siadam na brzegu. Czekam na jej tłumaczenia, choć zdaję sobie sprawę, że jest wyżej w hierarchii. Nie powinnam jej traktować z wyższością, ale ta kobieta się o to prosi. Zawaliła, a ja nie mam skrupułów, żeby jej to darować. W chwili kiedy ona milczy, przeglądam paznokcie i próbuję przyjrzeć się dokładnie, czy pozbyłam się całego brudu. Jest to wystraczające zajęcie, żeby wyczuć gromadzącą się w niej irytację.

– W sobotę jest uczta na cześć księcia, masz towarzyszyć swojej Pani – mówi całkowicie ignorując fakt, że wciąż nie znam tożsamości osoby, której mam towarzyszyć.

– Czy muszę się tam pojawić?

– To jest twój obowiązek. Mam dopilnować, żebyście wszystkie ubrały się przyzwoicie i prezentowały się godnie.

– Kto jest moją Panią?

– Już wiem, że będę mieć z tobą skaranie boskie – prycha pod nosem, na co unoszę wzrok znad paznokci.

– To ty źle wypełniasz swoje obowiązki. – Wstaję i podchodzę do niej. – Wpakowałaś mnie do tej komnaty, powiedziałaś, że mam iść do swojej Pani, ale wiedziałaś, że nic nie wiem, bo nikt mi niczego nie powiedział. Myślisz, że twój przełożony by to pochwalił, gdybym mu o tym powiedziała?

Uśmiecham się zadowolona ze swoich słów, a Helga się denerwuje. Żyłka na jej czole pulsuje, dziurki w nosie się rozszerzają, szczękę ma zaciśniętą i pięści też. Jak ja uwielbiam taki widok. Sycę się nim i pozyskuję energię, wiedząc, że nikt nie jest w stanie mną kierować, bo ja potrafię dostrzec ich potknięcia i umiem wykorzystać je przeciwko nim.

Homo Viator [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz