Rozdział 8

50 3 0
                                    

- ...Nie no, ja cię kiedy zabiję - rzuciła nagle Alicja i zaczęła krążyć po salonie, kiedy wyznałam jej, że widuję się z Kostkiem w kawiarni systematycznie. - Od teraz mam być na bieżąco ze wszystkim, zrozumiano?

- Się robi, szefowo - zaśmiałam się wykonując gest żołnierza.

Nastała godzina 21:30, kiedy to moja przyjaciółka była zmuszona już wracać do siebie. Odprowadziłam ją więc do samochodu i wróciłam do domu. Tam moje nogi poprowadziły mnie prosto na balkon. Oparłam się o barierkę odpływając myślami oraz obserwując nadchodzący zachód słońca.

Jak będzie wyglądało moje życie w przyszłości?

Czy otworzę kiedyś swój biznes?

Jak będzie wyglądała relacja z moim rodzeństwem?

I chyba najważniejsze - Czy znajdę swoją miłość życia?

Głównie te pytania w tamtym momencie najczęściej zachodziły moją głowę. Wiem, że na niektóre kwestie nie mam w ogóle wpływu, jednak chciałabym wiedzieć, jak to będzie wyglądało na przestrzeni najbliższych kilku lat.

Nagle przy ostatnim pytaniu przez moją głowę przeszła myśl o Oliwierze. Nie mam pojęcia dlaczego i jak to się stało. Przecież nie znam się z nim jakoś bardzo długo.

Albo może jednak za dużo spędzam z nim czasu?

Pokręciłam głową z rozbawienia i kontynuowałam oglądanie nieba zalanego ciepłymi barwami pochodzące od słońca chowającego się za horyzontem. Pomimo lekkiego wiatru nadal pogoda sprzyjała, więc nie spieszyło mi się do mieszkania. Postanowiłam więc usiąść w swoim azylu, jednak tym razem z książką w dłoni. O światło później również nie musiałam się martwić, ponieważ ja na takie przypadki jestem przygotowana - lampa na parapecie i problem z głowy.

Wróciłam dopiero przed północą do środka pod wpływem nagłego zmęczenia. Nie minęła chwila, a położyłam się na łóżku i odpłynęłam.

----

~ Dzień później, 21 czerwca

Zatrzymałam swój samochód na parkingu pod szkołą. Było przed 9:00, co oznaczało, że jeszcze uroczystość się nie rozpoczęła. Chłopaki w ułamku sekundy wyskoczyli z tylnych siedzeń, natomiast ja wyjęłam Łucję z fotelika.

- Dobra, wy wiecie, gdzie iść? - zapytałam braci, na co Dawid kiwnął głową. - To napiszcie do mnie, jak już się wszystko skończy.

Kiedy tylko oboje zniknęli z mojego pola widzenia, młoda wyjęła w moją stronę ręce.

- Na ręce - popatrzyła na mnie z głową uniesioną w górę. Uśmiechnęłam się.

- Dobra, ale nie na długo.

Jednak zamiast na ręce, wzięłam siostrę na barana. Ta zaczęła się śmiać, gdy przebiegłam z nią trasę od samochodu do budynku. Uśmiech jej nie schodził z twarzy. Przypomniały mi się czasy, kiedy była młodsza. Wtedy miała z tego taką samą radochę, tak samo Gabryś z Dawidem.

Tęsknię za tym...

- Mogę później tak jeszcze raz? - zapytała łapiąc mnie za rękę, gdy przed wejściem postawiłam ją na chodniku.

- Oczywiście.

Otworzyłam drzwi i puściłam Łucję przodem do przedszkola gdy nagle kątem oka spostrzegłam znajomą mi osobę. Stał przy nieopodal przystanku oparty bokiem o bramę wejściową na teren, jakby chciał utrzymać równowagę.

Ewidentnie mnie obserwował.

Kiedy tylko to zauważył, wyjął telefon w celu odwrócenia mojej uwagi. Poznałam go dopiero po tatuażu na jego prawej ręce. Przedstawiał on czaszkę. Doskonale znałam ten wzór.

Hidden Truth [Genzie](ZAWIESZONE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz