*・༓☾ 5 ☽༓・*

8 3 0
                                    

Idąc przez bordowy korytarz, mijaliśmy pokoje "rozkoszy", z których dało słyszeć się.. Cóż, odgłosy. Skrzywiłem się i utrzymując wzrok w dole szedłem w ciszy oraz napięciu. Po kilku minutach marszu staneliśmy przed ciemnymi, ozdobionymi złotem drzwiami. Dzidyga zapukał 3 krotnie i wyraźnie zdenerwowany oczekiwał na odpowiedź. Po chwili ostry i głośny krzyk wydobył się za drzwi, a dłoń straca chwyciła za klamke otwierając wejście.
- Witaj moja droga! -
Z wyczuwalnym niesmakiem zawołał mężczyzna
- Czego chcesz dziadzie? -
Za równie ciemnym i dużym biurkiem siedziała kobieta miej więcej w średnim wieku, rozpatrując papiery. Miała długie, falowane emeraldowo-limonkowe włosy zaczesane do tyłu, odsłaniając tym samym jej długie czułki. Karnacje miała opaloną, a nawet można powiedzieć latynowską. Chuda twarz, na której widniał nie tęgi wyraz wraz z paroma złotymi kolczykami. Równie długie rzęsy przysłanianiały mieniący się na złoto cień do powiek, który idealnie współgrał z jej ciemno zielonymi oczami. Zgrabny nos, a pod nim pełne usta pomalowane pod kolor jej tęczówek. Na szyji nosiła kilkanaście cieńkich, złotych naszyjników. Odcień jej wąskiej sukienki, który uwydatniał jej kształty, także był ciemno zielony. Na mojej zmarnowanej twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Kobieta zaiste naprawdę przepiękna, jednak prawdopodobnie była modliszką, a z nimi to jak sukkubami. Ostre paznokcie jednej z dłoni szybko stukały o blat, próbując tym samym wyładować złość.
- Mamy gościa, o tego co go Alenek z swoją grupą napotkali w magazynie jakieś 4 dni temu, ten co ma być naszym szpiegiem -
Nie odwracając wzroku z papierów, zdenerwowanym głosem sykneła
- I co mam niby z nim zrobić, co?! Streszczaj się bo czasu nie mam -
Facet z wstrętem ponownie zaczął
- No zastanawiałem się czy nie masz jakiegoś pokoju dla chłopaka, typ spędził 3 dni u tego niechluja i pewnie nie za dobrze tam u niego pod kopułą. W końcu wychowany w królestwie, a tam to same płatki śniegu są -
Zarechotał i z pogardą spojrzał w moją stronę
- Nie ma, wszytko zajęte na 2 tygodnie w przód -
Dalej pracowała nad kartoteką
- Raquel, no nie mów mi, że żaden nie jest wolny. Naprawdę nic się nie znajdzie? -
Dziadek próbował jak kolwiek wyżebrać o wolny pokój, a ja tylko z zdenerwowaniem przeglądałem się całej konwersacji, co jakiś czas dyskretnie spoglądając na Alena. Chłodny jak lód wzrok w końcu skierował się w naszą stronę, przez chwilę przypatrywała się jedynie mojej osobie tym samym przeszywając mnie na wylot. Nie odważyłem spojrzeć w jej kierunku i tylko przeglądałem się wykładzinie.
- Won albo sama cię wyrzucę dziadzie-
Ponownie syknęła nakazując opuszczenie jej biura, co posłusznie cała nasza 3 wykonała. Bijąca od niej aura dominacji, znacząco zniechęciła, którego ktokolwiek z nas kłótni czy nawet dyskusji z jej osobą. Po wyjściu za drzwi starzec się odezwał
- Noo, bynajmniej niczym w nas nie rzuciła, nie? Ach te baby, nie ważne jak bardzo chcesz, nigdy im nie dogodzisz -
Żuk próbował zażartować, co wprawiło mnie i po minie pająka w delikatnie.. mówiąc uczucie zażenowania. Przerywając niekomfortową ciszę, zacząłem mówić
- To co teraz? Jeżeli nie ma wolnego pokoju to... Uh.. Mam wrócić do niego?
Wskazałem na chłopaka koło mnie. Byłem skonfundowany zaistniałą sytuacją
- Hm, godzina nie jest jeszcze późna, a do bramy od Ma'havr nie jest daleko. Może wrócisz do domu? -
Rzucił pogodnie dziadek, nie odpowiedziałem. Jedynie patrzyłem się nie dowierzając w jego stronę. On tak na poważnie?
- Oczywiście Alenek będzie iść z tobą, żeby była jasność, a jutro rano, w tym klubie ponownie się spotkamy i omówimy całokształ akcji. Może nawet szefowa będzie w lepszym nastroju!-
Puścił oczko i z użyciem zdecydowanie za dużej siły poklepał nas obu po plecach. Pożegnał się i ruszył w tylko sobie znaną stronę. Nie pewnie spojrzałem na Alena, a ten spojrzał na mnie. Obaj milczeliśmy. Minęły z 2 minuty, gdy głos wreszcie zabrał Pająk
- No.. Chodźmy już i nie marnujmy swojego czasu-
Rzekł i skierował się do miejsca, z którego przyszliśmy. Oj nie, jak ponownie mam przechodzić przez te mroczne korytarze to mnie coś strzeli.

Oczywiście, że znowu tam mam wejść. Postać Alena powoli zanikała w cieniu, ale zauważywszy, że nie idę za nim, powiedział
- Czego tak stoisz, cho-
Na jego prośbę, donośnie odmówiłem.
- Nie ma opcji, że mam iść w takiej ciemności-
- Przecież nic tam nie ma i raz już szliśmy-
- Już mówiłeś, a później spotkaliśmy tego żuka! -
- Jak chcesz to sam możesz szukać wyjścia, ale radził bym, abyśmy poszli razem-
Zniecierpliwiony moim zachowaniem, mogłem usłyszeć zmęczenie w jego głosie.
- Jak za palisz pochodnie to pójdę.
Stanowczo postawiłem na swoim i szczerze, zaczynało podobać mi się przekomarzanie z nim.
- Kurwa, widzisz, abym miał coś przy sobie? -
Mając przymknięte oczy, odgrywałem scenkę jak z jakieś opery, kiedy pod moją nie uwagę, koło mnie pojawił się Alen. Przywróciłem się do porządku widząc jego sylwetkę, która z tak bliska była znacznie większa niż do tej pory sobie zdawałem. Patrzył się na mnie iście morderczym wzrokiem, co przypomniało mi, że przecież to on jest oprawcą. Jego postać nadal napawała mnie nie lada strachem, ale przez zmęczenie i brak faktycznych urazów fizycznych z jego strony pozwoliłem sobie na więcej. Mocno złapał mnie za kołnierz i przybliżył, powodując, że nasze twarze były niebezpiecznie blisko. Podczas, gdy on coś gadał o tym jak nieznośne jest moje zachowanie i że powinienem być wdzięczny, mogłem lepiej się mu przyjrzeć. Jego opaska wyglądała na starą i długo nie zmienianą, a pod nią widniały blizny. Oczy podkreślone czarną kredką w kolorze naprawdę głębokiego szkarłatu, rzęsy długie, kompletnie odbiegające od jego męskiej postury. Wypukły nos. Trzy pieprzyki, dwa koło siebie po lewej stronie nad ustami, a trzeci pod, po prawej. Usta, tak jak u Modliszki, pełne, a żuwaczki ostro zakończone na końcach. Muszę przyznać, że nawet jest.. Ładny?.. Jak na pająka.
- Cholero jedna, nie słuchasz mnie -
Ojoj. Nie wiedząc co mam powiedzieć, ponowiłem moje pytanie z wcześniej.
- To co.. Ogarniesz jakąś pochodnie i pójdziemy w końcu? -
Widziałem gniew w jego spojrzeniu po każdym wypowiadanym przeze mnie słowie.
- Nie -
Powiedział najspokojniej jak tylko umiał i nie puszczając mojego kołnierza ruszył w stronę korytarza ciągnąc mnie za sobą.
- H- hej no weź! Świeczkę chociaż! No błagam -
Nie widziało mi się chodzenie po omacku, jednak byłem bezsilny w starciu z jego siłą, więc chcąc czy nie, raz kolejny ciemność mnie pochłonęła.

⛓️ 𝐃𝐔𝐍𝐆𝐄𝐎𝐍𝐒 𝐅𝐔𝐋𝐋 𝐎𝐅 𝐃𝐄𝐀𝐃 ⛓️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz