Rozdział 1: Włamanie

51 3 0
                                    

~oczami Lloyda~

Po ogarnięciu się, wyszedłem na dziedziniec klasztoru. Arin i Sora już tam byli i trenowali na torze przeszkód, nie zdziwiłem się zbytnio bo było po 9. Obok była nasza nowa rekrutka, mistrzyni natury - Willow. Jej jasno brązowe włosy były spięte w kucyk, a na sobie miała turkusowe kimono. Jakiś miesiąc temu przyjęliśmy ją do drużyny, Cole został jej mentorem. Nie jest zbyt otwarta jak Arin czy Sora, ale myślę że już całkiem nieźle wpasowala się do drużyny. Rozejrzałem się za Colem, stał z boku, oparty o ścianę klasztoru. Wyldfyre była pewnie ze smokami, a reszta ninja w klasztorze. Już chciałem podejść do mistrza ziemi, kiedy podeszli do mnie moi uczniowie.

-Cześć Lloyd! Matko, myślałem że już się nie obudzisz- przywitał mnie Arin

-Taaa, chyba nie nastawiłem budzika. Nawet Cole wstał przedemną.

-Nie do końca. Jakąś godzinę temu dojrzałam jak Willow wyciąga go zaspanego z klasztoru.- odparła z uśmiechem Sora

Zaśmialiśmy się we trójkę. No tak, największy śpioch w ekipie w życiu nie wstałby tak wcześnie, ale że aż jego uczeń musiał go wyciągać?

-em Lloyd... bo jest jeszcze jedna sprawa...- zaczął Arin

-o co chodzi?- spytałem się go

-pamiętasz jak rok temu byliśmy na Rozdrożnym Karnawale i powiedziałeś nam, że za rok też tam pójdziemy?

-tak, pamiętam że dzisiaj jest kolejny Karnawał. I uprzedzam pytanie, jasne że na niego pujdziemy i to całą ekipą, więc lepiej szykuj ciasto

-jest!- powiedzieli jednocześnie i ruszyli do środka klasztoru, domyśliłem się że do kuchni. No dobra, ostatnio dużo trenowali, dzisiaj im trochę odpuszczę.
Obróciłem się i podszedłem do Cole'a nadzorującego trening Willow

-niech zgadnę, pytali się o Karnawał?- zagadał gdy tylko się zbliżyłem

-tak, już pewnie nie mogą się doczekać. A jak ci idzie mentorowanie?

-a weź nawet mi nie mów. Dlaczego trafił mi się taki uczeń co budzi mnie zamiast ja jego?- zaczął narzekać

-ciesz się że nie budzi cię o piątej czy szóstej rano jak ja Arina i Sorę- zaśmiałem się

-ale musze przyznać, że robi całkiem szybkie postępy, dobranie ziemi do natury było strzełem w dziesiątkę. Już całkiem nieźle panuje nad mocą żywiołu

W tym momencie między nami wystrzeliło pnącze, natychmiast odskoczyliśmy od siebie.

-o mój Boże sorry!- krzyknęła Willow

-no dobra, nie zawsze- odparł Cole i szybko podszedł do swojej uczennicy, by pomóc jej w treningu mocy.

Ja zaś wróciłem do środka, nie wiedziałem co ze sobą zrobić, więc stwierdziłem, że po prostu przygotuje się do wieczornego wyjścia.

Wieczorem całą ekipą ruszyliśmy do rozdroża. Większość z ninja była tam pierwszy raz, bo ostatnio byliśmy tylko ja, Arin i Sora. Mimo masakrycznych tłumów, musze przyznać, że wszystko wyglądało przecudnie. Porozstawiane liczne namioty i stoiska były piękne oświetlone licznymi światełkami, a na niebie nie było chmur przez co idealnie było widać księżyc, no kilka księżyców i gwiazdy. Rozdzieliliśmy się, adepci poszli razem z Arinem na konkurs ciast, młody nie odpuszcza, nadal chce wygrać główną nagrodę. Nya i Zane ruszyli zobaczyć wystawy jakiś urządzeń, a Kai i Cole chcieli coś zjeść. Ja zaś chciałem sprawdzić, czy znowu postali namiot na naszą cześć, głównie dlatego, bo chciałem oddać hołd mistrzowi Wu, który zaginął podczas fuzji. Na jego wspomnienie łezka zakręciła mi się w oku. Jak dotąd nie znaleźliśmy po nim żadnych śladów, tak jak bo Jayu czy Pixal. Czy jeszcze ich kiedyś zobaczymy?
Nie wiem.

Sekret Mocy // NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz