Rozdział 4: Pierwsza Świątynia

44 6 2
                                    

~oczami Willow

Otworzyłam oczy. Był już ranek następnego dnia, nadal lecieliśmy. Rozejrzałam się po pokoju, Arin i Sora jeszcze spali, zaś Draco już nie było. Wstałam z łóżka, cicho, żeby nie obudzić pozostałej dwójki, wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę damskiej łazienki, chłopacy mieli swoją po drugiek stronie korytarza. Szybko się ogarnęłam, spięłam włosy, włożyłam moje kimono i poszłam w stronę pokładu.

Jednak przechodząc obok drugiej łazienki coś usłyszałam.
Coś jakby... śpiew? Chociaż jak dla mnie to bardziej fałszowanie.
Wsłuchałam się i rozpoznałam głos Cole'a. Zachichotałam, oparłam się o ścianę naprzeciwko drzwi i czekałam aż wyjdzie. Przecież nie opuszczę okazji, żeby się z nim trochę podroczyć, zwłaszcza że na misji nie dowali mi treningów.

Nie musiałam długo czekać, po chwili drzwi się otworzyły i z pomieszczenia wyszedł mistrz ziemi, ubrany już w swój strój ninja.

-Co jest? Coś się stało?- spytał, widząc mnie przed drzwiami.

-Nic

-Chwila, jak długo tu stoisz?

-Chwilę. Wystarczająco długą, żeby słyszeć twoje twórczości- znów zachichotałam

-Weź nie mów reszcie dobra?- powiedział wyraźnie zażenowany

Zamilkłam na chwile

-Nie zmusisz mnie!- krzyknełam, ruszając biegiem przez korytarz

-Ej! Wracaj mi tutaj!- usłyszałam jak Cole biegnie za mną.

Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będę sie ganiać z mistrzem ziemi po perle przeznaczenia, nie uwierzyłabym.

Biegłam na tyle szybko, że kiedy korytarz skręcił, musiałam zachamować. Gdy to zrobiłam, czarny ninja wpadł na mnie i oboje wywaliliśmy się na podłogę, już miałam wstać, kiedy ten zaczął mnie łaskotać.

-Ej! Przestań!- krzyknęłam przez śmiech.

-To obiecaj że im nie powiesz!

-No dobra! Obiecuje!

Przestał mnie łaskotać, kiedy podniosłam głowę, zobaczyłam, że przed nami stoi Kai. Gdy Cole go zauważył, momentalnie podniósł się z ziemi.

-Dobra dzieciaki, jak już przestaniecie się bawić, to chodźcie do kuchni, Zane zrobił śniadanie- odparł mistrz ognia, po czym odwrócił się i odszedł spowrotem.

Co on taki nieswój? Normalnie nie przepuścił by okazji, żeby podroczyć się z Colem. Ewidentnie miał jakiś gorszy dzień.

Wstałam z podłogi, a kiedy to zrobiłam, ninja ziemi szepnął mi do ucha

-Nie mów

Po czym poszedł szybkim krokiem w stronę kuchni.
Ehh, dobra, na razie odpuszczę, poczekam na luźniejszą atmosferę.

~oczami Lloyda

Stanąłem przed wielką, kamienną bramą. Musiałem przysnął, ponieważ czułem, że to sen. Wokół mnie były liczne drzewa i krzewy, chyba byłem w jakimś lesie. Wrota na które patrzyłem, miały wyryte liczne, dziwne symbole, zaś po bokach stały dwa posągi przedstawiające morskiego węża. Na myśl przywodziły mi... Wojire?

Chciałem podejść do bramy, jednak nim zdążyłem się ruszyć, symbole na niej rozbłysły jasnoniebieskim światłem. Otworzyła się, a z zewnątrz wypłynęła fala cienia, pochłaniająca wszystko wokół.

Wtedy się obudziłem. Otworzyłem oczy i gwałtownie podniosłem do siadu. Siedziałem na kanapie w salonie, zegar wskazywał prawie południe.

-Ło, stary, chyba miałeś niezły sen- usłyszałem głos Cole'a

Sekret Mocy // NinjagoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz