XX. ,,Każdy ma swoje tajemnice"

736 34 4
                                    

Heja, miłego czytania Wam życzę <3

Bardzo mi miło, że czytacie, gwiazdkujecie i komentujecie!

~*~

Ocknął się gwałtownie, gdy poczuł, że druga połowa łóżka była zimna. Podniósł się do siadu, przecierając dłonią zaspaną twarz. Zerknął w bok, jednak nie ujrzał tam Sofii. Nie krył nawet rozczarowania, gdyż miał nadzieję, że obudzi się tego ranka, trzymając ją w swoich ramionach.

Odgarnął pościel na bok i odnalazł na podłodze bokserki. Zamarł na widok uchylonych drzwi od tarasu, w których powiewała jedynie biała zasłona. Ruszył w tamtym kierunku i jak wielkie okazało się jego zdziwienie, gdy po przekroczeniu progu ujrzał Sofię, leżącą na macie. Starała się unieść nogę do góry, jednak zbyt mocno drżała. Zabrała dłoń, przez co stopa opadła jej bezwładnie na drewniany podest. Jęknęła z frustracji, zakrywając ramionami twarz. Drgnęła, gdy podłoga zaskrzypiała. Zerknęła w stronę sypialni, dostrzegając Vance'a, który opierał się ramieniem o futrynę. Podziękowała mu w duchu, że założył chociaż bokserki.

- Nie śpisz. - uniosła kąciki ust na widok jego nieco zaspanego spojrzenia.

- Zostawiłaś mnie samego w łóżku. - rozchyliła lekko wargi.

- Jesteś duży. - przymknęła powieki, zdając sobie sprawę z głupoty własnych słów. Wiedziała podświadomie, że się uśmiecha. - Chciałam poćwiczyć, a i tak nie mogłam spać. Chociaż teraz wizja pozostania w łóżku, brzmi lepiej niż to. - machnęła dłonią na swoje nogi. - Nie wiem, po co się za to zabrałam. - zmarszczył brwi. - Żałosne.

- Nie jest to żałosne w żadnym stopniu. - odbił się o ściany i ruszył w jej kierunku. - Ludzkie ciało bywa czasem skomplikowane. Są dni, kiedy ćwiczenia wychodzą bez problemu, a czasem nie idą po twojej myśli.

- Mówisz to, żeby mnie pocieszyć?

- Nie, mówię ci to, bo sam tak mam. - przykucnął przy niej, gdy ta leżała płasko na macie. - Może nie jest to najlepsze porównanie, ale na siłowni zdarza się to często. Niekiedy problem nie leży tu... - musnął jej nogę. - tylko tu. - przyłożył palce do swojej skroni.

- Może... - mruknęła, wypuszczając ze świstem powietrze. - Mam czasem takie dni, w których czuję, że to nie ma sensu. - szepnęła. - Ćwiczenia, rehabilitacja, wszystko. - wzruszyła ramionami. - Odnoszę wrażenie, że to głupota. Robię to od paru dobrych lat, a nadal mało mi efektów. Czuję dotyk w niektórych miejscach, jednak jedyna możliwość jakiegokolwiek poruszania się to o kulach. Nawet się nie łudzę, że zyskam większą sprawność, bo to raczej niemożliwe. - uśmiechnęła się gorzko. - Przyzwyczaiłam się do takiego trybu życia i chyba nawet się już z nim pogodziłam, ale kiedy widzisz jakiś rezultat, nagle pragniesz więcej.

Spojrzała na niego, lecz nie dostrzegła w jego oczach współczucia, a zrozumienie. Było to dziwne, gdyż ludzie zawsze okazywali jej litość, lecz on ani razu nie potraktował jej w sposób, który społeczeństwo postrzega jako powinność, a bywa on o wiele bardziej krzywdzący niż mogłoby im się wydawać.

- Nie patrz tak na mnie, proszę. - uciekła wzrokiem, lecz chwycił jej podbródek i nakierował twarz w swoją stronę.

- Jesteś najbardziej cierpliwą osobą, jaką znam. - musnął palcem jej kącik. - To, że pragniesz więcej nie oznacza, że to co robisz nie ma sensu. Pamiętam jak wyglądało to na początku. - zmarszczyła brwi. - Jak bardzo się izolowałaś. - starł z jej policzka słoną łzę. - Zdaję sobie sprawę, że nie jest to sprawność o jakiej marzysz, ale Dobry Jezu, nie przestawaj walczyć. Nigdy tego nie rób. - czuła jak jej policzki stają się mokre. - Przeszłaś cały kościół, aby dotrzeć do ołtarza. To naprawdę dużo. - coraz bardziej zamazywał jej się obraz. - To, że nie wyszło ci jedno ćwiczenie, nie świadczy o tym, że jesteś słaba, bo uwierz mi... - urwał, czując jak coś ściska go w piersi. - nie jesteś.

Outwied the Fate | 18+ ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz