Rozdział 2

56 4 6
                                    

Nie dowierzałam.

Wybiegłam.

Po prostu olałam żegnanie się z tatą. Nie widziałam już takiej potrzeby. Wybiegłam z domu. Po prostu.

-Olivia? Co tak szybko?- Zapytał zdziwionym, ale jednocześnie spokojnym głosem Mateo. Wzruszyłam jedynie ramionami.

-Jedźmy już.

Wsiedliśmy razem z szatynem do samochodu, podczas gdy on włączył na Spotify naszą ulubioną playlistę.

 -Gotowa na rozpoczęcie nowego życia?- Chłopak ewidentnie chciał przerwać niezręczną ciszę. Skinęłam jedynie głową, mając za duży bałagan w głowie żeby wysilić się na bardziej złożoną odpowiedź.

-No to w drogę.

Ruszyliśmy. 


Przemilczałam cała drogę, bo co  mogłam mówić? W mojej głowie kłębiły się się pytania.

Dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz?

Dlaczego policja nie zatrzymała mojego ojca?

Może właśnie dlatego. Mój stary nie był typem osoby która przejmowała by się ewentualną policją, a szkoda. 

Nie powiedziałam o tym wszystkim Mateowi. Nie musiał tego wiedzieć. To nie jego sprawa. Nie był też  moim bliskim przyjacielem. To tylko kolega jeszcze z czasów liceum. 

Powinnam być zła, a nawet wkurwiona na mojego jedynego żyjącego rodzica. Pewnie jeszcze będę. Na razie nie mogę dopuścić do siebie myśli, że człowiek którego kochałam, okazał się zwykłym ludzkim śmieciem. 

W momencie, w którym masz pieniądze (a on ma ich akurat sporo) i całkiem dużą rozwijającą się firmę (którą też posiadał) masz również policję w kieszeni. 

Jako dziecko miałam wielkie ambicje. Wierzyłam, że sama schwytam przestępcę, który popełnił ten karygodny czyn jakim było zabicie mojej rodzicielki. Będąc nastolatką moje marzenia nieco opadły. Teraz będąc dorosłą kobietą, dorosłą Olivią Morton i mając takie informacje, głowa pękała mi od nadmiaru informacji. Cóż, aż chciało się przymknąć powieki.  

Our (not) perfect familyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz