1054 r.
[Margo]
– Można to odnieść? – zapytała dziewczyna. Margo uniosła głowę.
W drzwiach stała Norma, córka gospodarzy. Przyszła po talerze, a teraz, kiedy już się z nimi uporała, trzymała w rękach puszkę z grą i rzucała na prawo i lewo wyczekujące spojrzenia. Margo odłożyła gazetę.
Już nie miała ochoty grać, ale równie dobrze sama mogła się tym odniesieniem puszki zająć. I tak potrzebowała książek, żeby wcisnąć kilka gigantowi. Miała jeszcze do przejrzenia szkice z planem dworu. Były kiepskie, ale lepsze niż nic. A rano trzeba było iść dalej. W końcu trafić do celu. Może nawet kogoś uwolnić. Czwarty guzik nie znalazł się w ich rękach bez powodu.
Margo podejrzewała, że tym szczęśliwcem nie będzie jednak runista. Namyśliła się trochę, odkąd Nina poszła spać. Może ten guzik był przeznaczony dla jakiegoś zostawionego w tyle boga? Trochę żałowała, że ten temat już Ninie podsunęła, bo jeśli jej teoria z kręgami była poprawna, to Sophia trzymała Leonarda raczej przy sobie. A skoro Sophii nie było w domu... to runisty też.
Margo przeanalizowała propagandowe artykuły na wszystkie możliwe sposoby. Nic więcej nie mogły jej powiedzieć. Jeśli dobrze zrozumiała pokraczne opisy, to Sophia przeczesała Kortudę, kilka większych miast i zmierzała do Stolicy. To była obława na bogów, którzy zaszyli się na Południu. Jeśli Oscar sam się nie wsypał, to jego dni i tak były policzone.
Wstała.
– Sama odniosę – powiedziała i sięgnęła po puszkę.
Norma cofnęła szybko ręce. Jej cienkie brwi podjechały w górę.
– O, raczej nie. Zgubiłabyś się.
To była dziwna odmowa. Z tego, co Margo wiedziała, ojciec Normy przyniósł tę puszkę z biblioteki. A biblioteka była po drodze do pokoju Niny. Margo już raz tam była. Korytarz, schody, korytarz, drzwi. Zajęłoby jej to może minutę. Góra dwie.
– Bez przesady. Piętro to jeszcze nie koniec świata – zauważyła. Potem zaskoczyła. – Chyba że macie na tę puszkę jakieś konkretne miejsce...
Wszystko w tym zajeździe miało swoje konkretne miejsce. Nie przywykli tu chyba do prawdziwych klientów. Mieli ustalone porządki i nawet jeśli Margo coś przestawiała, to prędzej czy później poprawiali to, żeby przywrócić stan wyjściowy. Trochę męczące.
– Bardzo konkretne miejsce – potwierdziła Norma.
Margo westchnęła.
– Ale i tak pójdę z tobą. Potrzebuję książek.
Norma rzuciła kolejne pytające spojrzenie. Ale nie jej. Komuś, kto był za nią. Margo się obejrzała.
Avis siedział pod ścianą. Przestał rysować. Trzymał ołówek w ręce i bębnił nim rytmicznie o kartkę szkicownika. Obserwował je.
– Zostaw – stwierdził po chwili – sam odniosę.
– Na pewno...? – dopytała Norma. Była mocno sceptyczna.
– Na pewno – zachrypiał lekko poirytowany. – Odstawię na miejsce. Potem.
Wrócił do szkicowania.
Norma wręczyła zszokowanej Margo puszkę i zamknęła za sobą drzwi. Margo natychmiast się odwróciła.
– Co do cholery...? – warknęła.
Podeszła do stołu i odłożyła puszkę tak gwałtownie, że aż zadzwoniło. Wielki bóg się wzdrygnął.
Margo miała jakieś złe przeczucia. Ta dziewczyna zwróciła się do niego, jakby miał tutaj coś do powiedzenia. Minimalnie.
CZYTASZ
Bogowie - Tom I
FantasyJeśli sól stanowi zaporę dla złych duchów, to co takiego może kryć się w tysiącletnim sarkofagu utopionym na dnie zasolonego jeziora? Poznaj świat zamieszkany przez zwyczajnych ludzi i niezwyczajnych bogów. Świat, który kocha opowieści, dopóki nie s...