𝕽𝖔𝖟𝖉𝖟𝖎𝖆𝖑 VII

90 9 12
                                    

ꜱᴏʙᴏᴛᴀ ɪx ᴄᴢᴇʀᴡᴄᴀ 1914

Po wybiciu dzwonka razem z całą gromadką dzieci weszliśmy do budynku przez grube drewniane drzwi. Rozejrzałem się po sali wertując uczniów. Hannah siedziała jak zwykle na swoim miejscu. Piękne i doskonale zrobione warkoczyki przylegały do jej pleców. Jasno blond włosy były związane ślicznymi czerwonymi kokardkami. Nie zwracając już większej uwagi usiadłem na swoim miejscu i przygotowałem się do lekcji wykładając na ławkę przybory z skórzanej torby. Pierwsza dzisiejszą lekcją była kaligrafia co związało się z przyjemnym porankiem. Byle nie na długo ponieważ następne lekcje będą z moim znienawidzonym nauczycielem. Mimo kolejnych lekcji to już się stresowałem tymi okolicznościami. Nie wiem za co mu podpadłem ale on mnie poprostu nienawidzi.
- Jeżeli każdy już wyłożył przybory szkolne, to proszę o otwarcie zeszytu i powtarzanie po mnie danych ruchów - Gdy pani wyrwała mnie z mojego tłoku myśli ona już kreśliła na zielonej tablicy różne szlaczki do przepisania. Otworzyłem swój zeszyt i przygotowałem odpowiednio pióro. Wyprostowałem się i włożyłem przyrząd do płynu a następnie zacząłem pracę. Może dzięki rysowaniu mam w rękach wyrobione pewne ruchu ułatwiające mi rysowanie. Rozejrzałem się po klasie by przyglądać się zeszytom i zobaczyć jak idzie praca innym uczniom. Spojrzałem na Daniego który w kaligrafii był niezwykle dobry. Z poprawną posturą młody chłopczyk z zielonymi oczami kreślił kułeczka w swoim zeszycie. Siedział on obok mnie więc zobaczenie jego pracy nie było trudnym zadaniem. Pani ścierała kredę gdy kreśliła następujące kształty. Wróciłem do swojego zeszytu by móc dokończyć pisanie szlaczków. Gdy skończyłem pracę odłożyłem pióro na miejsce i spojrzałem na Daniego. On już siedział grzecznie wpatrując się w okno. Jego praca była niezwykle staranna. Jego praca była niezwykła i z pewnością lepsza od mojej. Zastanawia mnie ile w domu poświęca mnie na samo ćwiczenie kaligrafii, wkońcu z przykładu wynika że ogrom pracy musi wkładać. Spojrzałem na oko a słońce było na samym szczycie. Ciepłe promyki ocieplały mnie co było dość przyjemnym zjawiskiem. Delikatny wiaterek poruszył płynnie liśćmi. Pani siedziała przy swoim biurku oczekując aż każdy z uczniów skończy przepisywać. Spora część klasy była już gotowa a ostatnie osoby doszlifowywały ostanie dociągnięcia. Kaligrafia sprawiała mi ogromną radość, była to dla mnie spokojna i przyjemna czynność. Jest to może spowodowane pracą Pani nauczycielki. Zawsze każdego wspierała i dopingowała by każdy był w tym jak najlepszy. Nie pamiętam czy kiedykolwiek na kogoś krzyknęła bądź skrytykowała w najgorszy sposób. Rozumiała fakt że nie każdy jest w tym najlepszy lecz starała się im pomóc z każdych sił. Spojrzałem ukradkiem oka na Emmę. Siedziała sobie spokojnie poprawiając swoje ciemne włosy od czasu do czasu. Zastanawiała mnie kim jest. Od kąd pamiętam to miejsce było akurat wolne od momentu w którym dzieciaczek zmarł poprzez podtopienie. Pamiętam jak całe miasto o tym gadało, praktycznie innego tematu na ulicach nie mogło się usłyszeć. Żal mi jego lecz był osobą z którą łączyło mnie to samo miejsce na określony czas. Nie pamiętam żadnej dziewczyny blisko podobnej do niej. Faktem było że miała rzadko spotykaną urodę. Z okoliczności właśnie dlatego nie zdziwiło mnie że siedziała na miejscu które było puste przez krótki czas. Spojrzałem na zegar umieszczony w rogu pomieszczenia -8.25 co oznaczało że lekcja będzie trwać jeszcze około trzydzieści pięć minut. Spojrzałem na Panią która właśnie pisała kolejne zdania na tablicy. Wziąłem pióro i zamoczyłem je w atramencie by tworzyć nim kolejne słowa i zdania.
-----------
Aktualnie była dziesięcio minutowa przerwa. Razem z Leonem podlewaliśmy rośliny. Akurat w ten dzień obowiązek spadł na jego barki, a ja postanowiłem mu w tym pomóc. Małą białą konewką podlewałem żółty kwiatuszek. Słońce najwyraźniej bardzo mocno na niego praży ponieważ było widać że jest oklapnięty z gorąca.
- Będziesz chciał ze nami w piłkę? - zapytał patrząc na mnie odkładając konewkę na wyznaczone miejsce.
- Oj raczej nie ale dziękuję bardzo za propozycje- nic innego nie mogłem powiedzieć. Szczerze chyba nigdy nie grałem w piłkę. To sport nie dla mnie.
- Napewno? Nie chcesz z nami spróbować? Będzie na bramce John więc żadna piłka nie wpadnie do bramki- Leon jak najbardziej starał się mnie zachęcić do gry ale ja nie byłem skłonny.
- wiesz dziękuję ale piłka nożna to nie moje klimaty - Po odpowiedzi chłopak się poddał.
- No dobra jak chcesz ale pamiętaj jak zmienisz zdanie wiesz do kogo się odezwać- pomachał mi a następnie podszedł do znajomych którzy już go wołali.
Uważałem że był to idealny czas by wyjść z pomieszczenia na świeże powietrze. Do dzwonka było jeszcze chwilę czasu, więc postanowiłem by wyjść na dwór. Wychodząc na patio szkoły widziałem Leona grającego ze swoimi znajomymi. Mimo wszystko zauważyłem że Leon świetnie biega. Ciekawe ile już lat gra w piłkę, po osiągnięciach widać że sporo. Nie zawracałem sobie tym więcej głowy i ruszyłem w stronę ławek. W wydrążonej dróżce niedaleko boiska były postawione ławki by uczniowie mogli spędzać razem czas na powietrzu. Dwie z nich były zajęte przez grupy dziewczyn. Trzecia natomiast była wolna. Ostatnią lubiłem najbardziej ponieważ rosły obok niej drzewa a ich liście dawały cień, co powodowało że zawsze był tam delikatny chłodek. Lubiłem sobie na niej siadać i wytwarzać w głowie różne pomysły na rysunki. Szkoda że nie mogłem tutaj rysować bo zawsze w tym miejscu mam ogrom pomysłów
Zamknąłem na chwilę oczy i cieszyłem się z lekkiego wiaterku który rozwiewa mi włosy.
- Hej , mogę się dosiąść?- usłyszałem znajomy głos i otworzyłem oczy. Nad mną stała Emma. Patrzyła na mnie swoimi oczami a jej delikatna grzywka ruszała się w rytm wiatru.
-Oh tak, proszę siadaj- przesunąłem się odrobinkę i dziewczyna usiadła. Spojrzałem na nią. Jej błękitne oczy były delikatnie zmrożone. Najprawdopodobniej blask słońca ją odrobinę oślepiał.
- Często tu przebywasz?- zapytała machając nogami spoglądając na różnorodne kwiaty obok. Jej brązowa spódniczka falowała przez wietrzyk.
- Jeżeli mam czas to tak- odpowiedziałem patrząc na nią. Ona nadal spoglądała na rośliny.
- Dziwna ta wasza szkoła.... Moja poprzednia była o wiele lepsza.... - Po wypowiedzi spojrzała na mnie.
- Zmieniłaś szkołę?- zapytałem zaciekawiony. Jednakże było to wiadome poprzez moje poprzednie rozmyślenia.
- Tak..moja szkoła była o wiele mniejsza i były tam fajne dziewczyny.....- powiedziała i schyliła głowę w dół i westchnęła. Patrzyła na swoje czarne buciki. Wiatr się nie co uspokoił. Wokół nas nie było praktycznie nikogo, tylko z daleka widzieliśmy chłopaków grających na boisku.
- co masz na myśli? Stało się coś?- byłem nie co przestraszony tą informacją... Wkońcu sam przeżywałem codziennie Hannah więc znałem podłość dzieci. Gdy Emma chciała odpowiedzieć wybił dzwonek. Ruszyliśmy w stronę klasy już bez słowa. Jednakże było widać po minie że nie jest najszczęśliwsza. Najwyraźniej się coś stało, mam tylko nadzieję że nic groźnego.
----------
Atrytmetyka, czyli moja znienawidzona lekcja. Nienawidziłem żadnych ułamków bądź innych potęg. Była to moja pięta achillesowa. Starałem się rozwiązywać jakiekolwiek przykłady wypisane na tablicy jednakże nic mi z tego nie wychodziło. Problemem jednak nie był sam przedmiot a nauczyciel który go prowadził. Ten nauczyciel dręczył mnie nie miłosiernie. Doskonale wiedział że nie umiem matematyki i wyśmienicie to wykorzystywał. Sprawa z Emma nie dawała mi spokoju. Czy dziewczyny coś jej zrobiły? W tej klasie jest sporo fałszywych osób i lepiej nikomu nie podpaść bo będzie już tylko gorzej. Chociaż łącząc fakt że ja absolutnie nic złego nie zrobiłem Hannah.... Sam już nie wiem. Zacząłem się zastanawiać czy nie za bardzo ufam Leonowi i Emmie.... Wkońcu starałem się otwierać na nowe znajomości lecz nie wiem czy powinienem tak robić. Coraz więcej myślę o Emmie i o zaszłej sytuacji.... Nie wiedziałem jak mogę jej pomóc, ona nawet nie była skłonna do rozmowy a bardzo chciałem by nie przechodziła przez to sama..... Spojrzałem na nią. Siedziała grzecznie rozwiązując zadania które mieliśmy do wykonania. Boże spraw proszę by nie musiała przechodzić przez męki i katorgi tak jak ja..... Boże spraw by była lubiana w klasie.... Tylko o to cię porszę.... Emma jest jedną przy której faktycznie czuje się dobrze i nie martwię się problemami wokoło....Cholernie się martwię że przytrafi się jej coś o wiele gorszego niż mi.....
Nie miałem nic lepszego niż wrócenie do próby rozwiązania ich. Przetarłem delikatnie włosy ręką patrząc na przykłady. Ułamki to definitywnie największy dział w matematyce których nienawidzę. Absolutnie nic nie rozumiałem. Skręcenie przy jednych rodzaju działań ale już przy następnych nie można.. wpłątałęm palce we włosy a noga nieustannie zaczęła drgać. Nawet nie miałem jak się zwrócić i pomoc w działaniu. Zaraz przyjdzie pora na rozwiązywanie przykładów przy tablicy a znając moje szczęście właśnie tam jescze dziś wystąpię. Patrząc na wypisane cyferki nie widziałem co robić. Próbowałem jak kolwiek rozwiązać działania ale nic nie przechodziło mi przez głowę.... Mogę gdyby wiedział postawy i gosposie mnie tego uczyły to było by inaczej ... Ręce zaczęły mi się pocić a serce bić jak opętane. Nie wiedziałem co robić. Do kogo się zwrócić. W sytuacji byłem sam. Czekałem ten czas męki się skończy i ponowienie będę w moim bezpiecznym łóżeczku. Pan wstał i zaczął chodzić po klasie. Sądząc po reakcji innych raczej nie były oni równie zachwyceni jak ja. Przechadzał się między ławkami przyglądając się niektórym uczniom. Minął pierwszy rząd a moje ręce zaczynały się już delikatnie trząść. Czułem jak moje ręce stają się zimne. Miałem mętlik w głowie. Moja kartka była praktycznie pusta. Co mi zrobi jak się dowie że nic nie zrobiłem? Nie mogłem już złapać powietrza. Starałem się rozluźnić ale nic nie wychodziło. Przeokropnie się bałem. Boże proszę gdzie w takich momentach przy mnie jesteś. Proszę zabierz mnie z tego miejsca, tak bardzo się boje. Boże proszę zrób coś z tym, nie poradzę sobie tutaj sam. Boże błagam pomóż. W moich oczach stały prawie łzy a kartka wciąż była pusta. W uszach zacząłem słyszeć pisk gdy nauczyciel zbliżał się do mojego rzędy w ławkach. Przeokropnie się bałem. Pióro które było w nich dłoniach delikatnie drgało wraz z ruchami mojej ręki. Z rąk spływał mi pot a opuszki palców były zimne jak lód. On podchodził. Aż wkońcu podszedł. Jego kroki zbliżyły się do mojej ławeczki. Delikatnie podnosiłem głowę i spojrzałem mu prosto w oczy. Jego wzrok był skierowany na moją pracę. Właściwie co mógł sobie pomyśleć? Praca była dosłownie pusta.... Boże proszę nie krzywdź mnie ponownie.... Proszę tak bardzo się boje, zabierz mnie z tąd bałam.... Boże co ja ci takiego zrobiłem?
- Podejdź do tablicy. - on nie krzyczał. Jego ton był dość spokojny. Delikatnie się uspokoiłem z faktu że nie krzyczy. Byłem zdziwiony tą reakcja. Delikatnie wstałem opierając się dłońmi o ławkę. Następnie ruszyłem w stronę tablicy. W pomieszczeniu było cicho. Było słychać tylko tykanie zegara na ścianie. Moje nogi odmawiały posłuszeństwa i praktycznie nie mogłem iść. Nie czułem ich. Czułem się jak sparaliżowany. Wzrok wszystkich uczniów był skupiony na mnie. Znalazłem w śród nich Hannah która patrzyła na mnie tym swoim wrednym uśmiechem na twarzy. Przetarłem spocone ręce o moje spodnie. Wziąłem delikatnie kredę do ręki stojąc już przy tablicy . Spojrzałem za siebie by tylko zobaczyć jak wszyscy patrzą się na mnie zastanawiając się co teraz zrobię. Nauczyciel stał koło mojego miejsca ciekawy mojego postępu. Odwróciłem się do tablicy nie mając pojęcia co mam zrobić. Bawiłem się kredą w mojej prawej ręce natomiast lewą bawiłem się skrawkiem mojej koszuli. Unosiłem delikatnie głowę by móc cokolwiek rozwiązać. Jednak żadna myśl nie przychodziła mi do głowy. Jedyne co miałem to wielka pustkę. Spojrzałem na zegar mając nadzieję że zaraz dzwonek uratuje mnie z tarapatów. Jednakże do przerwy jeszcze było sporo czasu więc nie było o tym mowy. Przełknąłęm ze stresu ślinę nadal bawiąc się biała kredą. W klasie nadal panowała martwa cisza.
- Dalej chłopcze, nie będziemy na ciebie czekać wiecznie- powiedział nauczyciel z kamienną twarzą. Spojrzałem z powrotem na głupie działania których nie umiałem rozwiązać. Stałem jak debil przy tablicy przez sadystycznego nauczyciela. Westchnąłęm i podniosłem rękę starając się napisać jakąkolwiek rzecz. Nawet nie musiał to być poprawy wynik..... Pisałem by po prostu było coś przez mnie napisane. Biała kreda wydała skrzypiący dźwięk zderzając się z tablica. Przepisywałem dwójkę z działania a następnie próbowałem obliczyć działanie w nawiasie. Z moim obliczeń wyszedł wynik osiem. No ale co ja z tym zrobię jak nie pamiętam co było pomiędzy liczbą a nawiasem..... Starałem sobie przypomnieć jaki znak się krył między nimi ale nic mi nie przychodziło do głowy. Na końcu był jescze ułamek.... Przez brak znania podstaw nic dalej nie mogłem począć. Słyszałem kroki za moimi plecami. Mój oddech był szybki i niespokojny, coraz bardziej się bałem co ten psychol mi zrobi. On z mocną siła odebrał mi kredę i popchnął mnie tak bym stał przed nim. Spojrzałem na klasę i odnalazłem Emmę z pośród wszystkich. Na jej twarzy można było zobaczyć strach i przerażenie całą sytuacją. A wcześniej się dziwiłem gdy mówiła że nasza szkoła jest dziwna..... Nauczyciel patrzył na mnie lekko zdenerwowana mimika twarzy.... Gdyby miał w rękach nóż na spokojnie był by mnie w stanie zabić.
- Rzesza zacznij się skupiać na lekcjach a nie myśleć o błogim niebie, zrozumiano? A teraz ręce przed siebie- on nie krzyczał, a jego ton głosu był podobny do głosu ojca. Wystawiłem grzecznie ręce przed siebie by nie robić kolejnych problemów. On podniósł swoją linijkę i uderzył w me delikatne nadgarstki. Syknąłem pod nosem a ręce drgnęły z powodu bólu.
- odejdź, jeżeli się nie będziecie uczyć właśnie będziecie tak kończyć! Mam nadzieję że to zrozumiałe! - wróciłem do swojej ławki a on brał już kolejna osobę na moje miejsce. Usiadłem na swoje miejsce masując obolałe ręce. Kilkoro uczniów patrzyło się na mnie ze współczuciem a reszta skupiła się na kolejnej ofiarze nauczyciela. Na nim również skupił się mój wzrok. Stał tak samo jak ja. Również nie wiedział jakiegokolwiek pojęcia na ten temat. Cóż mogę więcej mówić.... Jego los skończył podobnie do mojego... Boże oszczędź nas błagam.
-----------
- U was tak zawsze?!- krzyknęła pod zaskoczeniem Emma gdy siedzieliśmy na trawniku przy boisku na którym Leon aktualnie grał. Zastanowiłem się chwilę nad odpowiedzią i spojrzałem na nią. Wyglądała jakby przeżyła piekło.
Jej wzrok bardzo dużo mówił a jej zielone oczy były z przerażenia nadal szeroko otwarte.
- Hmm raczej niekoniecznie.... To zależy od jego humoru.... - powiedziałem następnie masując dalej bolące nadgarstki.
- Bardzo boli?
- Nie, już jest w porządku -Emma wzięła moje ręce i delikatnie swoimi palcami masowała mnie. Miała bardzo delikatne dłonie. Jej jasne ręce z pięknie zadbanymi paznokciami dotykały mnie. Nie czułem się z tego bardzo komfortowo. Czułem się nie swojo. Nie lubię jak ktoś mnie dotyka gdy nie mam na to ochoty. Pomimo ciepłego i miłego dotyku zabrałem ręce bez słowa i ułożyłem je sobie na kolanach. Emma była nieco zaskoczona zaszła sytuacja ale nic się nie odezwała. Była to dość niezręczna sytuacja. Siedzieliśmy tak chwilę aż nie podeszła Hannah ze swoją paczką pseudo koleżanek. Ich grupa była bardzo fałszywa. Wszystkie sobie dokuczają nawzajem i próbują się z wywyższyć i realizują ze sobą- która z nich jest najlepsza.
- Zakochana para Jacek i Barbara siedzą na kominie i całują świnię! - powiedziała Hannah i zaczęła się głośno śmiać ze swoimi koleżankami. Ja popatrzyłem na Emmę która była zażenowana zaszłą sytuacją. Chciałem już coś powiedzieć gdy ta mi przerwała.
- Nie wiedziałam że pseudo przywódca kocha się z brzydkowłosą! - powiedziawszy zaczęła się głośno śmiać.
- Nie wyzywaj jej! Ma super włosy w porównaniu do ciebie! - wstałem z podłoża i postawiłem się tej pustej lali. Na to popatrzyła na mnie z wielkim zaskoczeniem na twarzy. Zakryła rękę ustami i strzeliła wkurzoną minę.
- przepraszam bardzo, że jak ty mnie nazwałeś?
- Jesteś brzydka i pusta! I do tego bardzo głupia- mówiąc skierowałem palcem wprost na nią. Ona w kompletnym szoku zrobiła krok w tył. Po minucie wyraźnie się wkurzyła.
- Chodźmy z tąd dziewczęta, niektórzy nie rozumieją prawdziwego piękna! - Krzyknęła do swojej paczki i odwróciła się na pięcie. Było jeszcze słychać jakieś niemiłe komentarze w moją stronę ale nie przejąłem się tym.
- Hej co się stało? Słyszałem krzyki.....- powiedział zdyszany Leon z piłką w ręku.
- Ta laska jest świruską! - krzyknęła Emma wskazując palcem na środek czoła.

--------
Hej słonka ☕ mam do was pytanie. Czy odpowiada wam ilość słów w rozdziałach? Rozdziały powinny być dłuższe krótsze czy są akurat? Chciałabym również przeprosić za błędy w rozdziałach, czytając je po czasie już kolejny raz wyłapuje setki błędów, których nie wyłapuje wcześniej.
---------
Dziękuję za przeczytanie siódmego rozdziału !♡
Przepraszam również za błędy ortograficzne ,gramatyczne czy językowe.
Dziękuję za komentarze i za gwiazdki! ♡ jest to bardzo słodkie i dziękuję za każdy z osobna ♡
Ilość słów: 2589
Miłego ranka , popołudnia wieczoru i nocy ☆

Byle być przy tobie - IIIZSRROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz